"Póki co nie wstrzymujemy zabiegów". Ten apel NFZ wzburzył Polaków i wywołał ogromne kontrowersje

Katarzyna Zuchowicz
Planowe zabiegi i świadczenia medyczne powinny zostać wstrzymane – dowiedziała się w poniedziałek cała Polska. Wiele osób przecierało oczy ze zdumienia. Wszyscy, tak po ludzku, mają już dość i emocje biorą górę. Wiele szpitali zapowiedziało też, że na razie nie odwołują zabiegów. Ale trzecia fala pandemii szaleje, szpitale zaczynają pękać w szwach. Ja to wszystko odbierać?
Narodowy Fundusz Zdrowia, na polecenie ministra zdrowia, wydał zalecenie "ograniczenia do niezbędnego minimum lub czasowego zawieszenia udzielania świadczeń wykonywanych planowo". Rekomendacja wywołała kontrowersje. Fot. Jakub Orzechowski / Agencja Gazeta


– Obrazek, w którym buduje się poczucie zagrożenia dla pacjentów niecovidowych, jest obrazem fałszywym. Decyzja jest po to, aby uwolnić miejsca intensywnej terapii, ale też uwolnić specjalistów – tłumaczył w środę minister zdrowia. To na jego polecenie Narodowy Fundusz Zdrowia wydał zalecenia, które mają zapewnić dodatkowe łóżka szpitalne dla pacjentów, wymagających pilnego przyjęcia. Przypomnijmy, nie dotyczą pacjentów onkologicznych.


Jednak wielu Polaków to nie przekonuje. Mimo rekordowych statystyk zachorowań mają dość, że niecovidowych pacjentów od ponad roku traktuje się tak, że wielu z nich ma dziś właśnie takie poczucie. Rekomendacja o wstrzymywaniu zabiegów tylko je nasiliła i wywołała kontrowersje.

"To smutne wieści dla tysięcy pacjentów z chorobami przewlekłymi, niewiele ponad miesiąc po złagodzeniu poprzednich ograniczeń", "Do kiedy poczekają? No chyba że nie doczekają" – takie reakcje znajdziemy pod wpisem MS.

Jak reagują szpitale


Również wiele szpitali zapowiedziało już, że póki jest to możliwe, na razie niczego nie wstrzymują. Takie głosy dochodzą z całego kraju. Warszawa, Kraków, Rybnik, Kraśnik... "Większość szpitali w Polsce na razie nie ogranicza planowanych zabiegów" – donosi Puls Medycyny.

– Ponieważ mamy dużą kolejkę oczekujących pacjentów bólowych, z dolegliwościami kręgosłupa, na chwilę obecną nie zawiesiliśmy tej działalności. Jest ona ograniczona, natomiast nie jest wstrzymana całkowicie – mówi na Temat dr Marcin Mikos, zastępca dyrektora Szpitala Specjalistycznego im. J. Dietla w Krakowie.

Dodaje, że dużo jest też wykonywanych zabiegów onkologicznych u pacjentów z guzami rdzenia kręgowego, układu stawowego, przerzutów do kości. – W związku z tym tych zabiegów po prostu nie możemy wstrzymać – podkreśla.

Krakowska placówka ma niewielki kontrakt na działalność planową – tylko na ortopedię i neurochirurgię. – Dokąd jest to możliwe, to te zabiegi wykonujemy. Być może zawiesimy je całkowicie, tak jak było to podczas drugiej fali pandemii, ale na chwilę obecną, zwłaszcza u pacjentów z ogromnymi dolegliwościami bólowymi, z porażeniem wynikającym z dysfunkcji kręgosłupa, te zabiegi po prostu muszą być wykonane. Nie ma gdzie tych pacjentów odesłać. A oni nie mogą czekać, bo to może doprowadzić do trwałego kalectwa – zauważa wicedyrektor.

W czwartek w tym szpitalu było ponad 70 pacjentów z covidem. – To jest ogromny wysiłek, praktycznie są pojedyncze, wolne łóżka. Odział planowy jest oddzielony, przynajmniej na razie nie ma kolizji. Ale zagęszczenie pacjentów jest ogromne – mówi Marcin Makos.

Oczywiście warunki w każdym szpitalu są inne. Na przykład w Legnicy oddział zakaźny jest poza obiektem głównym szpitala i – jak informował portal e-legnickie.pl, cytując rzecznika tamtejszej placówki – planowe zabiegi nie mają wpływu na ilość łóżek do wykorzystania.

"W tej chwili mamy jeszcze pewien bufor, a mając na uwadze, że przez pandemię kolejki oczekujących znacznie się wydłużyły – dopóki będzie to możliwe – nie będziemy wstrzymywać ani przyjęć planowych, ani zabiegów planowych. Mamy jednak świadomość, że sytuacja jest dynamiczna i ta decyzja może się zmienić" – powiedział Tomasz Kozieł.

"Mamy pandemię, rozsądne zalecenie"


Rekomendacja Ministerstwa Zdrowia jest tylko zaleceniem. Nie ma w tej sprawie rozporządzenia. Ale emocje wokół niej są ogromne. Jedni są oburzeni, inni rozsądnie tłumaczą jej zasadność. Tym bardziej, trzecia fala szaleje i w szpitalach zaczyna brakować łóżek. Również w Szpitalu Narodowym brakuje łóżek.
Czytaj także: Dramat w Warszawie. W szpitalu na Stadionie Narodowym brakuje łóżek dla pacjentów

Na liście MSZ są m.in. duże zabiegi korekcyjne kręgosłupa oraz endoprotezoplastyka dużych stawów.

– Jeśli są to zabiegi, które mogą poczekać, to myślę, że w tym momencie jest to rozsądne zalecenie. Jeśli chodzi o endoprotezoplastykę dużych stawów to kolejki w Polsce w ostatnich latach znacząco się zmniejszyły. Mamy rekordową liczbę zachorowań. Nie wiem, czy to jest dobry pomysł, by podejmować w tej chwili ryzykowne operacje, które same z siebie mogą być zagrożeniem dla życia zwłaszcza u osób starszych. Komplikacje sercowo-naczyniowe są wpisane w ryzyko operacji. Chorzy muszą wtedy trafić na OIOM. Jeśli tam nie ma miejsc, to co będzie się działo z tymi ludźmi? Myślę, że zalecenie wynikało z tego – mówi naTemat dr n. med Andrzej Mioduszewski, ortopeda-traumatolog, współwłaściciel i Kierownik Medyczny w Ortopedika Klinika Chirurgii Specjalistycznej, która z NFZ nie ma nic wspólnego.

Zwraca uwagę na jedną rzecz: – My operujemy. Ale mamy zasadę, że operujemy tylko takich pacjentów, z których potencjalnymi komplikacjami jesteśmy w stanie poradzić sobie sami. Jeśli mamy pacjenta, który ma obciążenia, choroby towarzyszące, jest w starszym wieku, to w tej chwili lepiej jest odłożyć zabieg. Bo w razie czego, nie ma gdzie zwrócić się o pomoc, bo OIOMY-y są zajęte. Opinie są podzielone, ale przy okazji pacjenci wskazują na wiele innych problemów, o których głośno się nie mówi.

Można poczekać z zabiegiem, czy nie


– Słyszałam informację, że krakowskie szpitale nie zgodziły się na zaprzestanie wykonywania zabiegów planowych i uważam, że to bardzo słuszna decyzja. Wydaje mi się, że w tym momencie ginie o wiele więcej osób z powodu niewykonania pewnych czynności niż z powodu covidu. Dla mnie jest to niezrozumiała sytuacja – reaguje w rozmowie z naTemat Iwona Mazur, prezes Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Osób Dializowanych.

Na liście zabiegów, które Ministerstwo Zdrowia rekomenduje, by ograniczyć do
niezbędnego minimum lub czasowo zawiesić, jest m.in. nefrektomia, czyli
chirurgiczne usunięcie nerki.

– To najczęściej nie jest zabieg nagły, ratujący życie. Ale jeśli jest to zabieg planowy, to znaczy, że należy go wykonać. Jeśli znowu przeciągnie się w czasie, może mieć to bardzo negatywne konsekwencje tak, jak wszystkie inne zabiegi planowe. Uważam, że absolutnie jest to krzywdzące dla ludzi oraz jest ryzykiem dla zdrowia i życia – podkreśla Iwona Mazur. Rozmawiałyśmy 11 marca, akurat w Światowym Dniu Nerek. Nasza rozmówczyni przy okazji zwraca uwagę na poważny problem: – Dzisiaj nic się o tym nie mówi, a przewlekła choroba nerek jest chorobą cywilizacyjną, która dotyczy od 12 do 14 proc. społeczeństwa, czyli ok. 4,5 mln Polaków. Leczonych jest ok. 40 tys., a gdzie reszta? Cyfry są straszne, to wierzchołek góry lodowej. Nie ma żadnej edukacji na ten temat i propagowania badań profilaktycznych. Wnosiliśmy do Ministerstwa Zdrowia prośbę o włączenie badania klirensu kreatyniny do badań do pracy. Dostaliśmy odpowiedź prawie po roku, że jest to  bezzasadne.

Dodała: – Rocznie z powodu przewlekłej choroby nerek umiera w Polsce około 80 tys. osób. Proszę porównać to z danymi z pandemii. One są zupełnie nieporównywalne. Ale do tego już się przyzwyczailiśmy. Gdy ktoś umrze na zawał serca, czy nerki, to jest to norma. A gdy umrze na covid to jest larum.

Na liście zaleceń Ministerstwa Zdrowia jest też m.in. histerektomia, czyli operacja usunięcia macicy, stosowana najczęściej w leczeniu chorób nowotworowych takich jak: rak szyjki macicy, jajnika, endometrium, ale też przy mięśniakach macicy.

– Zabiegi wykonywane przy mięśniakach macicy mogą poczekać. Pacjentki niejednokrotnie, po konsultacji z lekarzem, przekładały je z powodów zawodowych, czy innych. Chyba, że mięśniaki były na tyle duże, czy występowały intensywne krwawienia, że zagrażały zdrowiu pacjentki. Poczułyśmy się jednak uspokojone w związku z informacją, że w przypadku chorób onkologicznych zabiegi nie będą przekładane, że czas, który się liczy w onkologii, brany jest pod uwagę – mówi na Temat Alina Pulcer, prezes Stowarzyszenia Kobiet z Problemami Onkologiczno-Ginekologicznymi
Magnolia.

Przy okazji zwraca jednak uwagę na inny problem: – Oddziały ginekologiczne nie są dziś tak obłożone jak przed pandemią. Jest mniejsza zgłaszalność kobiet do ginekologów. Jesteśmy tym zaniepokojone. Dostęp do gabinetów był bardzo ograniczony w 2020 roku, taki stan trwa nadal. Z danych NFZ wynika, że w 2020 roku ilość cytologii, która została wykonana w stosunku do zamówień to 14 proc. W poprzednich latach było 44 proc., czyli ilość wykonanych badań cytologicznych bardzo spadła. Taka sytuacja jest zastraszająca. Obawiamy się, że w momencie, gdy diagnostyka wróci do normy, będzie olbrzymia liczba osób, u której może być zdiagnozowany nowotwór.

Opozycja krytykuje zalecenia MZ


I teraz pytanie, kto jest winien takiej sytuacji? Czy tylko trzecia fala pandemii? Opozycja ostro uderza w rząd. "Przez rok nie została ustalona konkretna strategia, która by przygotowywała system opieki zdrowia do sytuacji jaką mamy" – grzmią w PO. Posłowie Michał Szczerba i Dariusz Joński pojechali do Kielc, pokazali zamknięty szpital tymczasowy, przedstawili koszty powstania takich szpitali. "Jak to możliwe, że w środku trzeciej fali co trzeci szpital tymczasowy jest zamknięty?" – pyta poseł PO. – Nie może być tak, że pod płaszczykiem walki z covidem Polacy będą masowo umierać z powodu braku dostępu do normalnych procedur medycznych – mówił w tym czasie w Nysie poseł Witold Zembaczyński. Ostrzegał, co może nas czekać w przypadku ograniczania zabiegów planowych.

– Zatrważające statystyki zgonów wynikały wtedy nie tylko z pandemii, ale też z braku dostępu do planowanych zabiegów, procedur, do leczenia. To spowodowało, że Polska staje się czarnym punktem śmierci na mapie Europy – przekonywał.

"Zalecenie NFZ, by maksymalnie ograniczyć lub wstrzymać zabiegi planowe, z pewnością zwiększy liczbę zgonów z powodu chorób innych niż COVID–19" – ostrzegała w RMF FM prof. Alicja Chybicka, lekarka i senator z KO.

– Myślę, że w trakcie epidemii każdy, w tym w szczególności politycy, powinien być wstrzemięźliwy w wyrażaniu swoich poglądów, by nie straszyć społeczeństwa. Ta decyzja była podyktowana potrzebą ochrony życia i zdrowia ludzi – odpowiedział na to w wp.pl rzecznik Ministerstwa Zdrowia Wojciech Andrusiewicz.

Pytanie, czy Polacy poczuli się uspokojeni.