"Współcześni faceci to porażka". Kobiety mają dość niezaradnych mężczyzn "dwie lewe ręce"

Alicja Cembrowska
Do urzędu nie zadzwoni, zapomni załatwić ważny podpis. Nie naprawi przeciekającego kranu, gdy idzie do sklepu, potrzebuje mapy, odkurzacz to dla niego nieoswojone urządzenie, a prasowanie jest sztuką magiczną. Kobiety grzmią: "Mamy dość niezaradnych facetów, którzy nic nie potrafią zrobić" i pytają, czy typ "dwie lewe ręce" to już norma.
Czy współcześni mężczyźni są mniej zaradni niż kiedyś? Ihor Malytskyi/Unsplash


Facet w sieci stereotypów

Wiem, że niektórzy już zdążyli się oburzyć. Bo jak to tak? Znowu czepiamy się facetów i wytykamy im błędy? Przecież kobiety też mają swoje za uszami! Halo, policja, proszę przyjechać do internetu.


Krótko: obserwujemy społeczną zmianę, a jak to bywa ze zmianami społecznymi, są powolne, z początku symptomatyczne, z czasem dopiero nabierają rozpędu i albo rozbijają się o ścianę, albo stają się nową normą. Jesteśmy na etapie obserwacji, na którym trudno wyrokować, że, jak wskazuje wiele kobiet, "współcześni faceci to ofermy". Coś się zmienia, jakaś tendencja zaczyna dominować.
Obserwujemy zatem, jak kobiety sprzeciwiają się patriarchalnym normom, gdzieś w tym wszystkim jest feminizm, a także coraz bardziej piętnowany seksizm. Przy okazji dane pokazują, że mężczyźni poupadają na zdrowiu psychicznym i coraz częściej pojawiają się głosy, że zaczynają być grupą dyskryminowaną.

Co to znaczy być mężczyzną w 2020 roku? – pyta brytyjski "Guardian". Nie ma oczywiście jednej odpowiedzi na to pytanie, a temat jest o wiele bardziej skomplikowany, niż mogłoby się wydawać. Bardzo powoli demontowane są stereotypy o mężczyznach, jakoby byli "z zasady" agresywni, dominujący, pozbawieni emocji i nastawieni jedynie na seks ("toksyczna męskość").

Badania sugerują, że współczesny facet nadal uważa, że to on, a nie kobieta, powinien być "głównym żywicielem rodziny", a przewrót w tradycyjnych rolach społecznych i ekonomicznych podważa samoocenę i zdrowie psychiczne mężczyzn. Pierwsze symptomy oddziaływania zmian (na które składa się oczywiście szereg czynników) możemy zauważyć w statystykach.

W 2018 roku mężczyźni umierali w wyniku samobójstwa 3,5 razy częściej niż kobiety. Biali mężczyźni to 70 procent zgonów samobójczych. Jednocześnie pokutują wychowanie w nurcie "twardego faceta" i "chłopaków, którzy nie płaczą", a także nieobecność wzoru do naśladowania. Wpływ na sytuację mają również przemocowi ojcowie i cały patriarchalny bagaż, który działa negatywnie nie tylko na kobiety.

Może zatem dochodzimy do punktu, że i mężczyźni coraz śmielej sprzeciwiają się narzuconym zasadom i po prostu otwarcie przyznają, że daleko im do MacGyvera?

Problem kobiet czy problem facetów?

Fora i grupy dla kobiet pękają w szwach. "Współczesny facet to nie materiał na męża", "jest niezaradny, nic nie potrafi sam załatwić", "kran przecieka, a on wzywa fachowca, bo nie potrafi zmienić uszczelki", "rezygnuję z randkowania, bo co jeden to gorszy". Aż chciałoby się zanucić tendencyjne "gdzie ci mężczyźni"...

A może to właśnie są ci "nowi" mężczyźni? Ci, którzy tak, jak kobiety, zrywają z patriarchatem i mówią otwarcie: "Jestem facetem, ale nie zamierzam podporządkowywać się zasadom, które nie są moje?", "Hej, nie lubię majsterkować i nie chcę udawać, że jest inaczej"?

Jednocześnie faceci odbijają piłeczkę i zarzucają kobietom, że "bawią się w księżniczki" (co drugi opis na Tinderze to "jak jesteś księżniczką, to wypad"), którym wszystko trzeba podstawić pod nos, że są atencyjne, "za bardzo wyzwolone" i skupione na sobie (głównie swoim wyglądzie na Instagramie).

Jesteśmy do bani?

Wszystkie zarzuty mogą być oczywiście prawdą, ale najistotniejsze jest to, że ta przepychanka damsko-męska ujawnia dwie smutne rzeczy. Po pierwsze nie potrafimy budować zdrowych związków i zamiast poznawać nową osobę, próbujemy "podciągnąć ją" pod znane nam schematy. Po drugie nieograniczony dostęp do przedmiotów i usług sprawił, że coraz mniej robimy, a coraz więcej kupujemy.

Stąd kobiety bez oporów zamawiają jedzenie, a faceci fachowca. Nie musimy gotować, nie musimy naprawiać, ani majsterkować. Jednak zmiany zewnętrzne postępują szybciej niż wewnętrzne, więc mentalnie nadal mocno osadzeni jesteśmy w stereotypowych rolach płciowych (facet powinien/kobieta powinna).
W zarzutach kobiet o brak zaradności u facetów silnie wybrzmiewa jednak wątek nie tylko niechęci do wykonywania prac w gospodarstwie domowym, co wychowanie przez "nadopiekuńczą mamusię" i brak męskiego wzorca.

Syn zatem dostaje od matki poczucie, że kobieta wszystko za niego zrobi, od ojca natomiast nie dostaje podstawowych umiejętności (drobne naprawy, radzenie sobie w różnych sytuacjach, wyrażanie emocji). A potem syn zakłada Tindera.

Dorosły chłopczyk chce bawić się w dom

– Coraz więcej jest takich dorosłych chłopczyków, którzy ciągle są związani pępowiną z mamusią i nie wyobrażają sobie jej odcięcia. W związku z kobietą chcieliby, aby zastępowała im mamusię i była bardziej opiekunką, sprzątaczką, pielęgniarką, kucharką niż partnerką, kochanką i żoną. Winne za ten stan rzeczy są właśnie te zaślepione mamusie, które robią ze swoich syneczków zniewieściałych nieudaczników życiowych – przeczytałam pod jednym ze swoich artykułów.

Dotyczył on "pozdrowienia mamuś", które udostępniły tysiące osób. – Cieszę się, że dałyście swoim synkom gwiazdkę z nieba. Przykro mi, że odebrałyście im jaja. Teraz mamy facetów, którzy z wizerunkiem drwala nie potrafią posługiwać się siekierą. Z wizerunkiem siłacza, nie potrafi unieść żadnych problemów. Ulicznego wojownika, który nie potrafi zawalczyć o siebie samego. Wymuskanego przystojniaczka, który sp***dala przed każdym, życiowym brudem – napisał Jakub "Czarodziej.

Daleko mi do agresywnej retoryki tego pana, ale komentujący w większości potwierdzają: coś w tym jest. Potwierdzają to również osoby, które w ostatnich latach aktywnie randkują. Są to oczywiście wnioski oparte na doświadczeniach tych konkretnych osób, gdy jednak śledzi się temat, to trudno nie odnieść wrażenia, że coraz więcej randkujących kobiet krytycznie zwraca na to uwagę. Na facetów, którzy nie wiedzą, czego chcą, są niezdecydowani i niezaradni.
Czytaj także: Wcale nie kochasz swojego partnera, ale... jego wyobrażenie. 10 sygnałów, że żyjesz marzeniami
Ktoś mógłby teraz zarzucić, że sytuacja jest bardzo podobna z męskiej perspektywy: to kobiety są bierne, nudne i nie potrafią zrobić omleta. I pewnie byłaby to racja, bo funkcjonujemy w społeczeństwie – naczyniu połączonym.

Wymiana umiejętności

Jednak jedyną perspektywą, której mogę być pewna, jest moja własna. A dla mnie zaradność jest ważna z dwóch powodów. Pierwszy jest taki, że sama świetnie sobie radzę. Drugi... nie radzę sobie świetnie ze wszystkim. Lubię mieć poczucie, że facet wie, co robi i uzupełnia moje braki, dlatego skoro ja jestem "ofermowata", to decyduję się raczej na relacje z tymi "nieofermowatymi". I uważam, że właśnie ta "wymiana umiejętności" jest jedną z fajniejszych rzeczy w związku.

I nie jest tak, że każda ze stron ma być świetna we wszystkim, jednak z relacji kobiet wynika, że często za tymi dwiema lewymi rękoma do "drobnych napraw" idzie coś więcej. Uciekanie od obowiązków, niechęć do podjęcia inicjatywy, unikanie udzielenia pomocy czy rozwiązania problemu.

Tak stajemy się jedynie biorcami tego, co dobre i przyjemne, a nie dajemy wsparcia, opieki, poczucia bezpieczeństwa. A chyba o elastyczne łączenie tych dwóch sfer głównie chodzi, prawda?