Siostra Polaka, który zmarł w Plymouth, ma żal do rządu PiS. "Nie wszystko zostało zrobione"
Siostra Polaka, który w zeszłym tygodniu zmarł w szpitalu w Plymouth (Wielka Brytania) po zakończeniu uporczywej terapii, ma żal do rządu PiS. "Nie wszystko zostało zrobione" - ocenia działania Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Kobieta ma również pretensje do brytyjskich lekarzy.
– Też jesteśmy zszokowani całą tą sytuacją, że w ogóle coś takiego było możliwe, że do tego doszło i tak się skończyło, chociaż cały czas robiliśmy wszystko, żeby sprawy potoczyły się inaczej – mówi siostra zmarłego.
Przeczytaj też: Uporczywa terapia jest nieetyczna? Rodziny zmuszają bliskich do wielokrotnego przeżywania agonii
Jej zdaniem władze Polski mogły postarać się bardziej. – Naszym zdaniem nie wszystko zostało zrobione. Mamy trochę żalu, szczególnie do Ministerstwa Spraw Zagranicznych – recenzuje krewna.
Pretensje ma też do lekarzy w Wielkiej Brytanii, którzy tłumaczyli jej, że kontynuowanie uporczywej terapii jest nieetyczne wobec mężczyzny w stanie wegetatywnym. – Mówiono nam, że to nasze upominanie się o jego życie, o jego ratowanie, jest "nieetyczne" – relacjonuje kobieta.
Przypomnijmy, że zdanie medyków podzielała najbliższa osoba pacjenta - jego żona. Podobnie ich dzieci. To żona wyraziła zgodę na to, by ciało mężczyzny nie było poddawane uporczywej terapii. Jak doszło do tego, że mężczyzna znalazł się w tym stanie? 6 listopada doznał zawału. Serce zatrzymało się na 45 minut. W wyniku długotrwałego niedotlenienia doszło do ciężkiego i rozległego uszkodzenia mózgu.
Przeczytaj też: Jego los podzielił ludzi, żyje nim prawica. Oto 6 faktów, które warto znać ws. Polaka w stanie wegetatywnym
źródło: Nasz Dziennik