Titanic tonie, a orkiestra gra. Dlaczego Platforma Obywatelska już dla mnie nie istnieje

Eliza Michalik
publicystka
Kolejni posłowie, jak Tomasz Zimoch, odchodzą z Platformy Obywatelskiej, a PO zamiast zadać proste pytanie "dlaczego?" woli utyskiwać na podłość ludzkiej natury. Efektowne? Być może. Ale polityczna skuteczność tej metody będzie zerowa.
Eliza Michalik ostro o PO Fot. Jakub Porzycki / AG
To naprawdę powinno być teraz dla PO najważniejsze pytanie: Co sprawiło, a raczej sprawia, że największa partia opozycyjna straciła atrakcyjność w oczach wcale nie najpośledniejszego posła? I straci u kolejnych?

Powinno, bo to nie są wypadki przy pracy, to jest trend. Osobiście mało mnie to wzrusza, bo od dawna uważam, że Platforma to partia, która już nie istnieje, już jej nie ma, tylko sama jeszcze o tym nie wie, ale z kronikarskiego i publicystycznego obowiązku warto jednak odnotować, że Titanic tonie, a orkiestra gra. Gra nawet wtedy, gdy spuszczane są szalupy ratunkowe, a ci, dla których szalup zabrakło wskakują w panice do zimnego politycznego morza.


Niczym innym niż taką grą, nie jest aroganckie i obraźliwe stwierdzenie Borysa Budki, któremu ewidentnie puściły nerwy (a w tych trudnych czasach powinien je mieć jak postronki), że „nie warto stawiać na celebrytów" (pod adresem Zimocha).
Czytaj także: To już oficjalne: Tomasz Zimoch odszedł z KO! Od teraz jest posłem niezrzeszonym
Po pierwsze Zimoch to nie żaden celebryta, tylko kompetentny i ceniony komentator sportowy - bo jeśli kryterium „celebryckości” ma być rozpoznawalność, to sam szef PO jest większym celebrytą niż Zimoch, a po drugie, to przecież PO zaprosiła Zimocha na listy, nieprawdaż? Więc co? Sama popełniła tak głupi błąd i zlekceważyła w ten sposób wyborców? No to dopiero byłaby kompromitacja.

Zresztą, jest w wypowiedzi Budki, oprócz bezsilnej złości, także niekonsekwencja, bo narzekając na celebryckość Zimocha, pochwalił równocześnie... Szymona Hołownię, czyli faceta, który przed wejściem do polityki faktycznie był celebrytą pełną gębą, bo zarabiał na życie dosłownie pokazując się w mediach.

Czytaj także: Budka dosadnie skomentował odejście Zimocha: "Nie powinno się stawiać na celebrytów"

Można też rzecz jasna snuć spiskowe teorie rodem z TVP Info, że wszystko to robota Donalda Tuska, bo w otoczeniu choćby Ruchu Polska 2050 są jego ludzie, którzy w tajny sposób z premedytacją szkodzą PO, namawiając posłów do odejścia, żeby rozbić klub, ale szczerze mówiąc - jakim trzeba być kompletnym politycznym desperatem, żeby wierzyć TVP Info? Poza tym - strasznie dużo byłoby z tym zachodu, a zysk niepewny i rozłożony w czasie.

Pozostaje więc jedna, najbardziej prawdopodobna odpowiedź na pytanie, dlaczego szeregi PO topnieją, a poparcie dla tej potężnej niegdyś partii nie przekroczyło od dawna 18 procent, a dla „złego” PiS rzadko spada poniżej 30. PO po prostu sobie nie radzi na politycznym rynku. Ma gorszą ofertę, nie korzysta z okazji, brak jej nowych pomysłów, traci wyczucie odbiorców i nie nadąża za trendami, a przecież powinna je wyprzedzać.

Nie ma tu spisków, ani działania wrogich i potężnych, acz ukrytych sił, jest popełnianie podstawowych błędów merytorycznych, marketingowych i strategicznych, które każdego pociągnęłyby na dno, Kaczyńskiego i PiS też, gdyby zaczął je popełniać.

Nie robią tego, co jest skuteczne: nie wytykają PiS głośno i konsekwentnie błędów, nie nagłaśniają, pozwalają ważnym aferom i tematom umierać po dwóch dniach, komunikują się z ludźmi i mediami na nudnych konferencjach prasowych w ciągle tych samych nudnych garniturach, epatują do znudzenia mężczyznami - wszędzie, gdzie się nie spojrzy, o wszystkim, o prawach kobiet i aborcji też, rozmawiają w PO mężczyźni w średnim wieku (kompletny brak szacunku i wiarygodności), we władzach partii też pierwsze skrzypce grają mężczyźni, i wśród liderów.

Tolerują w swoich szeregach kościelnych lizusów, którzy nawet w obliczu krycia pedofilii potrafią powiedzieć, że Kościół spełnia ważną rolę i jest potrzebny - co kompletnie rujnuje spójność i wiarygodność przekazu, takiego jak z pakietem praw kobiet. Robią to, co robi konkurencja (PiS) i zawsze są o krok za nią - szkoda im wydać większe pieniądze na PR i strategie, doradców z prawdziwego zdarzenia, oszczędzają, więc nigdy nie będą mieć naprawdę dobrego politycznego produktu.

Nie potrafią podjąć ryzyka, a bez tego nie ma ani rozwoju, ani zwycięstwa. Kiszą się w własnym sosie licząc po cichu, że problem się sam rozwiąże, czyli a) Jarosław Kaczyński wreszcie umrze b) w jego partii w końcu sami zagryzą się na śmierć.

Czy to nie żałosne?