Wygrał Komenda, trenduje Kaczyński. Co polityk ma wspólnego ze zbrodnią prokuratorską?

Anna Dryjańska
– Dziś skończył się mój koszmar – powiedział w poniedziałek Tomasz Komenda, gdy sąd przyznał mu odszkodowanie za to, że ostatnie kilkanaście lat przesiedział w więzieniu niesłusznie skazany za gwałt i morderstwo. Niedługo potem obok nazwiska Komendy na Twitterze zaczął trendować Lech Kaczyński. Dlaczego?
Lech Kaczyński jako minister sprawiedliwości i prokurator generalny naciskał na prokuraturę ws. Tomasza Komendy. Także publicznie. grafika na podstawie fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta

Przeczytaj też: Rekordowe odszkodowanie dla Tomasza Komendy! Jest wyrok opolskiego sądu

"Zbir" – epitet, jakim Lech Kaczyński określił Tomasza Komendę, był i tak łagodny na tle tego, co w roku 2000 przelewało się przez fora internetowe w związku ze zbrodnią w Miłoszycach. 15–letnia dziewczyna, Małgorzata Kwiatkowska, najpierw została brutalnie zgwałcona, a potem zabita. Publika chciała krwi zbrodniarza i chciała jej szybko. A prokuratura właśnie zamknęła w areszcie Tomasza Komendę.

Społeczeństwo żąda krwi

Lech Kaczyński był wówczas tym, kim dziś jest Zbigniew Ziobro – ministrem sprawiedliwości i prokuratorem generalnym w jednym. I nie wahał się używać tej ogromnej władzy do tego, by zaspokajać oczekiwania opinii publicznej. A ta grzmiała w sieci, że chce dla Komendy kary śmierci. Natychmiast.


Tego nie można było zrobić – Polska dopiero za 4 lata miała wejść do Unii Europejskiej, ale jako kraj aspirujący do Wspólnoty już dawno wykreśliła zabijanie więźniów przez państwo z listy dostępnych kar. Najsurowszym wyrokiem było więc dożywocie. Publicznie ubolewał nad tym prokurator – minister Lech Kaczyński, który kreował się na bezwzględnego szeryfa.
Lech Kaczyński
wywiad dla "Gazety Wyborczej" (13 listopada 2000 r.)

Wykorzystujemy instytucję nadzoru dla wywierania nieustannego nacisku na zaostrzenie działań prokuratury. Ster został przestawiony, choć oczywiście przed okrętem jeszcze długa droga.

Lech Kaczyński – minister sprawiedliwości i prokurator generalny

Mieli się go bać nie tylko przestępcy, ale i prokuratorzy. Lech Kaczyński wprost mówił o ręcznym sterowaniu wymiarem sprawiedliwości. "Po mojej interwencji prokurator rejonowy się przestraszył i zażądał trzech lat" – relacjonował przebieg innej sprawy w wywiadzie, który ukazał się w listopadzie 2000 r. w "Gazecie Wyborczej".

Imię i nazwisko Tomasz Komenda w nim nie padło, ale bardziej zorientowani czytelnicy bez trudu rozpoznali, o kim mówił ówczesny prokurator generalny w innym fragmencie rozmowy. "Przykład z Wrocławia. Brutalnie zgwałcono, a później zamordowano piętnastoletnią dziewczynkę, właściwie jeszcze dziecko (...). Są ślady zębów tego zbira, ślady DNA, wszelkie możliwe znaki – i nie można postawić zarzutu" – zżymał się Lech Kaczyński.

"Zbir" – Tomasz Komenda – siedział wtedy w areszcie, a minister sprawiedliwości się niecierpliwił. Lech Kaczyński nie poprzestał na wywieraniu presji medialnej na prokuraturę. Postawił śledczych przed nieformalnym wyborem: albo będą mu posłuszni i szybko się wykażą, albo polecą głowy. Cenę – 18 długich lat w więzieniu – zapłacił Tomasz Komenda.

Lech Kaczyński – naciski na prokuraturę, zmiany kadrowe

Wcześniej jednak Lech Kaczyński wprawił w ruch karuzelę ze stanowiskami. Opisali to swego czasu dziennikarze Wojciech Czuchnowski i Ewa Wilczyńska. Najpierw sprawę zgwałcenia i zabójstwa 15–latki w Miłoszycach prowadziła Renata Procyk–Jończyk z prokuratury rejonowej w Oławie. Śledztwo jej odebrano i przeniesiono do prokuratury okręgowej we Wrocławiu.

Postępowaniem zajął się Jacek Klimowicz, a gdy zmarł na raka, śledztwo nadzorował prokurator Marek Janczyński. To właśnie jego odwołano w 2000 r. , gdy minister – prokurator Lech Kaczyński grzmiał w mediach na rzekomą opieszałość państwowej instytucji.

Z podobnych powodów polityk odsunął od śledztwa kolejnego prokuratora, Stanisława Oziminę, który co prawda zatrzymał Komendę, ale nie dostarczył nic poza tym. Jego następca, Tomasz Fedyk, szybko wykazał się w oczekiwany sposób – w kwietniu 2001 roku skierował do sądu akt oskarżenia przeciwko Tomaszowi Komendzie.

Kilka tygodni wcześniej Lech Kaczyński odwołał Marka Gabryjelskiego ze stanowiska szefa prokuratury we Wrocławiu. "To próba poprawienia efektywności pracy" – przekazała dziennikarzom Anna Kamińska, rzeczniczka Lecha Kaczyńskiego.
Wojciech Czuchnowski
dziennikarz "Gazety Wyborczej" dla naTemat

Lech Kaczyński był jednym z tych prawników, którzy uważają, że gdzie drwa rąbią, tam wióry lecą. Innymi słowy: że lepiej skazać niewinnego, niż wypuścić winnego. Sprawa Tomasza Komendy to pierwszy przypadek, gdy minister, szef prokuratury, aż tak otwarcie naciskał na organy ścigania. Jego presja przełożyła się na zarzuty prokuratury, a niewykluczone że i na wyrok sądu.

Choć była to absolutnie wyjątkowa sytuacja, praktycznie nikt nie ośmielił się publicznie bronić Komendy.

Teraz model symbolicznego skazywania przed wyrokiem, a nawet przed śledztwem, kontynuuje bliski współpracownik Lecha Kaczyńskiego, Zbigniew Ziobro.

Tomasz Komenda – wyrok za niewinność

Tymczasem funkcjonariusze organów ścigania mieli ręce pełne roboty – bili i na inne sposoby torturowali Tomasza Komendę, by przyznał się do zbrodni, której nie popełnił. Grozili też świadkom, których zeznania dowodziły jego niewinności. Udało im się – przemocą i szantażem doprowadzili do tego, że Tomasz Komenda wziął winę na siebie. A potem odsiedział w więzieniu 18 z 25 zasądzonych lat.
Lech Kaczyński
wywiad dla "Gazety Wyborczej" (13 listopada 2000 r.)

Każda działalność wiąże się z ryzykiem pomyłki i nie ma takiej procedury, która może ją wyeliminować.

Dziś politycy Zjednoczonej Prawicy nie chcą słyszeć o niewygodnych faktach sprzed dwóch dekad. Wszak na stanowisku ministra – prokuratora jest wierny uczeń Lecha Kaczyńskiego, szeryf junior: Zbigniew Ziobro. Niestety dla nich – na szczęście dla prawdy – nawet archiwalne teksty w internecie nie płoną.

Napisz do autorki: anna.dryjanska[at]natemat.pl


Przeczytaj też:

Czytaj także: Polaku, bój się Polski Zbigniewa Ziobry. To najbardziej niebezpieczny i mściwy polityk
Kim jest narzeczona Tomasza Komendy? Para niedawno została rodzicami

Los w końcu uśmiechnął się do Komendy. Dostał ważną funkcję w fundacji braci Collins