Już lepiej byłoby, gdyby to był żart. Dzisiaj przekonaliśmy się, że PiS nie panuje nad szczepieniami
Uruchomienie dodatkowej puli szczepień dla ludzi od 40. do 59. roku życia w środku nocy spowodowało niemałe zamieszanie. Wiele osób uznało, że to niewybredny żart na Prima Aprilis. A kiedy przyszło oficjalne potwierdzenie, system... padł. Niemal jak przy kupowaniu biletów na wyczekany koncert ulubionego zespołu. Tymczasem zamieszanie pogłębił sam minister Michał Dworczyk, który najpierw zapewnił, że wszystko idzie zgodnie z planem, by po kilku godzinach powiedzieć, że... doszło do pomyłki.
To dla wielu osób mogło być zaskoczenie, bo do niedawna szczepienie dla młodszych niż 60-latkowie była odległą wizją. Poza tym dziś 1 kwietnia, więc w wielu głowach pojawiła się myśl, że to po prostu "dobry" żart. Dodatkowo zaskakujące okazały się terminy – wiele osób otrzymało informację, że mogą zaszczepić się już za kilka dni.
Jako pierwszy o uruchomieniu szczepień dla młodszych roczników napisał na Twitterze Michał Danielewski (rocznik 1980) z oko.press i to już przed drugą w nocy. "Drodzy, nie wiem, czy to błąd w systemie, czy o co chodzi, ale jest pierdylion terminów na szczepienie, właśnie się zarejestrowałem na 5 kwietnia, więc go, go, go" – napisał, co wielu uznało za żart. Wśród niedowiarków był chociażby poseł Cezary Tomczyk.
Starsi wciąż czekają na szczepienie
Ta historia ma jednak drugie dno. Uruchomienie szczepień z zaskoczenia dla jednych było najlepszą wiadomością, jaką mogli usłyszeć. Dla innych – najgorszą. Napisała do mnie oburzona pani Ewa, która wraz z mężem (oboje 71 lat) nie są nadal zaszczepieni, a osoby 40+ dostały wcześniejsze terminy niż oni. – Mam cukrzycę insulinozależną, poważne schorzenia neurologiczne, mąż jest po zawale, po trudnej operacji torakochirurgicznej. Termin mamy na 21 kwietnia, nie mając gwarancji czy znowu nas nie odpechną. Nie dajemy rady – mówi mi poruszona sytuacją.Adwokat Ewa Stępniak napisała na Twitterze: "Nie mogłam się zarejestrować, bo wywindowali wymogi dla onkologicznych i wypadłam z grupy, rocznikowo też nie mogłam, bo od 23 kwietnia mogę, na 989 każdorazowo spuszczali mnie rynną, a tu się okazuje, że zdrowi i młodsi ode mnie są zarejestrowani" – napisała oburzona.
Z kolei pan Sławomir (rocznik 1978) próbował zapisać się na szczepienie, jednak w systemie nie widnieje skierowanie. Wynika to najprawdopodobniej z tego, że na początku roku nie wypełnił zgłoszenia chęci szczepienia.
Dworczyk: błąd systemu, będą nowe terminy
Po godzinie dziesiątej rano Michał Dworczyk wyjaśnił, że osoby 40+, które dziś się zapisały na szczepienie, będą miały wyznaczone nowe, majowe terminy. – Pojawił się błąd systemu. Osoby 40-59 dostaną telefon ze zmianą terminu na drugą połowę maja. Błędem było to, że 40-latkowie dostali kwietniowe terminy – poinformował. I wszystko spoko? No nie do końca – kiedy minister był po ósmej rano w RMF FM, nie widział problemu z zapisami na kwiecień.Osoby, które zapisały się na szczepienie, nie kryją oburzenia. – Jestem z rocznika '75 i udało mi się zapisać na termin 14 kwietnia. A teraz wychodzi Dworczyk i mówi, że jednak jakaś pomyłka? Ten rząd to jeden wielki żart – mówi mi oburzony pan Sebastian.
Rząd po raz kolejny nie zdał egzaminu w trudnym czasie pandemii koronawirusa. Po pierwsze – nie ogłosił szybszych szczepień przed czasem. Ludzie marzący o powrocie do normalności dowiadywali się o tym pocztą pantoflową, kto pierwszy, ten lepszy. Po drugie – najpierw minister Dworczyk potwierdził uruchomienie szczepień, pokazując ludziom, że to nie żart na Prima Aprilis, a sprawne działanie systemu. By na koniec... wszystko odwołać. Według najnowszego sondażu CBOS premierowi Mateuszowi Morawieckiemu ufa 42 procent Polaków. Po pierwszokwietniowej akcji to zaufanie na pewno spadnie.