Już lepiej byłoby, gdyby to był żart. Dzisiaj przekonaliśmy się, że PiS nie panuje nad szczepieniami

Żaneta Gotowalska
Uruchomienie dodatkowej puli szczepień dla ludzi od 40. do 59. roku życia w środku nocy spowodowało niemałe zamieszanie. Wiele osób uznało, że to niewybredny żart na Prima Aprilis. A kiedy przyszło oficjalne potwierdzenie, system... padł. Niemal jak przy kupowaniu biletów na wyczekany koncert ulubionego zespołu. Tymczasem zamieszanie pogłębił sam minister Michał Dworczyk, który najpierw zapewnił, że wszystko idzie zgodnie z planem, by po kilku godzinach powiedzieć, że... doszło do pomyłki.
Premier Mateusz Morawiecki i minister Michał Dworczyk Jakub Porzycki/Agencja Gazeta
"Nie wiem, co tu się odszczepionkowało, ale jestem rocznik 1975 i szczepienie mam 13 kwietnia" – napisał jeden z użytkowników Twittera. Ci, którzy wstali rano i weszli na Twittera (a umówmy się, nie jest to jakaś znacząca pula osób w Polsce), dowiedzieli się, że roczniki 1980+ mogą zarejestrować się na szczepienie na koronawirusa.

To dla wielu osób mogło być zaskoczenie, bo do niedawna szczepienie dla młodszych niż 60-latkowie była odległą wizją. Poza tym dziś 1 kwietnia, więc w wielu głowach pojawiła się myśl, że to po prostu "dobry" żart. Dodatkowo zaskakujące okazały się terminy – wiele osób otrzymało informację, że mogą zaszczepić się już za kilka dni.


Jako pierwszy o uruchomieniu szczepień dla młodszych roczników napisał na Twitterze Michał Danielewski (rocznik 1980) z oko.press i to już przed drugą w nocy. "Drodzy, nie wiem, czy to błąd w systemie, czy o co chodzi, ale jest pierdylion terminów na szczepienie, właśnie się zarejestrowałem na 5 kwietnia, więc go, go, go" – napisał, co wielu uznało za żart. Wśród niedowiarków był chociażby poseł Cezary Tomczyk. "To jak promka w liniach lotniczych, czatowanie w nocy na nową pulę biletów" – mówi mi jedna osoba. Inna na Twitterze dodaje, że takie zapisy na szczepienia są jak próbowanie zakupu biletu na wyczekany koncert. Komu się uda, to uda. Innym wyskoczy przeciążona strona.

Starsi wciąż czekają na szczepienie

Ta historia ma jednak drugie dno. Uruchomienie szczepień z zaskoczenia dla jednych było najlepszą wiadomością, jaką mogli usłyszeć. Dla innych – najgorszą. Napisała do mnie oburzona pani Ewa, która wraz z mężem (oboje 71 lat) nie są nadal zaszczepieni, a osoby 40+ dostały wcześniejsze terminy niż oni. – Mam cukrzycę insulinozależną, poważne schorzenia neurologiczne, mąż jest po zawale, po trudnej operacji torakochirurgicznej. Termin mamy na 21 kwietnia, nie mając gwarancji czy znowu nas nie odpechną. Nie dajemy rady – mówi mi poruszona sytuacją.

Adwokat Ewa Stępniak napisała na Twitterze: "Nie mogłam się zarejestrować, bo wywindowali wymogi dla onkologicznych i wypadłam z grupy, rocznikowo też nie mogłam, bo od 23 kwietnia mogę, na 989 każdorazowo spuszczali mnie rynną, a tu się okazuje, że zdrowi i młodsi ode mnie są zarejestrowani" – napisała oburzona.

Z kolei pan Sławomir (rocznik 1978) próbował zapisać się na szczepienie, jednak w systemie nie widnieje skierowanie. Wynika to najprawdopodobniej z tego, że na początku roku nie wypełnił zgłoszenia chęci szczepienia.

Dworczyk: błąd systemu, będą nowe terminy

Po godzinie dziesiątej rano Michał Dworczyk wyjaśnił, że osoby 40+, które dziś się zapisały na szczepienie, będą miały wyznaczone nowe, majowe terminy. – Pojawił się błąd systemu. Osoby 40-59 dostaną telefon ze zmianą terminu na drugą połowę maja. Błędem było to, że 40-latkowie dostali kwietniowe terminy – poinformował. I wszystko spoko? No nie do końca – kiedy minister był po ósmej rano w RMF FM, nie widział problemu z zapisami na kwiecień.

Osoby, które zapisały się na szczepienie, nie kryją oburzenia. – Jestem z rocznika '75 i udało mi się zapisać na termin 14 kwietnia. A teraz wychodzi Dworczyk i mówi, że jednak jakaś pomyłka? Ten rząd to jeden wielki żart – mówi mi oburzony pan Sebastian.

Rząd po raz kolejny nie zdał egzaminu w trudnym czasie pandemii koronawirusa. Po pierwsze – nie ogłosił szybszych szczepień przed czasem. Ludzie marzący o powrocie do normalności dowiadywali się o tym pocztą pantoflową, kto pierwszy, ten lepszy. Po drugie – najpierw minister Dworczyk potwierdził uruchomienie szczepień, pokazując ludziom, że to nie żart na Prima Aprilis, a sprawne działanie systemu. By na koniec... wszystko odwołać. Według najnowszego sondażu CBOS premierowi Mateuszowi Morawieckiemu ufa 42 procent Polaków. Po pierwszokwietniowej akcji to zaufanie na pewno spadnie.