Porsche Taycan 4S to rozsądny wybór. Jeśli można tak mówić o samochodzie za (co najmniej) pół bańki

Piotr Rodzik
Zacznę od przechwałek. Otóż powiem ci, drogi czytelniku, że jeździłem w swoim dziennikarskim życiu trzema różnymi Taycanami. Taycanem Turbo S, który łamie karki, Taycanem Turbo, który w sumie robi to samo, a na zdjęciach widzicie Taycana w "uboższej" wersji 4S. I wiecie co? Stosunek cena/jakość jest tutaj nie do pobicia. Co to jest za maszyna, aż brak mi słów. No ale coś napisać trzeba.
Porsche Taycan 4S to naprawdę udane auto. Prawdopodobnie najlepsza wersja Taycana. Fot. naTemat
O Taycanie, który był jedną z najgorętszych premier "pandemicznego" roku 2020, pisaliśmy w naTemat już kilka razy. Sam pamietam, jak byłem w grupie dziennikarzy, którzy jeszcze na wiosnę ubiegłego roku testowali tę zabawkę. Wtedy jeździłem Taycanem Turbo. Do redakcji wróciłem z jedną myślą: Jeżu, co to za maszyna.
Fot. naTemat
Molestowałem tą myślą mojego redakcyjnego kolegę "od aut" aż do momentu testu wersji Turbo S – bo taka trafiła do naszej redakcji. Kolega był zaciekawiony, ale sceptyczny. A potem to już możecie się domyślać. Potem wsiadł i przestał marudzić. Potem wsiadłem ja i znowu przeżyłem ten zachwyt.


Zresztą, czytajcie sami:
Czytaj także: Nagrałem reakcje ludzi na przyspieszenie Porsche na prąd. Są tak "dobre", że nie mogę ich pokazać
To, co widzicie na zdjęciach, to wersja 4S. Do niedawna "ta bazowa", bo Porsche już zapowiedziało jeszcze słabszą wersję, z napędem tylko na tył. I tak piekielnie szybką, ale to inna historia.

Ale jak już domyślacie się z tego akapitu wyżej, Porsche Taycan 4S dalej jest brutalnie szybkie. Nie robi tego, co robi Taycan Turbo S, który do 100 km/h przyspiesza w 2,8 sekundy (761 koni mechanicznych przy launch control i czterocyfrowy moment obrotowy mówią same za siebie), ale… i tak jest szybszy niż potrzeba, bo robi to w cztery sekundy. I dalej jest tak niesamowicie elastyczny, dalej tak świetnie przyspiesza, dalej reakcja na gaz jest taka… ogłupiająca? Uzależniająca? Niewytłumaczalna?
Fot. naTemat
Tak naprawdę Taycan 4S (435 KM mocy stałej oraz 530 KM mocy chwilowej przy procedurze startu) to po prostu niewiele wolniejsza wersja najlepszego auta elektrycznego świata – bo Taycan Turbo S w mojej ocenie nie ma konkurencji. Są może auta z większym zasięgiem, ale to połączenie komfortu, performance’u i ogólnych osiągów jest nie do pobicia dla konkurencji.

Taycan 4S dalej szokuje swoimi nadludzkimi możliwościami w zakrętach. Pozycja za kierownicą nadal jest tu tak niska jak w kultowej 911-tce. Inżynierom udało się zupełnie ukryć ten zadziwiający fakt, że ten samochód waży po prostu ponad dwie tony. To kawał żelastwa.
Fot. naTemat
To dlaczego to idealna wersja Taycana? Bo 4S jest po prostu znacznie, ale to znacznie tańszy od Turbo czy Turbo S. 4S startuje od 457 tysięcy złotych, a Turbo S to – dla przykładu – okrągłe… 794 tysiące złotych. Mówiąc inaczej – doposażony pod korek Taycan 4S (polecam zabawę konfiguratorem Porsche, dodatki kosztują srogo) zacznie się zbliżać się dopiero do "gołego" Turbo S.

Czy to przyspieszenie – 2,8 sekundy zamiast czterech – jest tego warte? Szczerze, nie. Taycanem 4S przewiozłem wiele osób i wszystkie były absolutnie zaszokowane jego możliwościami. Tak naprawdę, żeby uznać, że 4S jest wolny, musisz po prostu… wsiąść do niego prosto z Taycana Turbo czy Turbo S. Wtedy czuć różnicę. Bo jeśli 4S przy nagłym przyspieszeniu wbija głowę pasażera w zagłówek, tak Turbo S po prostu rozłupuje czaszkę.
Fot. naTemat
Ale serio, tylko wtedy. Wciąż pamiętam moją filigranową żonę, która swoich 52 kilogramów w wersji Turbo S po prostu nie mogła utrzymać w miejscu. Przy nagłym przyspieszeniu nogi odrywały się jej od dywanika, a kolanami prawie uderzała się w głowę. To jest elastyczność, to jest moc, której nie zrozumie ktoś, kto nie jeździł Taycanem Turbo S. Ale Taycan 4S naprawdę "dowozi" w tej kwestii i będziecie z niego zadowoleni.

Dlatego ten tańszy, mimo wszystko, sprawa wrażenie lepszego, ale… to wciąż nie jest ideał.
Fot. naTemat
Otóż Taycan 4S względem droższych wersji ma jeden feler, który niby można obejść, ale w wersji, którą jeździłem ja, był to niesamowicie wkurzający feler. Otóż bateria w 4S jest mniejsza niż w Turbo czy Turbo S. Ma 79,2 kWh, a to w takim aucie... naprawdę niewiele. Zasięg deklarowany wynosi mniej więcej tyle, ile w Turbo S, czyli około 400 kilometrów. Tylko Turbo S ma większą baterię i jest szybsze.
Czytaj także: Też go miałeś na plakacie? Samochód z twoich dziecięcych marzeń jest teraz idealny na twój pierwszy raz
Tyle teoria. Praktyka? Przejazd eską z Warszawy do Białegostoku sprawia, że zostaje ci raptem... jedna trzecia baterii. A to nieco ponad dwieście kilometrów. Szału nie ma. Dodajmy jeszcze marną infrastrukturę do ładowania w Polsce i po raz kolejny okaże się, że Taycan – choć generalnie świetny jako auto – poza miastem jest po prostu upierdliwy.
Fot. naTemat
I tak, wiem, Taycan obsługuje ładowarki o mocy nawet 270 kW. W takim przypadku ładowanie naprawdę nie trwa dużo więcej niż tankowanie. Tylko że takich ładowarek w Polsce nie ma. Standard to "marne" 50 kW. I dwie godzinki postoju.

Wspomniałem wyżej, że ten feler można nieco przeskoczyć. I tu z pomocą przychodzi akumulator Performance Plus, który można wybrać jako opcję. Wtedy bateria ma już bardziej godziwą pojemność, bo 93,4 kWh. Taka bateria kosztuje niecałe 30 tysięcy złotych, co brzmi zaporowo, ale nie w kontekście całego kosztu zakupu Taycana.
Fot. naTemat
Innymi słowy – Taycan 4S tak, ale tylko z powiększoną baterią. I wtedy według mnie jest najlepszą wersją elektrycznego hitu od Porsche.

PS. Nie bierzcie tego samochodu w zielonym kolorze. W połączeniu z zieloną tablicą rejestracyjną wygląda to... osobliwie. I nie dopłacajcie kilku tysięcy za dodatkowy ekran dla pasażera na jego części deski rozdzielczej. Aktywuje się pod wpływem cieżaru, ale moja żona była najczęściej... za lekka. I ekran się nie odpalał.

Porsche Taycan 4S na plus i minus:

+ Osiągi są dalej bardzo dobre
+ Dużo lepszy stosunek cena/jakość względem droższych wersji
+ Doskonale się prowadzi, ma wszystkie zalety droższych modeli
- Zasięg bez powiększonego akumulatora jest dyskusyjny

Fot. naTemat
Fot. naTemat
Fot. naTemat
Fot. naTemat