Po tym filmie nabrałam ochoty do życia. "Dzień z życia 2020" to najpiękniejsza rzecz na YouTube

Ola Gersz
Jeden dzień i mieszkańcy 192 krajów. "Dzień z życia 2020", drugi z filmów dokumentalnych, który powstał w ramach projektu YouTube'a i pod pieczą samego Ridleya Scotta, to małe arcydzieło, dzięki któremu doświadczysz skrajnych emocji. Momentami seans nie będzie ani łatwy, ani przyjemny, ale koniec końców pokochasz życie.
Fot. Kadr z filmu "Dzień z życia 2020" / YouTube
Dziesięć lat temu na YouTube pojawił się "Dzień z życia 2010" – ludzie z całego świata udokumentowali jeden dzień ze swojego życia (24 czerwca 2010 roku), nagrodzony Oscarem za dokument "One Day in September" reżyser Kevin Macdonald zmontował z ich nagrań film, a Ridley Scott, twórca "Obcego – Ósmego Pasażera Nostromo", "Łowcu Androidów" i "Gladiatora", go wyprodukował. Do dziś projekt obejrzało ponad 17 milionów ludzi.


Minęło dziesięć lat, a YouTube postanowił powrócić ze swoim historycznym projektem, w który ponownie zaangażowali się Macdonald i Scott. Tak narodził się "Dzień z życia 2020" ("Life in a Day 2020"), dokument, który powstał z prywatnych nagrań ludzi ze 192 krajów i... który w ciągu niecałej półtorej godziny może zmienić całe twoje podejście do życia.

Krąg życia

Założenie było proste: pokazać jeden dzień ludzi z całego świata. Rezultat jednak poza ten cel znacznie wykroczył – "Dzień z życia 2020" to celebracja kręgu życia (o którym pamiętnie śpiewano w "Królu Lwie").

Oglądamy więc narodziny (w slumsach, wannach, szpitalach) i śmierć (pogrzeby, zwłoki w domu pogrzebowym, pustynne cmentarzyska) oraz wszystko pośrodku: miłość i pocałunki, zabawę, śpiew i taniec, pasje i pracę, śluby i rozstania, choroby i ozdrowienia, młodość i starość, jedzenie, zwierzęta, religię i naturę oraz oczywiście media społecznościowe, internet i youtuberów.

To wszystko w formie ożywczo różnorodnej, bo jeden dzień może wyglądać zupełnie inaczej w różnych zakątkach świata. Ta różnorodność to zresztą słowo klucz "Dnia z życia 2020", swoiste "oko na świat". Dzięki temu, że "reżyserami" są zwyczajni ludzi i to oni budują narrację, mamy dostęp do realiów, które wcześniej były zupełnie nam nieznane.
Fot. Kadr z filmu "Dzień z życia 2020" / YouTube
Niektóre historie również zostają z nami na dłużej. Jest para, która walczy z niepłodnością, ojciec, które chce zrobić niespodziankę urodzinową swojej małej córce, Amerykanin, który stracił cały swój dobytek przez pandemię i mieszka w samochodzie czy samotny mężczyzna, który podczas lockdownu zaprzyjaźnił się z pająkami w swoim domu.

Pandemia i zamieszki

2020, rok, który wszyscy nienawidzimy, był również rokiem pandemii, o czym film Kevina Macdonalda nie zapomina. Maseczki, dezynfekcje, wirtualne zakończenia szkoły, pogrzeby i rodzinno-przyjacielskie spotkania na Zoomie nie robią jednak takiego wrażenia, jak nagranie matki, której syn – bohater "Dnia z życia 2010" – umarł na covid-19.

Oprócz pandemii jest również inny trudny temat, który zdominował narrację w 2020 roku – protesty społeczne, w tym manifestacje po śmierci George'a Floyda w USA, które 25 czerwca 2020 roku były u szczytu i zaktywizowały ruch #BlackLivesMatter.
W filmie na YouTube nie tylko oglądamy sceny z amerykańskich ulic, ale doświadczamy również problemu rasizmu w wypowiedziach kilku osób, w tym młodej Afroamerykanki, której dwóch braci zmarło w policyjnym areszcie czy czarnoskórego mężczyzny, który mieszka w sądzie białych suprematystów.
Fot. Kadr z filmu "Dzień z życia 2020" / YouTube
Pandemia i rasistowskie protesty są w "Dniu z życia 2020" ważne, ale nie dominują całej narracji. Bo najważniejsza jest celebracja życia samego w sobie: w całej jego różnorodności, nieprzewidywalności, brutalności i pięknie.

Piękno i brzydota

Film na YouTube jest momentami cudownie liryczny i kontemplacyjny, ale Macdonaldowi udaje się na szczęście uniknąć nieznośnego patosu i górnolotnego tonu w stylu "Drzewa życia" Terrence'a Malicka. Reżyser umiejętnie łączy życie ze śmiercią, przemoc z miłością, brzydotę z pięknem, a każdy "wysoką nutę" potrafi zrównoważyć "małymi", ludzkimi historiami.

Film momentami ogląda się ciężko i ze łzami w oczach, bo "Dzień z życia 2020" nie unika trudnych tematów i przygnębiających historii. Łamie też momentami tabu, chociażby pokazując starość bez filtra i z bliska. Macdonald nie jest zainteresowany estetyzacją, ale prawdą – nie boi się więc pokazać schorowanego, starczego ciała, zwłok na stole w domu pogrzebowych czy slumsów.
Fot. Kadr z filmu "Dzień z życia 2020" / YouTube
Jednak mimo tego emocjonalnego ciężaru po filmie odczuwasz dziwną energię i ochotę do życia. Projekt YouTube pokazuje bowiem całe piękno ludzkiej egzystencji i cud, jakim jest życie – mimo bólu, strachu czy śmierci.

Głaszczemy psy, całujemy ukochane osoby, oglądamy zapierające dech w piersiach widoki, śmiejemy się z przyjaciółmi. Niby tak mało, ale tak wiele. Po seansie "Dnia z życia 2020", małego, niepozornego arcydzieła, to właśnie te momenty szczęścia i piękna zapadną ci w pamięci. Wcale nie tragedie.