Głośny dokument o Britney Spears nie skupia się tylko na #FreeBritney. Pokazuje winnych jej upadku

Ola Gersz
Od prawie 13 lat Britney Spears jest pod kuratelą swojego ojca Jamiego Spearsa. Gdy prawie dwa lata temu piosenkarka znalazła się w szpitalu psychiatrycznym, zaczęto spekulować, że jest przetrzymywana w placówce wbrew swojej woli. Fani gwiazdy pop momentalnie ukuli ruch #FreeBritney i niestrudzenie domagają się wolności dla swojej idolki. Nowy film dokumentalny "The New York Timesa" "Framing Britney Spears" skupia się jednak nie tylko na kurateli. Mówi wprost: to popkultura zawiodła Britney.
Britney Spears od 13 jest pod kuratelą swojego ojca Fot. "Framing Britney Spears" / materiały promocyjne
Kiedy wchodzimy na konto Britney Spears na Instagramie, od razu mamy dziwne przeczucie, że nie wszystko jest w porządku.


Krótkie filmy wideo, w których piosenkarka zwraca się do fanów i brzmi, jakby czytała z kartki, seria tych samych selfie w różnych wersjach kolorystycznych, tajemnicze opisy zdjęć, niekomfortowe dla widza taneczne wygibasy czy nagrania, w których Spears robi palcem dziurę w dziwnej mazi (podobno zakupionej w sklepie Target) – mówiąc wprost: profil Britney Spears jest dziwaczny i niepokojący.

I to do tego stopnia, że kilka lat temu powstał podcast "Britney Gram", który poświęcony jest wyłącznie zawartości Instagrama Spears. Analizy jej postów ochoczo oglądają fani królowej pop, którzy mają dwie główne teorie spiskowe.

Pierwsza: Britney Spears jest przetrzymywana wbrew swojej woli i nie kontroluje swojego konta na Instagramie, czego dowodem ma być m.in.: fakt, że w nagraniach, w których zwraca się do fanów, Britney ciągle zerka w bok oraz używa zwrotów w stylu "słyszałam, że do mnie pisaliście". Druga: piosenkarka w zawoalowany sposób woła o pomoc – jej posty to zakodowane wiadomości, a kolory ubrań mają ukryte znaczenie.
Pod każdym postem Britney Spears na Instagramie są dziesiątki tysięcy komentarzy. Praktycznie każdy jest w podobnym klimacie: "Britney, wszystko w porządku?", "#FreeBritney", "Britney, jesteśmy z tobą", "Britney, jeśli jesteś przetrzymywana wbrew swojej woli, załóż pomarańczową bluzkę w następnym wideo". Wystarczy niewinny mem z brokatowymi szpilkami, aby w sekcji komentarzy zapanowało istne szaleństwo.

Na fali ruchu "#FreeBritney (z języka angielskiego: "uwolnijcie Britney") powstał właśnie głośny dokument "The New York Timesa" "Framing Britney Spears" ("Wrabianie Britney Spears"). Jaką tezę stawia film dokumentalny, który rozgrzał dyskusję wokół gwiazdy do czerwoności? To nie tylko Jamie Spears, ojciec Britney Spears, miał rzekomo "wrobić" piosenkarkę, ale cała popkultura.

Ubezwłasnowolniona Britney Spears

Kuratela ojca Britney nad 39-letnią dziś piosenkarką to główny temat dokumentu "NYT". Sąd przyznał ją Jamiemu Spearsowi w 2008 roku, rok po "szaleństwie" Britney – jak ochrzciły ten okres media. Piosenkarka ogoliła wtedy głowę na łyso, zaatakowała samochód paparazzi parasolką i straciła opiekę nad swoimi dwoma synami. Wciąż jednak nie wiadomo, dlaczego Britney Spears została ubezwłasnowolniona. "Osobie w wieku produktywnym, przyznano kuratelę, niczym starszym ludziom, które nie są w stanie o sobie decydować" – dziwi się jeden z licznych rozmówców we "Framing Britney Spears", których stanowią zarówno eksperci, jak i osoby, które niegdyś były w najbliższym kręgu wokalistki.

Czy chodzi o chorobę psychiczną? O uzależnienia od używek? Czy może ze Spears jest wszystko w porządku, a cała kuratela to jeden wielki spisek jej ojca, który chce czerpać korzyści z jej pieniędzy (nad którymi ma kontrolę)? Ruch #FreeBritney, który powstał w 2019 roku, skłania się ku tej trzeciej ewentualności.
"Framing Britney Spears" na te pytania nie odpowiada – akta sądowe są utajnione, a osoby z otoczenia piosenkarki nie puszczają pary z ust. Dokument "New York Timesa" streszcza więc fakty i domysły, które osoby śledzące "sprawę Britney", dobrze znają. Niby nie ma tutaj nic nowego, ale film – świadomie lub nie – podsyca teorie spiskowe.

#FreeBritney

W dokumencie pojawia się na przykład anonimowe nagranie, które wiosną 2019 roku przesłano autorkom podcastu "Britney Gram". Mężczyzna, który przedstawia się jako były współpracownik Jamiego Spearsa, twierdzi, że jego córka od stycznia przebywa w szpitalu psychiatrycznym, w którym zamknięto ją wbrew jej woli.

Gdy jego nagranie zostało ujawnione, fani wpadli w szał. To wtedy narodził się ruch #FreeBritney, który domaga się zniesienia kurateli nad Britney Spears. Hasło "Uwolnijcie Britney" zaczęło pojawiać się wszędzie: w internecie, telewizji, na koszulkach. Podłapali go nawet celebryci, w tym Rose McGowan.

Spears, która nie dawała o sobie znać od miesięcy, niedługo potem wyznała, że to ona poprosiła o przyjęcie do ośrodka. Jednak post na Instagramie, w którym to zrobiła, nie był – zdaniem wielu fanów – wiarygodny. Autorki podcastu "Britney Gram" wskazują, chociażby, że Spears użyła w nim emotikona, a nie emoji, chociaż jest fanką tych ostatnich i nigdy wcześniej nie używała emotikonów. Pojawia się też kwestia batalii sądowej, którą Britney podjęła, aby uwolnić się od ojca. W listopadzie ubiegłego roku wokalistka przegrała jednak proces. Kontrolę nad 39-latką wraz z jej ojcem sprawuje obecnie firma finansowa Bessemer Trust.
Nieoficjalne źródła twierdzą, że wokalistka boi się Jamiego i zaszantażowała go, że nie będzie występować ani nagrywać płyt (czyli zarabiać pieniędzy), dopóki nie odzyska prawnej kontroli nad swoim życiem. Jak zauważają rozmówcy we "Framing Britney Spears": skoro wokalistka jest w stanie podjąć decyzję o procesie sądowym, to dlaczego wciąż jest ubezwłasnowolniona?

Piersi nastolatki

Mimo że kuratela nad Spears oraz ruch #FreeBritney to dzisiaj najgorętsze tematy, to w dokumencie "Framing Britney Spears" ciekawsza jest inna kwestia. Film, który pokazuje oszałamiającą karierę gwiazdy od samego dzieciństwa, mówi wprost: media traktowały ją jak gó*wno. Od samego początku Spears – nastolatka w momencie wybuchu szaleństwa na jej punkcie – była ofiarą seksistowskiej medialnej narracji. "Framing Britney Spears" zestawia fragmenty wywiadów, które z trudem da się dzisiaj oglądać.

Starszy dziennikarz mówiący przy nastolatce o jej piersiach, reporter pytający, czy jest dziewicą, radiowiec zadający Justinowi Timberlake'owi, byłemu chłopakowi piosenkarki, czy "piep***ł Britnej Spears" (Justin ze śmiechem i dumą odpowiada twierdząco, a jego odpowiedź powitana jest chóralnym męskim okrzykiem aprobaty).
Czytaj także: Fani Britney Spears są wściekli na jej byłego chłopaka. Justina Timberlake'a oskarżono o mizoginię
Media nie potrafiły sobie poradzić z fenomenem nastoletniej gwiazdy pop – młodej kobiety. Nie doceniano jej talentu, rozsądnego podejścia do sławy, silnej woli oraz niezależności (ta ostatnia cecha wymieniana jest w dokumencie "New York Timesa" przez wszystkich byłych współpracowników Spears) – liczyły się tylko dwie rzeczy: jej seksualność i jej płeć, nierozerwalne wówczas elementy.

Rozważania o mizoginistycznej, obraźliwej kulturze przełomu XX i XXI wieku są we "Framing Britney Spears" intrygujące i... przygnębiające. Widzimy młodą dziewczynę, która haruje jak wół, zarabia miliony i ma rzesze fanów na całym świecie, a w zamian jest stalkowana przez paparazzi, maltretowana psychicznie przez media i slut-shamingowana przez znacznie starszych od niej ludzi: mężczyzn i kobiety. W 2021 roku widzimy to inaczej. Nie mamy wątpliwości, że Spears miała wówczas problemy psychiczne, co zresztą nie dziwi, biorąc pod uwagę presję, z jaką nieustannie się zmagała. Gdy oglądamy we "Framing Britney Spears" sceny, w których hordy paparazzi z każdej strony napadają na wymęczoną, przerażoną wokalistkę i nie słuchają jej próśb "proszę, zostawcie mnie", nie sposób pohamować wściekłości.

To popkultura zawiodła Britney Spears – konkluduje dokument, który wyraźnie łączy ataki wymierzone w wokalistkę (ataki mediów, krytyków, amerykańskich tradycjonalistów, reporterów) z jej obecną, tajemniczą sytuacją. Może gdyby lata temu potraktowano ją lepiej, dzisiaj wydawałaby kolejną płytę i nie musielibyśmy analizować jej dziwacznych postów na Instagramie.