Zamiast walczyć z pandemią, rząd walczy z opozycją. Wstyd i hańba!

Karolina Lewicka
dziennikarka radia TOK FM, politolog
To jedna z takich rzeczy, które nie mają prawa się wydarzyć, a jednak się dzieją. Wcale nie przez przypadek, przeoczenie czy zaniechanie. Dzieją się, bo ktoś to z premedytacją zaplanował.
Karolina Lewicka o walce PiS z trzecią falą pandemii covid Fot. Albert Zawada / AG
Ktoś przy Nowogrodzkiej wymyślił, że w szczycie trzeciej fali pandemii – kiedy karetki odbijają się od szpitali jak piłeczki do tenisa od kortu i kiedy Polacy umierają setkami każdego dnia, tak, że zgony stwierdza się nie detalicznie, a hurtowo – że właśnie wtedy warto Mateuszowi Morawieckiemu wyjść i przemówić do narodu. I że treścią tej mowy powinien być atak na opozycję, prywatną służbę zdrowia oraz Unię Europejską.

Czytaj także: Zdumiewające zachowanie Morawieckiego. Miał mówić o obostrzeniach, a atakował opozycję


Dawno temu, w przededniu tragedii naszego narodu, jaką miała się okazać II wojna światowa, rządząca Polską sanacja głosiła, że kraj jest bezpieczny, a armia silna. Do końca zwalczano opozycję, a chęć współpracy z jej strony wprost ignorowano. Nawet wtedy, kiedy Wehrmacht już przełamał zachodnią granicę, propozycja ludowców, by utworzyć rząd obrony narodowej z udziałem wszystkich sił politycznych, została odrzucona.


Ponoć wciąż wierzono w zwycięstwo, nawet jeśli nie wojska, to dyplomatycznych układów, i nie chciano, by splendor spodziewanego sukcesu spłynął na inne ugrupowania. Chwilę potem „zwycięski” rząd uciekł do Rumunii. Tak właśnie odchodził z polityki – pospiesznie uchodząc przez przejście graniczne w Kutach – wódz naczelny armii, która wciąż biła się na dwóch frontach.

Przypominam te stare dzieje, bo czasy niby całkiem inne, ale sposób działania pysznych ignorantów u władzy jakże podobny. To, co zrobił gen. Rydz-Śmigły i reszta sanacyjnej wierchuszki, gen. Władysław Sikorski nazwał wówczas zachowaniem hańbiącym. To, co kilka dni temu zrobił aktualny premier, wydało mi się wstrętnym. Zwyczajowa gra polityczna może się toczyć, gdy czasy są zwyczajne. Ale mieć w złych czasach pełnię władzy, nie konsultować swych decyzji, nie uwzględniać żadnych postulatów konkurentów politycznych, a później krzyczeć o ich winie, to naprawdę tylko Mateusz Morawiecki potrafi.

Zresztą jego wystąpienie było tylko preludium, sygnałem do ataku, po którym błyskawicznie ruszyli z przekazami o nędzy polskiej opozycji wszyscy pozostali politycy PiS-u.

"Może przynajmniej na czas pandemii spróbujecie potraktować politykę jako troskę o dobro wspólne" – grzmiał Artur Soboń, a Michał Dworczyk ubolewał, że "dramaty ludzi są wykorzystywane przez opozycję do bieżącej walki politycznej (…) gdy zakażenia rosną, atakowany jest rząd". A przecież rząd nie ma nic wspólnego z obecnym stanem rzeczy, prawda?

I tak doszliśmy do drugiej nóżki tej narracji: wybielania rządzących. Władza wszystko, co robi, robi znakomicie, kraj przygotowała przednio na każdy rozwój sytuacji, a za to, jak się ta sytuacja wymyka spod kontroli, to nie ponosi żadnej, najmniejszej nawet odpowiedzialności. Jeśli czyjaś wina, to wina opozycji – tu wracamy do pierwszej nóżki suflowanej opowieści. Jak spójnie i logicznie się ta historia układa, nic, tylko słuchać i wierzyć: w rząd, premiera, a najmocniej w Jarosława Kaczyńskiego, człowieka od bezpieczeństwa, o którym wszelki słuch zaginął.

Przypomnijmy jednak złośliwie, że przed pierwszą falą PiS traktował doniesienia o rozwijającej się we Włoszech epidemii wzruszeniem ramion. Panikarzom radzono wkładać lód w majtki. A potem nas zamknięto w domach. Przed drugą falą premier usilnie przekonywał, że odniósł nad wirusem zwycięstwo, że już teraz nie trzeba się jego bać. Gdy już przepchnięto Andrzeja Dudę na drugą kadencję, to zajęto się rekonstrukcją rządu. Tygodniami trwały polityczne przepychanki między koalicjantami. A potem nas zamknięto w domach. Przed trzecią falą rząd skupił się na kontynuacji walk koalicyjnych. Dużo energii pochłaniała rywalizacja Morawiecki – Ziobro i żenujące boje, ramię w ramię z Węgrami, z resztą Wspólnoty, która chce być praworządna, a PiS i Fidesz już niekoniecznie. A potem nas zamknięto w domach.

A jak już tak siedzimy w tych czterech ścianach, to powinniśmy także, my, obywatele, ale przede wszystkim opozycja, mordy w kubeł, nie krytykować, nie próbować rządzących rozliczać z ich słów i czynów. Z tej bezmyślnej ignorancji, jaką nam serwują od ponad roku, co wprost przekłada się na kwestie życia i śmierci. Nie powinniśmy także odnosić się negatywnie do wyborów Zjednoczonej Prawicy. Skoro chce poświęcić swój czas i energię na zwalczanie opozycji, to widać akurat tego krajowi najpilniej potrzeba.

I tylko trudno opanować takie myślenie, że skoro rząd postanowił znaleźć kozła ofiarnego, to znaczy, że sytuacja jest bardzo zła. Że trudno ratować sytuację, więc próbuje się choć ratować rząd i jego sondaże. Że pudruje się wizerunek rządzących, bo – jak mówią medycy – „pudrowanie trupa” polskiej służby zdrowia doszło kresu. Stąd te kościoły wciąż otwarte, gdy wszystko inne zamknięto, to może nie dlatego, że księża potrzebują grosza z tacy, ale po to, by się zbiorowo pomodlić? Bo chyba nic innego nam już nie pozostało.