Wyciekły nowe fakty ws. aktu oskarżenia Obajtka. Prokuratura Ziobry miała przepisać wniosek obrońcy

Anna Świerczek
"Gazeta Wyborcza" opublikowała kolejne szczegóły głośnej sprawy Daniela Obajtka. Z dokumentów, do których dotarli dziennikarze, wynika, że "prokuratura Zbigniewa Ziobry wycofała z sądu akt oskarżenia przeciwko Obajtkowi, przepisując czasami słowo w słowo wniosek obrońcy dzisiejszego prezesa Orlenu".
Prokuratura Zbigniewa Ziobry wycofała z sądu akt oskarżenia przeciwko Obajtkowi, przepisując przy tym wniosek obrońcy prezesa Orlenu. Fot. Dawid Żuchowicz / Agencja Gazeta
W poniedziałek 22 marca "Wyborcza" opublikowała kolejny artykuł ws. Obajtka. Podano w nim szczegóły aktu oskarżenia, jaki prokuratura Zbigniewa Ziobry, ministra sprawiedliwości w rządzie PiS, wycofała z sądu.
W najnowszym artykule dziennikarze "Wyborczej" przeanalizowali treść dokumentu o umorzeniu sprawy Obajtka. Okazało się, że prokuratura Ziobry wycofała z sądu akt oskarżenia przeciwko Obajtkowi i innym osobom, przepisując – czasami słowo w słowo – wniosek obrońcy dzisiejszego prezesa Orlenu.

Decyzja o wycofaniu aktu zapadła 9 czerwca 2017 r. w małopolskim wydziale zamiejscowym Prokuratury Krajowej, a podpisał ją Tomasz Dudek. Ze zdobytych przez "GW" informacji wynika, że prokurator Dudek zaakceptował korzystną dla Obajtka – w dodatku zamówioną przez niego samego – prywatną opinię biegłej sądowej.


Co więcej, "jej autorka przyznała śledczym, że nie stanowi ona opinii biegłego sądowego w rozumieniu rozporządzenia ministra sprawiedliwości".

Prokuratura umarzając sprawę, nakazała za to wszcząć postępowania wobec śledczego oraz funkcjonariusza CBŚ, którzy rozpracowali gang Macieja C., ps. "Prezes". Z ustaleń gazety wynika, że śledczy przyjęli za prawdę słowa oskarżonych – w tym samego szefa groźnej grupy przestępczej Macieja C. – o tym, że wcześniejsze zeznania zostały na nich wymuszone przez funkcjonariusza CBŚ i prokuratora z Ostrowa Wielkopolskiego.

"Wyborcza" podkreśla przy tym, że chodzi wyłącznie o te zeznania, które obciążały Daniela Obajtka – resztę zostawiono, co gazeta szczegółowo opisuje w artykule Jarosława Sidorowicza i Pawła Figurskiego.

"Gazeta Wyborcza" zwraca jednocześnie uwagę, że opisywane wydarzenia miały miejsce w czasie, gdy Obajtek był już silnie związany z PiS. A czego dokładnie dotyczyła opisana przez dziennikarzy sprawa z 2017 r.?

Zdaniem śledczych Obajtek miał zarobić 700 tys. zł na lewym interesie przy zakupie granulatu dla Elektroplastu. Firma płaciła za tony surowca, którego nigdy nie dostała. Pieniądze z oszustw na granulacie miały być podzielone po połowie dla Macieja C. i Obajtka. Wójt Pcimia miał informować "Prezesa" m.in. o szczegółach ważnego gminnego przetargu, który szef grupy przestępczej chciał wygrać.
Czytaj także: "GW" ujawnia szczegóły wycofanego aktu oskarżenia: Obajtek i Maciej C. mieli wyłudzać pieniądze
Dodajmy, że sam Obajtek zaprzeczał wszystkim zarzutom, choć nie kwestionował spotkań z "Prezesem". Najważniejszy współpracownik "Prezesa" Jerzy R., jak wynika z ustaleń "GW", podtrzymał, że wręczył Obajtkowi 50 tys. zł łapówki.

Przypomnijmy, że 26 lutego "Gazeta Wyborcza" ujawniła pierwsze taśmy Daniela Obajtka. Z tekstu Pawła Figurskiego i Jarosława Sidorowicza wynika, że Obajtek, jeszcze jako wójt Pcimia, chciał wykończyć firmę swojego wuja, u którego wcześniej pracował.

Obecny szef Orlenu - tak wynika z nagrań - kierował z tylnego siedzenia konkurencyjną spółką, choć jako samorządowiec nie mógł prowadzić takiej działalności. W kolejnych dniach dziennikarze ujawniali nowe materiały, które także mają potwierdzać, iż Obajtek mógł dopuścić się złamania prawa.
Czytaj także: Obajtek wyjdzie z Pcimia, ale Pcim z Obajtka nigdy. Dlaczego ten człowiek jeszcze nie poleciał?


źródło: "Gazeta Wyborcza"