Ta książka powinna być lekturą obowiązkową. Uniknęlibyśmy pandemii?

Monika Przybysz
Zanim weźmiecie do ręki “Zarazę” Davida Quammena, poważnie się zastanówcie: najpierw nad tym, jak bardzo przeraża was koronawirus, a następnie nad tym, jak okrutnie irytuje was fakt, że nie możecie zrobić nic, aby przestał rządzić naszym codziennym życiem. Przemyślane? Świetnie. W takim razie Quammen — człowiek, który “przewidział” pandemię — ma dla was wiadomość.
Fot. 123rf.com / filmfoto

Pandemia to nasza wina

Polskie wydanie “Zarazy” właśnie trafia do księgarń i z dużą dozą prawdopodobieństwa można przypuszczać, że nie jest to jedyny przykład, do którego Quamenn w ostatnim czasie sprzedał prawa autorskie.


Fakt, że o jego dzieło mogliby bić się wydawcy z całego świata nie powinien dziwić. Abstrahując na chwilę od tematyki, “Zaraza” to książka z gatunku niemożliwych: wciągająca niczym najlepszy thriller, choć — w teorii — przynależna do półki z nudnawą etykietą: “literatura popularnonaukowa”.

Napisana przystępnym językiem, ironiczna, miejscami dowcipna, choć głównie przerażająca, “Zaraza” poprowadzi was śladami naukowców badających goryle w amazońskiej dżungli, łapiących nietoperze w chińskich grotach czy przetrząsających owiane złą sławą azjatyckie “mokre targi”.

Niecodzienna marszruta? Cóż, nie może być inaczej. Quammen tropi bowiem “najskuteczniejszych zabójców naszych czasów”, czyli… wirusy.

A właściwie należałoby powiedzieć: “tropił”, bo “Zaraza” po raz pierwszy ukazała się drukiem w roku 2012, czyli w czasach, w których po przeczytaniu na przykład takiego fragmentu po plecach nie przebiegał nam zimny dreszcz:

Czego nauczyła nas epidemia SARS? W pracach tego drugiego rodzaju przewija się następująca myśl: „ludzkość cudem uszła cało”. Bo przecież wydarzenia mogły przybrać znacznie gorszy obrót. SARS w 2003 roku było epidemią, a nie globalną pandemią. Osiem tysięcy przypadków to stosunkowo niewiele jak na tak zaraźliwego wirusa. Zmarły 774 osoby, a nie 7 milionów.

Fot. materiały prasowe

Lekcje, których nie odrobiliśmy

Część książki, poświęcona epidemii SARS, która w 2003 roku wybuchła w Hongkongu, kończy się następującą konkluzją:

Znacznie bardziej mroczna opowieść będzie najprawdopodobniej dotyczyła nie tego wirusa, lecz innego. Kiedy pojawi się Następna Wielka Katastrofa, jej czynnik sprawczy będzie się zachowywał według tego znacznie groźniejszego wzorca: wysoka zaraźliwość będzie poprzedzać dostrzegalne objawy. Dzięki temu nowy mikrob przejdzie przez miasta i porty lotnicze niczym anioł śmierci.

Czytając “Zarazę” dzisiaj, trudno powstrzymać emocje: z jednej strony, jako laicy, możemy poczuć się oszukani. Jak to możliwe, że “wszyscy” wiedzieli o zbliżającej się katastrofie, ale nic z tym nie zrobili? Problem w tym, twierdzi Quammen, że tych, którzy już lata temu wieszczyli katastrofę, słuchać chciało niewielu, a z pewnością nie decydenci, przyznający dotacje na badania naukowe prowadzone przez tak zwanych “łowców wirusów”:

Łowca wirusów najczęściej jest z wykształcenia biologiem terenowym o zaawansowanej znajomości weterynarii i ekologii lub fascynuje się poszukiwaniem odpowiedzi na pytania wymagające chwytania i badania zwierząt.

Dlaczego to właśnie biolodzy-tropiciele mieliby największe szanse w porę ostrzec nas przed zbliżającą się katastrofą? Aby to zrozumieć, tłumaczy Quammen, trzeba zdawać sobie sprawę z dwóch kwestii.

Po pierwsze, choroby zakaźne są wszędzie. “Chociaż mogą się wydawać okropne, wręcz makabryczne, w zwyczajnych warunkach są czymś tak samo naturalnym, jak to, co lwy robią z antylopami gnu i zebrami, lub to, co sowy robią z myszami” — przekonuje autor.

Po drugie, wirusy namiętnie podróżują, nierzadko dookoła świata, często w towarzystwie — dosłownie “w” naszym towarzystwie, a dokładniej — w nas samych.

Miejmy oko na dzikie stworzenia

“Kiedy patogen przeskakuje z jakiegoś zwierzęcia innego niż człowiek na człowieka i udaje mu się tam rozmnożyć, przez co niekiedy powoduje chorobę lub zgon, proces ten nazywamy zoonozą” — wyjaśnia autor “Zarazy”.

Wychodzi więc na to, że proces, który zapoczątkował obecną pandemię koronawirusa, nie tylko miał swoją naukową nazwę, ale i, na dobrą sprawę, nie był do końca dziełem przypadku. Naukowcy od dawna wiedzieli, że pewnego dnia natura postawi nas przed makabrycznym faktem dokonanym.

“Miejmy oko na dzikie stworzenia. Wdzieramy się na ich tereny, przypieramy do muru, eksterminujemy i zjadamy, więc ich choroby przeskakują na nas” — ten przytoczony przez Quammena cytat pochodzi z badania opublikowanego w 2008 roku.

Zbyt długo mieliśmy farta

“Nikt nie wie, dokąd powędruje kulka we flipperze. Równie dobrze za cztery dni liczba zachorowań może sięgnąć dziesiątek tysięcy. A za pół roku wuhańskie zapalenie płuc może odejść w niepamięć. Lub wręcz przeciwnie” — pisał Quammen pod koniec stycznia 2020 w artykule “To my wywołaliśmy epidemię koronawirusa”.

Ciekawe, czy spodziewał się, że ponad rok później tekst ten zyska nowe życie, jako wstęp do kolejnego wydania jego książki?

Pewnie tak, bo lektura “Zarazy” raczej nie pozostawia złudzeń: zbyt długo mieliśmy farta. Chwilowo skończyły nam się żetony i teraz to natura odbija kuleczkę we flipperze. Czy uda nam się odzyskać kontrolę? W książce być może nie znajdziecie odpowiedzi. Ale wskazówki, jak mogą potoczyć się kolejne miesiące — na pewno.

Artykuł powstał we współpracy z wydawnictwem Znak Literanova.