Jak wygląda akcja poszukiwawcza Jana Lityńskiego? Drony, 100 policjantów i strażaków [KULISY]

Monika Piorun
Zgłoszenie o prawdopodobnym utonięciu mężczyzny w rzece Narew służby ratunkowe otrzymały w niedzielę kwadrans przed godz. 17 od pary, która spotkała przemoczoną kobietę z psem. Do akcji poszukiwawczej zaangażowano w sumie stu policjantów oraz strażaków. Użyto też drona. Nad ranem wznowiono szukanie ciała Jana Lityńskiego — 75-letni polityk ześlizgnął się do wody próbując uratować ukochanego czworonoga.
Zdjęcie ilustracyjne z okolic rzeki Narew. To właśnie w tym miejscu pod Janem Lityńskim, który ruszył na ratunek psu, załamał się lód. Szczegóły akcji poszukiwawczej ciała polityka. Fot. Agnieszka Sadowska / Adam Kozak / Agencja Gazeta


Do tragicznego wypadku doszło w okolicach Borsuk nad Narwią, około 50 km od Warszawy. To właśnie tam Jan Lityński spędzał ostatni weekend z żoną w należącym do niego domku letniskowym — ustalił portal wpu24.pl.


W niedzielne popołudnie małżeństwo wybrało się na spacer wzdłuż rzeki razem z 3 psami. W pewnym momencie pod jednym ze zwierząt załamał się lód. Jan Lityński natychmiast ruszył na pomoc zwierzęciu, niestety sam wpadł do wody. Wszystko wydarzyło się na oczach zszokowanej żony, której nie udało się uratować topiącego się męża.

Dopiero w okolicach pobliskiej oczyszczalni ścieków przemoczoną kobietę zauważyła przypadkowo inna para, która natychmiast zadzwoniła po pomoc na numer 112. W zgłoszeniu nie podano precyzyjnie miejsca, w którym doszło do wypadku — podaje pultusk24.pl.

Żona Lityńskiego była w szoku i krzyczała, że jej mąż utonął. Nie była w stanie podać dokładnie, gdzie doszło do tragedii. Służby ratunkowe dotarły na miejsce po śladach na śniegu, które zlokalizowano w okolicy wału przeciwpowodziowego na wysokości ulicy Wyszkowskiej.

Dron na podczerwień, sonar, nurkowie i helikopter: akcja poszukiwawcza ciała Jana Lityńskiego

Pod politykiem, który ruszył na ratunek psu, załamał się lód i wpadł w głębinę pomiędzy odcinkiem od mostu Obrońców do wsi Grabówiec (oddalonej około 3 km od centrum Pułtuska) — taki obszar wyznaczono do przeszukiwania podczas akcji poszukiwawczej, do której zaangażowano w sumie około 100 policjantów i strażaków oraz ochotników z OSP.

Znalezienie osoby, która wpadła do wody w takim miejscu — zwłaszcza podczas roztopów — jest bardzo trudne. Nurt rzeki pod lodem może być bardzo silny, a dno nie jest równe. Choć często woda jest dosyć płytka, to łatwo trafić na głębinę. Najprawdopodobniej wpadł w nią Jan Lityński.

Służby ratunkowe użyły specjalnych bosaków oraz sonaru i drona na podczerwień. Pod wodę zeszli też nurkowie, ale dosyć szybko zrobiło się ciemno. Po dwóch godzinach intensywnych poszukiwań ciała, akcję przerwano. Wznowiono ją nad ranem, a do poszukiwań włączono ekipę lecącą helikopterem oraz grupę ratowniczą na quadach.

Rzecznik Komendy Głównej Policji Mariusz Ciarka w rozmowie z TVN24 potwierdził, że od rana w akcji poszukiwawczej biorą udział m.in. 3 grupy nurków oraz funkcjonariusze Państwowej Straży Pożarnej na łodziach oraz na specjalnych saniach lodowych. Wkrótce ma do nich dołączyć policyjny śmigłowiec.

Dotąd nie udało się odnaleźć ciała Jana Lityńskiego.



Wpadł do wody, bo chciał uratować psa. Schronisko żegna Lityńskiego



— Nie żyje pan Jan Lityński. Zginął, ratując na rzece Narwii swojego psa, pod którym załamał się lód. Państwo Lityńscy kilka lat temu adoptowali od nas dwie suczki. Później uratowali od śmierci psa - samca. Straszna tragedia — napisali tuż po ogłoszeniu informacji o śmierci polityka przedstawiciele Fundacji Azylu pod Psim Aniołem w Warszawie-Falenicy.
Jan Lityński kochał psy i nie wyobrażał sobie bez nich życia. Zginął próbując ocalić życie jednego z ukochanych czworonogów. źródło: wpu24.pl / pultusk24.pl / TVN24

Dowiedz się więcej: