Dominikana to kolejny wakacyjny raj Polaków w dobie COVID-19. Tam można poczuć normalność

Michał Mańkowski
Pamiętacie jeszcze czasy, gdy z dnia na dzień mogliście polecieć gdzie tylko chcecie? Dziś planowanie podróży czy wakacji jest bardziej skomplikowane i na początku zawsze sprowadza się do sprawdzenia, czy dany kraj w ogóle nas wpuści, a jeśli tak, to na jakich zasadach. Dominikana to dziś – obok Zanzibaru – jeden z najpopularniejszych kierunków dla Polaków. Nic dziwnego, bo należy do garstki krajów, do których można polecieć względnie bez problemu.
Na Dominikanę można wjechać bez testu na COVID-19. Fot. naTemat


Republika Dominikany, choć oczywiście polskim turystom znana, nigdy nie była w czołówce wakacyjnych kierunków naszych rodaków.

Od lat najczęściej wyjeżdżamy do Grecji. Jeśli chodzi o nieco dalsze destynacje, to na drugim i trzecim miejscu znajduje się odpowiednio Turcja i Egipt.

Gdzie na egzotyczne wakacje?

Coraz częściej jednak decydujemy się na podróż zimą. Zamiast nart wybieramy egzotyczny kraj, gdzie w czasie polskich mrozów można się ogrzać w 30-stopniowym słońcu. Rok temu "egzotyka" odpowiadała już za 17 proc. zimowych wyjazdów Polaków (dane z raportu Polskiej Izby Turystyki).


W pierwszej piątce jednak próżno szukać Dominikany. Z wspomnianego raportu wynika, że ustępowała m.in.: Tajlandii, Zjednoczonym Emiratom Arabskim czy rajskim Malediwom, a nawet Kubie, która zyskuje na popularności.
Fot. naTemat
W tym roku za sprawką koronawirusa możne jednak dojść do sporych przetasowań. Podróżnicze możliwości znacząco się skurczyły, bo nawet jeśli do jakiegoś kraju możemy polecieć, to albo potrzeba tam negatywnego testu na covid-19 (dodatkowe koszty, dodatkowa robota, ryzyko pozytywnego wyniku), albo będziemy musieli odbywać kwarantannę, co wyklucza sens wizyty w danym kraju.

Od paru miesięcy Polacy przez wszystkie przypadki odmieniają Zanzibar, który stał się prawdziwym hitem. Na początku grudnia 2020 w jednym z polskich butikowych biur podróży na Zanzibarze usłyszeliśmy, że do końca roku nie ma już szansy na ani jedno miejsce. Przypominamy, że mowa o czasach lockdownu.

Na Zanzibar latali i zwykli Kowalscy, i polscy celebryci jak Julia Wieniawa czy Barbara Kurdej-Szatan. Klucz był jeden: brak testów i kwarantanny.

Kraje w tak dużym stopniu uzależnione od turystyki nie mogą pozwolić sobie na tak długi i często absurdalny lockdown. Dlatego też starają się przekonać turystów do wizyt w czasie pandemii.

Wymogi do wjazdu na Dominikanę

I gdy oczy Polaków były w ostatnich tygodniach zwrócone na popularny Zanzibar, który stał się synonimem zimowych wakacji w dobie covid-19, warto było spojrzeć na drugą stronę globu.
Dominikana, królowa Karaibów, która posiada największą liczbę pokoi hotelowych z karaibskich krajów, także zaczęła kusić turystów. W ramach działu Podróże naTemat postanowiliśmy sprawdzić, jak właściwie wygląda tam sytuacja.

Po pierwsze i najważniejsze: na Dominikanie nie są wymagane negatywne testy PCR (stan na luty 2021). Do kraju wlecicie bez problemu na polskim paszporcie. Musicie jednak pamiętać, że przed wylotem czekają was małe formalności. Na szczęście ograniczają się do 5 minut klikania online.

Chodzi o wypełnienie elektronicznej deklaracji o stanie zdrowia. To standardowy dokument, w którym podajecie swoje dane, podstawowe informacje o stanie zdrowia i ewentualnych objawach. Na koniec generujecie QR kod, który musicie pokazać przed wejściem na pokład. Warto zrobić to wcześniej, bo osoby, które go nie posiadały, musiały wypełniać dokument na szybko już przed bramkami.
W hotelach nie widać tłumów. Pojawiają się jedynie w porach jedzeniowych.Fot. naTemat
W teorii na miejscu na lotnisku mogą być robione wyrywkowe testy, ale w praktyce właściwie tego nie widać. Kontrola paszportowa, odebranie bagażu i parę minut później jesteś na zewnątrz, gdzie twoim oczom ukazuje się całe szpaler kierowców czekających na turystów i starających się o kolejne zlecenia.

To moment, w którym uświadamiasz sobie, jak bardzo ten kraj faktycznie polega na turystach. Choć rolnictwo i eksport np. trzciny cukrowej przez lata był trzonem gospodarki, ciężar systematycznie przesuwa się w stronę turystyki.

Ubezpieczenie i test PCR

Co ciekawe, dominikański rząd tak bardzo stara się stymulować gospodarkę, że wprowadził bardzo ciekawy zabieg, by zachęcić turystów do odwiedzin. Z automatu każdy, kto wjeżdża na teren Republiki Dominikany, zostaje objęty specjalnym ubezpieczeniem na czas swojego pobytu.
Fot. naTemat
Nie trzeba wypełniać w związku z tym żadnych dokumentów. Po prostu na maila przychodzi ci miła niespodzianka. To plik PDF z potwierdzeniem zawarcia zdrowotnego ubezpieczenia podróżnego assistance na twoje dane. Dotyczy zarówno zwykłych przypadków medycznych, jak i tych związanych z COVID-19, co nie jest takie oczywiste, bo nierzadko firmy ubezpieczeniowe wykluczają działania w przypadkach związanych z pandemią.

Tutaj dostajecie zabezpieczenie do kwoty 10 tys. dolarów amerykańskich i serię pomniejszych świadczeń, jak np. bilet dla osoby bliskiej w razie potrzeby.

Jak najlepiej dolecieć na Dominikanę?

Bilety, no właśnie, a jak w ogóle dolecieć na ten koniec świata, skoro linie lotnicze są w kryzysie i wyraźnie obcinają siatkę połączeń?

Opcji macie kilka, zależnie od tego, jaki typ podróżowania preferujecie. Pierwszy, najłatwiejszy i najwygodniejszy, ale niekoniecznie najtańszy sposób, jest oczywisty: biuro podróży. Polskie firmy oferują czarterowe loty bezpośrednie. 9 godzin w powietrzu i jesteście na miejscu (wyloty z Warszawy lub Berlina).

Ten lot bezpośredni jest największym plusem, bo zyskujecie sporo czasu i nie tracicie go na przesiadki. Ma jednak jeden spory minus, o którym dalej w tekście. Szukając oferty w biurze podróży zwróćcie uwagi na lot, bo jeśli będzie z przesiadką, wtedy warto rozważyć samodzielne zorganizowanie takiej podróży.
Turyści z Azji jak zawsze w awangardzie higienicznej.Fot. naTemat
Biura podróży często mają pulę biletów w normalnym locie i w efekcie na taką Dominikanę jednym samolotem lecą osoby, które kupiły bilet na własną rękę i same organizują wycieczkę z tymi, którzy skorzystali z oferty biura podróży.

W tym momencie z Polski najsensowniejsze połączenie oferuje AirFrance. Na miejsce docieracie z przesiadką w Paryżu i tak samo wracacie. Koszt takiego biletu to nawet 2700 zł. Ostateczna cena jednak zależy od tego, kiedy rezerwujecie lot.
Na plażach bywa pusto.Fot. naTemat
Francuski rząd co prawda zaostrzył niedawno przepisy sanitarne (wymagany negatywny wynik testu PCR na 72 godziny przed starem podróży, 10-dniowa kwarantanna), ale przepis nie dotyczy was jeśli jesteście w tranzycie i na terenie Francji macie jedynie przesiadkę bez opuszczania lotniska (potwierdziłem to zarówno na infolinii AirFrance, jak i na własnej skórze). Przez cały czas trwania lotu trzeba mieć założone maseczki. Wyjątkiem jest moment spożywania posiłków.

Nocleg i hotele na Dominikanie

Jak znaleźć hotel na miejscu? Najlepiej na Booking.com, opcjonalnie Agoda. Ta druga strona to mniej znany pośrednik przy rezerwacji, ale często możecie tam trafić ten sam hotel w dużo lepszych cenach. Najlepiej porównywać sobie poszczególne obiekty i wybrać ten, który Wam najbardziej odpowiada.
Zdecydowana większość z nich oferuje opcję All Inclusive i warto się na nią zdecydować (czasami jest wręcz jedyną możliwą opcją). Niczym się nie przejmujecie i jest to All Inclusive skrojony pod turystów z USA, czyli bardzo dużo wszystkiego.

Teoria a praktyka ws. COVID-19

Jak na miejscu wyglądają przepisy sanitarne? Szczere mówiąc to trochę pod publiczkę, czyli by pokazać, że względnie są przestrzegane, ale często to sztuka dla sztuki. Maseczki w miejscach publicznych są wymagane, ale po terenie hotelu i na plaży można chodzić bez nich. W restauracjach podczas nakładania jedzenia wszyscy je noszą, są punkty do dezynfekcji rąk, pracownicy niby pilnują, by nie siadać przy stolikach obok siebie, ale w praktyce wychodzi to bardzo różnie.
Fot. naTemat
Czasami sprawdzają temperaturę na wejściu lub odsyłają do innej restauracji obok, jeśli limit osób w środku jest już przekroczony. W praktyce jednak na sali i tak wszyscy chodzą obok siebie normalnie. Najbardziej odczuwalną zmianą jest to, że żadnego dania nie można nałożyć sobie samemu (nawet chleba czy owoca), wszyscy za każdym razem podaje pracownik hotelu zza szyby.

– W miejscach publicznych lepiej założyć maseczki, bo jest taki wymóg, ale to raczej gra pod publikę, by pokazać, że jako państwo dba o zasady bezpieczeństwa i nikt nie może przyjść i powiedzieć, że tak nie jest. Na terenie hotelu, na łódkach, plażach itd. nikt już tego nie wymaga i nie sprawdza – mówi nam przewodnik z polskiego biura podróży na Dominikanie.
Turystyka na Dominikanie działa normalnie.Fot. naTemat
Czy Polaków jest dużo? Pełno. Kilka razy w tygodniu oferują fakultatywne wycieczki skrojone pod naszych rodaków. Efekt? Pełen autokar samych Polaków. Na terenie kraju obowiązuje godzina policyjna od 19.00 do 5.00 w tygodniu i od 17.00 do 5.00 w weekendy. Ale spokojnie. Jeśli macie ze sobą bilet lotniczy lub rezerwację noclegu możecie się poruszać normalnie (tutaj znajdziecie dokładne wytyczne rządowe).

Testy PCR na Dominikanie

Prawda jest jednak taka, że karaibski styl wypoczywania to głównie siedzenie na plaży, gdzie turyści spędzają zdecydowaną większość czasu. Hotele wychodzą także naprzeciw ich potrzebom i oczekiwaniom, by zniwelować ewentualne niedogodności związane z pandemią.

Tak jest w przypadku testów, jeśli np. zdarzy się, że w drodze powrotnej jednak będziecie potrzebowali testu. Przekonała się o tym cała masa Francuzów, którzy już podczas pobytu na Dominikanie dowiedzieli się, że Francja wprowadziła wspomniane ograniczenia wjazdowe (podobnie jest z Holandią, przez którą też jest sporo lotów na Dominikanę).
Pracownicy noszą maseczki praktycznie cały czas.Fot. naTemat
– Jesteśmy tutaj trzy tygodnie, jak wylatywaliśmy sytuacja była inna, dlatego teraz szybko musieliśmy zrobić testy. Udało się w ostatniej chwili, bo wyniki dostaliśmy na 4 godziny przed odlotem – mówi mi francuski emeryt, który wraz z żoną Dominikanę wybrał z ego samego powodu, co Polacy: brak wymaganych testów i normalność na miejscu.

Do hoteli przyjeżdża lekarz i pielęgniarka, która robi i przeprowadza zapisy na test. Robią je na miejscu i często w preferencyjnych cenach – niektóre hotele dopłacają nawet do ceny badania. W efekcie zamiast 150 dolarów kosztuje Was tylko 90-100. To nawet taniej niż w Polsce, gdzie kosztują ok. 500 zł.
Szpital IMG to miejsce, w którym można zrobić test na koronawirusa.Fot. naTemat
Tutaj mała uwaga, trzeba się na nie zapisać z wyprzedzeniem, dlatego alternatywą jest pojechanie do szpitala. W najpopularniejszym turystycznie regionie Bavaro-Punta Cana możecie podjechać z hotelu taksówką do szpitala IMG.

Elegancka, czysta i profesjonalna placówka. Tutaj testy robią od ręki, chociaż formalności chwilę trwają. Na Dominikanie jednak trzeba przyzwyczaić się do czekania. Wynik przychodzi mailem.
Restauracje są normalnie otwarte. W Polsce zdążyliśmy już odzwyczaić się od tego widoku.Fot. naTemat
Czy na miejscu jest sporo turystów? I tak, i nie. Tak, ponieważ w restauracjach czy autokarach jest naprawdę pełno. Nie, bo siedząc na plaży w ogóle tego nie widać. Niektóre hotele wzdłuż legendarnej plaży Bavaro są jeszcze zamknięte, w innych widać całą masę pustych leżaków i naprawdę można mieć swój kawałek plaży.

Średnia liczba zakażeń z ostatnich siedmiu dni to na Dominikanie ok. 1300 nowych przypadków. Dla porównania w Polsce to ok. 5200 (stan na 7 lutego 2021).

Kwarantanna po powrocie z zagranicy

A jak wygląda sytuacja z kwarantanną po powrocie do Polski? I tutaj zaczyna się robić ciekawie. W teorii obowiązuje 10-dniowa kwarantanna dla osób wracających z Dominikany. W praktyce, jeśli przedstawisz negatywny test zrobiony 48 godzin przed powrotem, jesteś z niej zwolniony. Z przepisów wynika też, że jeśli masz dzieci w wieku szkolnym, również możesz jej uniknąć.
Jeden z terminali na lotnisku w Punta Cana. Pustka.Fot. naTemat
W przypadku powrotu z przesiadką przez Francję nikt jednak żadnej kwarantanny na Polaków nie nakładał. Pasażerowie wypełnili jedynie kartę lokalizacyjną i po wyjściu z samolotu wzięli bagaże i normalnie rozjechali się do domu. Francja należy do strefy Schengen, więc nikt nie kontrolował ich na Okęciu w Warszawie, ani nie dzwonił np. z sanepidu.

Sprawa jest nieco bardziej skomplikowana w przypadku lotów bezpośrednich np. czarter z biurem podróży. Tutaj przechodzi się kontrolę graniczną i z tego co usłyszałem od podróżnych i widziałem w niektórych relacjach na Instagramie, służby kontaktowały się z pasażerami takich lotów. Nie wiem, czy tylko ze względu na fakt wlotu spoza strefy Schengen, czy może biura podróży przekazują taką listę pasażerów odpowiednim organom.

Czy warto? Tutaj każdy musi samodzielnie zważyć wszystkie za i przeciw, ale na miejscu widać, że taka namiastka normalności i przerwa od pandemii jest dla wszystkich (nie tylko Polaków) czymś bezcennym.
Obostrzenia obostrzeniami, a finalnie i tak wszystko kończy się w ten sposób na lotnisku.Fot. naTemat