Ta grupa owiana jest tajemnicą. Tak kobiety ostrzegają się przed niebezpiecznymi "typami z Tindera"

Alicja Cembrowska
"Ależ byłam naiwna!" – pomyślałam, gdy całkowicie niedoświadczona założyłam konto na Tinderze i przekonałam się na własnej skórze, że w sieci naprawdę można być każdym. Stworzyć dowolną kreację, kłamać, wkręcać i udawać. Teoretycznie? Wiedziałam o tym doskonale. Praktycznie? Chyba musiałam to poczuć, by docenić myśl kombinatorską niektórych facetów. Na szczęście trafiłam na grupę, która chociaż odrobinę minimalizuje ryzyko wpadki.
Kobiety ostrzegają się przed niebezpiecznymi mężczyznami. Dla niektórych to powód do żartów Kristina Flour/Unsplash
Kto chociaż raz miał konto na profilu randkowym, wie, że to sport dla wytrwałych. Kilka razy spotkałam się z komentarzem, że "wy, kobiety, podejmujecie jednak większe ryzyko, bo prędzej facet skrzywdzi kobietę niż odwrotnie". Właśnie dlatego próbujemy minimalizować ryzyko. Nie jesteśmy tak chętne na spotkanie po trzech wiadomościach i brakuje nam tej męskiej lekkości w decydowaniu się na luźne propozycje "wpadnięcia na film".


Randkowałam w ciemno, starając się po prostu ufać intuicji. Aż w końcu trafiłam na grupę, dzięki której intuicję mogę popierać faktami. Dlaczego postanowiłam o niej napisać? Bo kilka dni temu jeden pan upublicznił skriny, "jak to niedobre dziewczyny obgadują facetów" i pochwalił się, że "ma tam swoje krety, które dostarczają mu dowodów". Dla niektórych był to powód do żartów i śmiechu.

Szczerze? Mam to gdzieś, pomimo tego, że przez "krety", czyli osoby wynoszące treści z grup zamkniętych, byłam dwukrotnie ofiarą szantażu i gróźb. Nie widzę nic złego w tym, że jest miejsce, dzięki któremu, chociaż jedna kobieta uniknie skrzywdzenia.

Krótkie wprowadzenie.

Typ "a, ukradnę zdjęcie"


Mężczyźni na Tinderze MASOWO kradną zdjęcia atrakcyjnych modeli lub po prostu facetów z Instagrama. Często decydują się na twarze niepopularne w Polsce. Mnie na przykład zdarzyło się rozmawiać z "aktorem porno". Myślałam, że to zwykły Michał, który ma urocze zdjęcie z kotem. Dopiero z grupy, gdy pojawiło się jego zdjęcie, dowiedziałam się, że pan z fotografii nie jest żadnym Michałem.

To chyba rodzaj informacji, która pojawia się na grupie najczęściej: "Dziewczyny, uważajcie na fejkowe konto". Zaoszczędza to reszcie czasu. Widzę w aplikacji twarz takiego złodziejaszka i od razu "w lewo". Chyba że akurat mam ochotę mu napisać, że wiem, że jest fanem pożyczania wizerunków od innych mężczyzn. Najczęściej ochoty nie mam.

Typ tajemnica


Kolejna grupa to patologiczni kłamcy, którzy jednocześnie umawiają się z kilkoma dziewczynami, każdej obiecując wielką miłość i wyłączność. Opowiadają wymyślone historie, często ukrywają długi, żony, uzależnienia lub skłonność do zachowań przemocowych.

Z początku są niesamowicie uroczy, zainteresowani, poświęcają nowej wybrance dużo uwagi. W weekendy "muszą nadrobić zaległości w pracy" lub mają "wyjazd służbowy". W rzeczywistości najczęściej faktycznie jest to "wyjazd", ale na zakupy. Z żoną.

Dobry manipulator potrafi miesiącami podtrzymywać obietnice, zabierać kobiecie czas, zwodzić, mamić perspektywą spotkania, roztaczać wizje, co to nie będzie się działo, jak W KOŃCU uda się spotkać. Nie będę winić kobiet, które mimo wszystko trwają w takiej znajomości, bo winny jest zawsze patologiczny kłamca.

Typ z problemem


Chyba najbardziej niebezpieczny. Trafiłam trzy razy, nikomu nie polecam. Najbardziej skrajne historie z Tindera to te, które dotyczą przemocy psychicznej i/lub fizycznej. Niestety kilku dziewczynom zdarzyło się pobicie. Innym namolne dążenie do stosunku, naznaczone przemocą (mocny uścisk, przytrzymywanie, agresywne namawianie).
Czytaj także: "Zgwałcę cię cyfrowo". O gwałcie cyfrowym w ogóle się nie mówi, a doświadcza go coraz więcej ludzi
Inne ostrzeżenia dotyczą panów, którzy dopuszczają się przemocy psychicznej: manipulacji, szantażu emocjonalnego, gróźb, wyzwisk. Są mili "do czasu". Po kilku fajnych spotkaniach zmieniają się w mściwą, zazdrosną, niebezpieczną maszynę, która zrobi wszystko, żeby cię zniszczyć. Bardzo często następuje to w momencie odmowy (seksu, kolejnego spotkania).

Dwa razy ostrzegłam przed takimi osobami. Dwa razy moje wpisy "wyciekły" z grupy i trafiły do "bohaterów", dla których gorsze niż to, co mi zrobili, było opisanie tego innym kobietom.

Znamy wasze twarze


Wiem, kogo powinnam unikać na Tinderze. Nie dlatego, że to "brzydcy chłopcy do wyśmiewania" czy tacy, którzy szukają jedynie uciech cielesnych, a dlatego, że są niebezpieczni.

I to jest istotą grupy. Kobiety chcą pomagać innym kobietom. Informować, że potencjalna randka z panem ze zdjęcia może mieć bolesne konsekwencje. Pod takimi wpisami najczęściej odzywają się inne ofiary konkretnego mężczyzny.

Tak w mojej głowie powstała mapa warszawskich osobistości, z którymi kontaktu mieć po prostu nie chcę. Nie bez powodu używam słowa "osobistości", bo niektórzy naprawdę mają "imponujące" doświadczenie w krzywdzeniu innych. Potwierdzone nie przez jedną, a kilka kobiet.

Trzeba również zdać sobie sprawę, że Tinder to miejsce, które uwielbiają mężowie ze słabą pamięcią, co to zapominają wspomnieć, że mają rodzinę. Ich taktyką, podczas konfrontacji z prawdą, najczęściej jest wyznanie "biednego szczeniaczka", który przechodzi kryzys w małżeństwie i oczekuje, że docenisz jego szczerość. Doceniamy, ale najpierw poinformuj żonę, że szukasz "bliskości i dyskretnej relacji" na boku.

Zdania na temat tego, czy takich osobników ujawniać przed żonami/dziewczynami, są podzielone. Niektóre kobiety wysyłają dowody, inne "nie chcą się wtrącać, więc tylko ostrzegają". Ciekawym zjawiskiem w aplikacji stało się również zakładanie kont ze zdjęciami mężczyzn, którzy oszukują kobiety. Są to jednak sytuacje skrajne i podejrzewam, że decydują się na nie głównie baaaardzo wkurzone żony.

Grupa idealna? Oj nie...


Grupa ma jednak jeden (no dobra, dwa) duży minus. Krety. To osoby, które z jakiegoś powodu uważają, że opisywanie przemocowych zachowań mężczyzn i dzielenie się trudnymi doświadczeniami to wielka zbrodnia.

Kilka dziewczyn z grupy miało nieprzyjemności, gdy skriny dotarły do opisywanego faceta. Wyzwiska, grożenie sądem, "dojechanie", próby "zrobienia syfu w pracy", zakładanie fałszywych kont i gnębienie za ich pośrednictwem.

Niektóre kobiety czują się w obowiązku poinformować kolegę, że pani X ostrzegła, że kolega to ma problem z agresją, a wyjątkowo ceni wyrafinowane metody niszczenia psychicznego (zaznaczę tylko, że np. socjopaci potrafią latami ukrywać swoje możliwości przed bliskimi, dlatego nieraz tak trudno uwierzyć, że "ten zawsze miły chłopak z sąsiedztwa" lubi uderzyć czy miesiącami kogoś prześladować). Istnieje też prawdopodobieństwo, że na grupie są mężczyźni, ukrywający się za fejkowymi "damskimi" kontami.

Drugim problemem są oczywiście kobiety, które nie do końca rozumieją ideę inicjatywy. Oczywiście nie można generalizować: nie każdy facet to oprawca, nie każda kobieta to ofiara. Zdarzają się panie, które obrażają kogoś z powodu wyglądu czy niewybrednie komentują preferencje – administratorki starają się jednak regularnie usuwać komentarze, które nie pasują do grupy. Nieraz z niej wyrzucają za nieprzestrzeganie regulaminu.

Jego najważniejszym punktem jest: "Starajmy się, aby ta grupa była używana zgodnie z założeniem, czyt. pomaganiu sobie nawzajem i ustrzeżeniu się przed "złymi ludźmi" – żadna z nas nie chce być oszukana, szczególnie wtedy, gdy pojawi się uczucie. Chociaż miejsce na stosowne żarty jest zawsze – śmiech to zdrowie".

Ostatecznie to po prostu miejsce, w którym wymieniamy się doświadczeniami złymi, ale i dobrymi. Niektórym się wydaje, że na grupie ujawniane są wstydliwe czy intymne fakty na temat mężczyzn, z którymi randkujemy. A tak nie jest. Ja doceniam, że dzięki kilkunastu obcym kobietom, udało mi się uniknąć kolejnych przykrych sytuacji i nie tracę czasu na kogoś, kto wyzwie mnie od "tępych szmat", bo nie chcę się spotkać po dwóch godzinach pisania.

Napisz do autorki: alicja.cembrowska@natemat.pl