Rzuciła wszystko i... zamieszkała na łodzi. Zdjęcia z metamorfozy "Dragonfly" robią wrażenie
Na pierwsze zdjęcie zareagowałam mało emocjonalnie – ot, łódka jak łódka. Gdy jednak po kilku tygodniach Lidia pochwaliła się na jednej z grup, jaką metamorfozę za sprawą jej rąk przeszła "Dragonfly", opadła mi szczęka.
- W Wielkiej Brytanii, Szkocji czy Francji mieszkanie na łodzi jest dla wielu osób sposobem na życie.
- Lidia mieszka w Londynie od 3 lat. W czasie pandemii zdecydowała się przenieść z mieszkania na łódź.
- Kilka miesięcy szukała "swojego nowego domu", w końcu zdecydowała się na 7-metrową "Dragonfly". W rozmowie z naTemat.pl opowiada o szczegółach tego przedsięwzięcia.
W Londynie marzenia odżyły
– Izolacja w czasie pandemii uprzytomniła mi, że jeśli będę musiała spędzić, choćby rok dłużej z obcymi ludźmi gotującymi w tej samej kuchni i usiłującymi zawiązać wieczorny small-talk, kiedy ja słucham książki na słuchawkach i próbuje się w ciszy odstresować, to popełnię brutalne morderstwo – mówi w rozmowie z naTemat.pl.
Lidia przyznaje, że przed pandemią dużo podróżowała i ogólnie lubi przygody, jednak z wiekiem coraz gorzej radzi sobie z towarzystwem innych ludzi. Głównie z powodu stanów lękowych i depresji, z którymi się zmaga.
Idea mieszkania na łodziach jest popularna w innych krajach. Decydują się na to ludzie w Anglii, ale także we Francji czy krajach Beneluksu. – W Polsce to się nie przyjęło i nie przyjmie, bo zamiast systemu kanałów mamy dwie duże rzeki, które zawsze służyły za drogi transportowe. Kanały są bardziej popularne w krajach z długą linią brzegową – tłumaczy Lidia.
Archiwum prywatne
Obecnie wynajmowanie narrowboat jest w Anglii tradycyjnym sposobem spędzania wakacji – wiele osób ma łódki na własność. Zimowane są w marinach lub na suchym lądzie, a latem używane jako kampery.
– Pomysł z łodzią miałam chyba zawsze, chociaż określałam to bardziej jako chęć zostania kosmicznym piratem. Gdy byłam mała, planowałam w atlasach całe trasy przez morza i oceany, potem przez galaktyki. Jako nastolatka jarałam się ideą rzecznego cygaństwa we Francji z filmu "Czekolada". Kiedy przyjechałam do Londynu marzenia od razu odżyły – wspomina Lidia.
Zamiast wyjazdu do Indii... łódź!
Powodem, który dodatkowo wpłynął na jej decyzję, są bardzo wysokie ceny wynajmu mieszkania, tym bardziej, jeżeli chciałaby mieszkać sama. – Mając 30 lat, miałam już serdecznie dość dzielenia kuchni z trzema innymi osobami przez połowę mojego życia – najpierw przez internaty, potem studenckie mieszkania itd. Oczywiście obiecałam sobie, że będę zbierać na ładną, długą łódź, ale jak tylko okazało się, że mam dość pieniędzy na cokolwiek, postanowiłam działać.
Archiwum prywatne
Poszukiwania idealnej kandydatki na nowy dom trwały kilka miesięcy. Lidia oglądała wiele innych łodzi, ale były zbyt stare lub drogie, albo z zewnętrznym silnikiem. Właściciel "Dragonfly" miał wszystkie dokumenty, łącznie z pierwszą umową sprzedaży z początku lat 90., okazał także świeży przegląd.
Transakcja została sfinalizowana w grudniu 2020, w połowie marca 2021 roku Lidia przeprowadziła się na łódź.
Gruntowanie, malowanie, montowanie...
I sama zaczęła remontować "Dragonfly". Przyznaje, że nie było to dla niej problemem, bo lubi majsterkować, wkręcać śrubki i "robić coś z niczego". Jeszcze nie na największych obrotach prace porządkowe rozpoczęły się w grudniu, jednak to na styczeń i luty Lidia zaplanowała całkowite odpicowanie nowego nabytku. W tym czasie pracowała na cały etat.
W remoncie Lidii pomagał partner. Jednak 75 proc. robót wykonała sama. Pracowała każdego dnia urlopu. – David ma doświadczenie w malowaniu oraz z odnawianiem żeliwa, więc pokazał mi, jak poprawnie to robić. Sam również odrdzewił piec. Dużo rzeczy nadal czeka na moją uwagę – muszę zmienić oświetlenie i zlew, a także pociągnąć prąd od wejścia nad blat kuchenny i łóżko – poprzedniemu właścicielowi wystarczało tylko jedno gniazdko zaraz przy drzwiach. I przede wszystkim koniecznością jest zamontowanie dodatkowego zbiornika na wodę, a wraz z nim – prysznica. Na razie korzystam ze świetnego wyposażenia mojego biurowca oraz uprzejmości Davida podczas weekendów.Może cię zainteresować także: Od 8 lat ta polska para podróżuje po świecie vanem. Uciekali przed wietnamskim gangiem i wygrali majątek w kasynie
Wraz z Lidią na "Dragonfly" wprowadziła się kotka Pestka. Przyjechała z właścicielką z Polski i świetnie sobie radzi w nowych warunkach.
Archiwum prywatne
Taniej niż w mieszkaniu
Mieszkanie na łodzi, pod względem opłat i wydatków, jest również tańsze niż wynajmowanie pokoju lub mieszkania w Londynie. Wszystkich obowiązuje licencja wystawiana przez Canal&River Trust, czyli zarządcy sieci wodnej. Opłata za kajak to 20 funtów rocznie, właściciele 20-metrowych widebeamów ponoszą koszt 3000 funtów za rok. Lidia przyznaje, że jej licencja jest bardzo tania, to zaledwie "kilka stówek".
Czynsze i dzierżawy w Londynie są niesamowicie drogie. I bardzo trudne do upolowania, zazwyczaj wystawiane są na aukcje na stornie CRT. Dlatego ja zdecydowałam się na CC, więc mam obowiązek przepływać do nowej okolicy co dwa tygodnie – opisuje Lidia.
Dodaje, że mając małą łódź, znalezienie nowego miejsca co dwa tygodnie nie stanowi problemu. Gorzej mają właściciele dużych łódek, którzy nieraz muszą decydować się na lokalizacje, które nie do końca im odpowiadają.
Pomysł na chwilę czy sposób na życie?
Lidia przyznaje, że w sferze jej marzeń nie ma kredytu na kilkanaście lat, a "Dragonfly" nie jest po prostu przystankiem na drodze do kupienia mieszkania.
Archiwum prywatne
Dodaje, że raczej planuje zainwestować w większą i szerszą łódź, np. widebeam. Na to jednak zdecyduje się za 15 lat. Obecnie nie czuje ciasnoty, ale przyznaje, że kiedyś fajnie by było kręcić hula hop w domu, a nie na jego dachu.
Archiwum prywatne
Napisz do autorki: alicja.cembrowska@natemat.pl