Polska kadra gra jak z nut disco polo. Obyśmy dziś na meczu z Węgrami nie musieli go słuchać

Tomasz Ziółkowski
dziennikarz, producent
Problem polskiej piłki polega na tym, że piłkarze w reprezentacji oraz na boiskach zlokalizowanych pomiędzy Bałtykiem i Tatrami grają jak z nut disco-polo. To nieskomplikowany styl, przewidywalny, nudny i za łatwy do rozszyfrowania. A po takiej muzyce następnego dnia nikt nic nie pamięta. Do tego jeszcze ten kac.
Panowie ze zdjęcia są jedynymi z niewielu, którzy regularnie grają na wysokim poziomie. Fot. Mateusz Skwarczek / Agencja Gazeta
Dla odmiany Maradona grał jak z nut Ennio Morricone, a nawet mógłby zagrać w niemej scenie z piłką w teatrze u takich reżyserów jak Coppola, Tarantino, Sorrentino, Almodovar. Z polskich akcji filmowych w pamięci pozostaje jedynie piękne artystycznie podanie Grosickiego, po którym Lewandowski strzelił głową gola z Niemcami.

Piłkarze Reprezentacji Polski wykonują jeden z najprzyjemniejszych zawodów na świecie. Teraz potrzebują nowego impulsu, siły do kreatywności, do myślenia bez strachu przed ryzykiem - do tworzenia widowiska. Piłka jest rozrywką i nie przesadzajmy z tą presją u piłkarzy. Presję to mają lekarze, ratownicy medyczni i pielęgniarki.


Tacy trenerzy jak Jurgen Klopp z FC Liverpool czy trener niewielkiej Atalanty Bergamo, Gian Piero Gasperini w ostatniej dekadzie pięknie pokazali jak wygrywać z lepszymi i bogatszymi. Jak wydobyć entuzjazm i pasje u młodych ludzi! Jak połączyć heavy metal z jazzem. To możliwe. Nowy trener Paulo Sousa, jako piłkarz dwukrotny zdobywca Pucharu Ligi Mistrzów z Borussią Dortmund i Juventusem Turyn w Polsce też ma szansę.

Oczywiście u nas na dzień dobry został powitany brakiem wiary, ale taki jest już narodowy charakter większości Polaków. Łatwiej jest skreślać ludzi, niż szanować talent i wierzyć. Portugalski trener, jeszcze przed pierwszymi treningami w Warszawie, mógł przekonać się o tym z jaką fantazją politycy tłumaczą nie swoje decyzje z obcych języków na polski.

Okazało się, że przepisy niemieckiego sanepidu oraz wytyczne naukowców ze słynnego instytutu Roberta Kocha w tłumaczeniu polskich polityków oznaczają zasługi dla premiera Morawieckiego za możliwość gry piłkarzy Bundesligi Krzysztofa Piątka i Roberta Lewandowskiego w meczu Anglią.

Zapewnienie na 2 tygodnie przede meczem kto zagra i kto poleci do Londynu w dobie COVID19 jest jak hazard, ale w końcu w czasie pandemii kasyna były otwarte częściej niż kluby fitness. Widząc zasługi pana premiera w przygotowania do meczów naszej reprezentacji włączył się Andrzej Duda.

Prezydent nie czekając do zakończenia pandemii odznaczył Roberta Lewandowskiego wywołując przy okazji emocje na forach internetowych porównywalne do trzech bramek naszego napastnika, ale w kontekście samobójczym.

Jednocześnie przedstawiciele władzy tak sprzyjającej disco-polo, ani premier Morawiecki, ani prezydent Duda nie mieli aż tyle odwagi, żeby zaproponować ok. 30 szczepionek dla piłkarzy reprezentacji Polski i trenerów. Paolo Sousa widząc to wszystko powinien przyzwyczaić się podczas pobytów w Polsce do bezsenności.

Tym bardziej, że na dzisiaj z naszych reprezentantów tylko Lewandowski, Szczęsny, Krychowiak i Zieliński grają w swoich klubach systematycznie na poziomie europejskim, który daje powody do optymizmu. Po raz pierwszy w historii mecze eliminacyjne do mistrzostw świata będą odbywały się w dobie pandemii. Na całym świecie trwa tragedia, a stadiony zamieniane są na szpitale.

Piłkarze grają nie tylko dla siebie. Zwycięstwo w takim czasie może dawać nadzieję i radość porównywalną do czasu dobrych meczów w trakcie mistrzostw świata w Hiszpanii w 1982 roku rozgrywanych w stanie wojennym. O pokorze, a przede wszystkim o podziękowaniach dla pracowników ochrony zdrowia piłkarze powinni pamiętać w każdej sytuacji - nawet w Pałacu Prezydenckim.

To szczególnie odpowiedzialny czas za każdy rodzaj emocji. Ostatnio w sposób wstrząsający zrezygnował z pracy włoski trener Fiorentiny Cesare Prandelli. Na pożegnanie napisał list do kibiców w którym czytamy min: "W ostatnich miesiącach pojawiła się u mnie ciemna chmura, która zmieniła postrzeganie przeze mnie wielu rzeczy (...) Nadszedł czas, abym przestał być porywany, zatrzymał się na chwilę i znów poznał siebie(...)". Te słowa może wziąć sobie do serca każdy.

Nie wierzę w to, że pokolenie takich piłkarzy jak: Grosicki, Lewandowski, Szczęsny, Krychowiak, Fabiański, Glik i inni - pogodzą się z tym, żeby przejść do historii jako pokolenie grające w reprezentacji tylko jak z przewidywalnych nut disco-polo. To pokolenie stać na więcej, na szybką ucieczkę od nudnej poprawności w stronę wyjątkowości. I to zarówno na stadionie jak i poza. Tak wielu jeszcze w Was wierzy Panowie.