To nie jest zwykły film przyrodniczy. Udowadnia, że człowiek może się zaprzyjaźnić z ośmiornicą

Maja Mikołajczyk
"Czego nauczyła mnie ośmiornica" to kolejny film Netflixa, który otrzymał w tym roku nominację do Oscara, opowiadający o niesamowitej więzi, jaka nawiązała się pomiędzy człowiekiem a wodnym stworzeniem. Sceptycznych wobec dokumentów przyrodniczych mogę zapewnić, że ten oferuje znacznie więcej niż znane z TVP2 filmy czytane przez Krystynę Czubówną.
"Czego nauczyła mnie ośmiornica". Recenzja. Fot. kadr z filmu "Czego nauczyła mnie ośmiornica"

Craig Foster jest filmowcem z RPA cierpiącym na wypalenie zawodowe. Praca, która do tej pory była źródłem jego ogromnej satysfakcji, zupełnie przestała go cieszyć. Mężczyzna postanawia wrócić do swojej pasji z dzieciństwa, jaką było nurkowanie. I tak zaczyna się jego niesamowita przygoda.


Craig jest coraz bardziej zafascynowany podwodnym światem lasu wodorostów, zaczyna coraz częściej go odwiedzać i lepiej poznawać. Powoli z gąszczu alg staje się on dla niego różnorodnym ekosystemem, zamieszkiwanym przez zwierzęta przywołujące na myśl wizjonerskie filmy science-fiction. Jedno z nich najbardziej przyciąga uwagę mężczyzny.

Istnieje kontrowersyjna teoria naukowa, zgodnie z którą ośmiornice pochodzą z kosmosu – ich zamrożone jaja miałyby wraz z kometami trafić na Ziemię około 500 mln lat temu. Chociaż wydaje się to mało prawdopodobne i nie ma żadnych przekonujących dowodów potwierdzających tę tezę, patrząc na te mięczaki, łatwo zgadnąć, skąd mógł wziąć się taki pomysł.
Istnieją teorie, według których ośmiornice pochodzą z...kosmosu.Fot. kadr z filmu "Czego nauczyła mnie ośmiornica"
Czy z takim morskim kosmitą można się jednak zaprzyjaźnić? Historia Craiga udowadnia, że tak. Zafascynowany wyglądem i zachowaniem mięczaka, mężczyzna zaczyna odwiedzać go codziennie przez niemal rok.

Ośmiornica staje się jego obsesją – jak sam twierdzi, myśli o niej przez cały czas. Zaczyna ją fotografować i nagrywać, co pozwala powrócić jego uśpionej pasji filmowej. Zwierzę nie jest jednak tylko jego obiektem badań, Craig zaczyna się do niego emocjonalnie przywiązywać. Okazuje się, że nawet to zimnokrwiste stworzenie da się w pewnym sensie oswoić.

"Czego nauczyła mnie ośmiornica" pod pewnymi względami jest klasycznym filmem przyrodniczym. Piękne zdjęcia w jakości 4K pozwalają na zobaczenie dzięki oku kamery niesamowitego podwodnego świata, zamieszkanego przez niezwykłą faunę oraz obrośniętego gęstą florą.

Ponieważ autorem komentarzy jest sam Craig, który nie ma wykształcenia biologicznego, mniej jest w nim szczegółowych faktów na temat samej ośmiornicy zwyczajnej, a więcej jego osobistych obserwacji.

Podczas seansu poznajemy przede wszystkim codziennie zwyczaje ośmiornicy – jak się porusza, poluje oraz ucieka przed swoim największym wrogiem, czyli…rekinkiem leniwym. Może to was zdziwi, ale sceny pościgów są naprawdę emocjonujące!
Największym wrogiem ośmiornicy jest rekinek leniwy.Fot. Wikipedia
Patrząc jednak z innej strony, Czego nauczyła mnie ośmiornica jest wyjątkową egzystencjalną opowieścią, dotykającą wielu tematów. Jak powiedział sam Craig, powrót do zapomnianej pasji z dzieciństwa pozwolił mu spojrzeć na wiele spraw z nowej perspektywy.

Film z pewnością dotyka tematu związku człowieka z naturą. Ponownie odwołam się do Craiga, który wyznał, że przed poznaniem ośmiornicy nigdy nie czuł takiego związku z dziką przyrodą i wreszcie poczuł się jej częścią, a nie tylko gościem. Jak pokazał cały dokument, takie doświadczenie stało się dla niego budujące i zainspirowało go do nowych działań.

Znajomość z głowonogiem pozwoliła mu także przezwyciężyć kryzys życiowy, który jak sam wcześniej twierdził, uniemożliwiał mu bycie takim ojcem, jakim chciał być dla swojego życia. Powrót do nurkowania nie sprawił więc, że oddalił się od rodziny, a wręcz przeciwnie – sprawił, że znów mógł w pełni uczestniczyć w jej życiu.
Wspomnieć należy też o świetnym montażu i reżyserii. Wbrew pozorom, to nie Craig stoi za kamerą, a duet twórców, czyli Pippa Ehrlich oraz James Reed, mający już doświadczenie w kręceniu filmów przyrodniczych. Podczas seansu nie ma mowy o nudzie, dzięki doskonale zaplanowanej narracji oraz zbudowaniu napięcia w kluczowych momentach

"Czego nauczyła mnie ośmiornica" to bez wątpienia film wyróżniający się na tle innych filmów przyrodniczych, gdyż mocniej niż zazwyczaj podkreślony został w nim personalny w tym wypadku charakter relacji człowieka ze zwierzęciem.

Poza tym, w narrację o związku Craiga z ośmiornicą zostaje wpleciona jego życiowa historia, co też wydaje mi się być dość unikatowym zabiegiem w obrębie przyrodniczego kina dokumentalnego.

Nie byłabym jednak szczera mówiąc, że film mnie absolutnie zachwycił i odebrał dech. Dostrzegam jego silne strony, z pewnością będę go polecać, ale w tym wypadku oczekiwania (po wielu bardzo, bardzo entuzjastycznych recenzjach) przerosły rzeczywistość. Czy ośmiornica zasługuje na Oscara? Wolę nie oceniać – i tak nie traktuję tej nagrody zbyt poważnie.
Czytaj także: Filmy nominowane do Oscara bez wychodzenia z domu? Większość z nich obejrzysz z kanapy