Spis powszechny 2021 jak "protokół przesłuchania"? Skandal wokół pytań
- "Tyle informacji tam chcą, masakra a gdzie RODO?", "Jak się ma spis powszechny do RODO?" – burzą się niektórzy internauci ws. spisu powszechnego.
- Spis zaczął się 1 kwietnia i potrwa do 30 września i od początku wzbudza duże emocje.
- Wielu ludzi pyta o bezpieczeństwo danych. Co na to ekspert od ochrony danych osobowych?
10 lat temu nie było RODO, a media społecznościowe na pewno nie wyglądały tak jak teraz. Polski Twitter już działał, ale z dzisiejszej perspektywy dopiero raczkował i na pewno nie było na nim takiej burzy wokół spisu jak dziś. Choć i wtedy, i dziś, miał swoich przeciwników.
Wątpliwości do spisu 2021
"Chciałem uzupełnić ten spis powszechny, ale pyta się mnie o wszystkie osoby, z którymi mieszkam i chce nawet ich numerów PESEL, chyba kogoś po****o, że będę po ludziach chodził i ich numery zbierał", "Spis jest anonimowy, ale pytania są weryfikowane z nr PESEL. To może podam pesel sąsiadki?" – kpią teraz użytkownicy Twittera.Prof. Monika Płatek ostrzega w "Wyborczej": "Poprzednie spisy nie odbywały się w reżimie RODO. Ten obowiązuje od 25 maja 2018 roku, także władze. Zapewnienia, że nasze dane są bezpieczne i objęte tajemnicą, nie wytrzymują próby faktów. Wycieki z systemów – równie chronionych – sądowych, rządowych, uczelnianych są faktem".
Ktoś w komentarzu jej odpowiada: "Chyba nie ma się czego bać. Właśnie wypełniłem swój w UK i tutaj były nawet pytania o rodzaj ogrzewania w domu. Pytania o to, kto z kim jest i jakiej płci są partnerzy też były. Pytania o adres też, obecny i ten stały jeśli jest się na przykład studentem i mieszka tymczasowo gdzie indziej"."[Po co] mam podawać numer PESEL, jeśli dane są potrzebne do celów statystycznych. Rozumiem, że w celu weryfikacji, ale trochę mnie przeraża fakt, że mam się wyspowiadać z mojego adresu zamieszkania wraz z informacją, kto mieszka pod tym samym adresem i do kogo należy budynek, ile metrów kwadratowych ma moja kuchnia, czy mam w budynku centralne ogrzewanie i w którym roku budynek został oddany do użytku. Nie mam zaufania do państwa. Nie chcę podawać tych danych, bo nie wiem co się z nimi stanie, a także czy ktoś ich kiedyś nie wykorzysta przeciwko mnie". Czytaj więcej
Tymczasem na polskim Facebooku ktoś wzywa, by "olać spis". Autorka tego wpisu powołuje się na art. 51 konstytucji, ust. 2, według którego "władze publiczne nie mogą pozyskiwać, gromadzić i udostępniać innych informacji o obywatelach niż niezbędne w demokratycznym państwie prawnym".
"PESEL czy nr dowodu osobistego są potrzebne tylko w państwie dyktatorskim i obozach koncentracyjnych, a nie państwie demokratycznym" – przekonuje, a ludzie w komentarzach jej dziękują.
Nie brak też pytań o to, dlaczego w ogóle po wpisaniu nr PESEL trzeba wpisywać kolejne, podstawowe dane.
"Spis powszechny to normalna rzecz"
– Spotkałem się z tym. Wiem, że są pytania, czy spis jest legalny, czy jest bezpieczny, co na to RODO, dlaczego w ogóle ktoś nas o to pyta. W mediach społecznościowych jest coraz więcej takich pytań – reaguje w rozmowie z naTemat Tomasz Osiej, radca prawny z kancelarii Osiej i Partnerzy która specjalizuje się w doradztwie w zakresie ochrony danych osobowych oraz prezes firmy doradczej Omni Modo, która również zajmuje się ochroną danych.
Co by na nie odpowiedział? – Są pewne rzeczy, które były zawsze. Spis powszechny nie jest niczym nowym, to rzecz normalna i cykliczna. Znane są od lat zarówno w Polsce jak i Europie. Jego istota polega na tym, że zbieranych jest bardzo dużo informacji, które są bazą do dalszych opracowań, a co za tym idzie pytania wkraczają do sfery prywatnej, a przede wszystkim są bardzo szczegółowe – mówi.
Sam osobiście brał udział w spisie wiele lat temu, jako rachmistrz. – Mam więc doświadczenie z drugiej strony, ale czasy też były inne i informacje miały inną wartość. My także, jako obywatele nie ceniliśmy tak bardzo prywatności. Tak więc sam spis jest jako taki legalny, ma służyć osiągnięciu określonego celu, dla którego informacje są niezbędne. Tym celem jest planowanie i podejmowania decyzji, które, jak zakładam, z punktu widzenia państwa są strategiczne – zauważa.
Radca prawny przyznaje, że sposób przeprowadzenia spisu może być dla wielu osób zaskoczeniem, że ktoś zbiera o nas taką masę informacji. – W tej chwili, w naszym poczuciu, staliśmy się społeczeństwem dużo bardziej wolnym i świadomym swoich praw, w tym prawa do prywatności. Ale nie zawsze dobrze rozumianego prawa, bo odmowa udziału w spisie byłaby oznaką negowania tej europejskiej praktyki. Zresztą tą źle rozumianą wolność widzimy chociażby w masowym ruchu antyszczepionkowców i innych płaskoziemców. Uważamy, że mamy swoje zdanie, że mamy prawo do negowania wielu rzeczy, ale nie mylmy wolności z anarchią – podkreśla.
Spis powszechny 2011
Jesteśmy też bardziej ostrożni i bardziej świadomi niż 10 lat temu. Mocniej też wyrażamy swoje emocje w sieci. Nie ma co porównywać do 2011 roku, choć wtedy badanie pierwszy raz odbywało się również przez internet i wielu odbierało je jak eksperyment. Było też pierwszym spisem powszechnym od czasu, kiedy Polska weszła do UE.
"Krytykę spowodowała przyjęta metoda identyfikacji podczas spisu dokonywanego samodzielnie drogą internetową: wystarczało podać NIP lub PESEL spisywanej osoby. Powodowało to możliwość wglądu przez niepowołane osoby w dane takie jak miejsce zamieszkania czy dane innych osób mieszkających wraz ze spisywaną osobą" – wspomina tamto badanie Wikipedia.
Spis w 2011 roku został przeprowadzony równocześnie, jako badanie pełne i badanie reprezentacyjne, na dwóch rodzajach formularzy. "Badanie pełne ma składać się z krótszej listy i zawierać 16 pytań" – informowano. W rozmowie z PAP Janusz Dygaszewicz, szef Centralnego Biura Spisowego, tłumaczył, że 20 proc. Polaków zostanie wylosowanych do badań reprezentacyjnych, bardzo obszernych. "W tej wersji może być średnio 60 pytań – w tym 16 ze spisu pełnego" – mówił.
Pytania też były szczegółowe, dotyczyły m.in. wyposażenia mieszkania w instalacje, typu kran z bieżącą wodą, wannę, prysznic, gaz, rodzaj ogrzewania, powierzchni użytkowej mieszkania, własności itp. A także narodowości, języka, jakim posługujemy się w domu itp.
Wśród tzw. badania reprezentacyjnego były pytania bardziej szczegółowe, np: "Czy związek, w którym Pan(i) pozostaje, został zawarty formalnie w urzędzie stanu cywilnego lub w kościele (związku wyznaniowym)?".
Albo: "Czy w tygodniu od 25 do 31 marca 2011r. wykonywał(a) Pan(i) przez co najmniej 1 godzinę jakąkolwiek pracę przynoszącą zarobek lub dochód bądź pomagał(a) bez umownego wynagrodzenia w rodzinnej działalności gospodarczej?".
"Dlaczego państwo pyta nas o prywatne życie?" – zapytał wtedy jeden z użytkowników Twittera. W sieci pojawiały się fake newsy, że nie będzie można odmówić odpowiedzi, choć niektóre pytania były dobrowolne. "Wyznanie? Brak! Narodowy Spis Powszechny 2011 – na FB powstała grupa nawołująca, by niewierzący wyraźnie to zaznaczali, kiedy będą wypełniali ankiety" – opisywała gazetaprawna.pl."W ramach spisu zostaną zebrane dane obejmujące m.in.: charakterystykę terytorialną, demograficzną, ekonomiczną i edukacyjną, a także migracje wewnętrzne i zagraniczne oraz charakterystykę etniczno-kulturową, ale też niepełnosprawność czy wzajemne relacje członków gospodarstwa domowego, rodziny i charakterystykę mieszkań, budynków". Czytaj więcej
Czy dane są bezpieczne?
Inny znak czasu to pytania związane z bezpieczeństwem zbieranych informacji. W tym roku Polaków właśnie to interesuje najbardziej, zwłaszcza w kontekście RODO. Co na to ekspert?
– RODO jak i poprzedzająca je ustawa o ochronie danych osobowych w sposób mniej restrykcyjny traktowały korzystanie z danych w takich celach jak archiwizacja, statystyka publiczna, czy cele naukowe lub historyczne. One zawsze były traktowane dużo lżej, gdyż uznawano, że tu potrzebne jest elastyczne podejście, bo cel nie jest komercyjny. Ale nie oznacza to, że RODO nie dotyczy tych zagadnień, ani tym bardziej tego, że spis powszechny nie jest zgodny z RODO, co do tego nie ma wątpliwości – odpowiada Tomasz Osiej
Czy dane są bezpieczne?
– W RODO jest pojęcie tzw. Privacy by design (uwzględnienie ochrony danych w fazie projektowania). To projektowanie prywatności, które polega na tym, że musimy prześledzić cały proces, sprawdzić, jak on funkcjonuje i wyłapać potencjalne niebezpieczeństwa, zastanowić się, czy gdzieś nie istnieje ryzyko wystąpienia tzw. Naruszenia ochrony danych osobowych (np. wyciek danych), innymi słowy cały proces przetwarzania musi być zaprojektowany i zweryfikowany pod kątem bezpieczeństwa. Nie mam pojęcia, czy to zostało zrobione w przypadku spisu powszechnego, ufam że tak – odpowiada radca prawny.
Wskazuje na przykład złej praktyki kilka lat temu. – Gdy nie wykonano takiej analizy przy wprowadzaniu e-pit, i na podstawie nr PESEL i drugiej danej znanej pracodawcy, można było dotrzeć do danych finansowych, logując się na konto innej osoby – tłumaczy.
– Podczas spisu podajemy bardzo dużo i bardzo ważnych informacji. Z punktu widzenia oszustów to może być żyła złota. Podszywając się pod rachmistrza, możemy zapytać osoby starsze, czy mniej świadome, o stan posiadania, nasze relacje rodzinne, adres i inne szczegóły. Można sobie wyobrazić również taką sytuację, gdzie w ferworze zbieranych informacji ktoś (w tym wypadku oszust, bo spis nie wymaga tych danych oczywiście) prosi nas o podanie informacji o numerach kont i kart, którymi się posługujemy – wskazuje prawnik.Nie wiem, czy tu zostało to zrobione, ale wątpliwości oczywiście są. To nie jest tak, że jeśli przepis wymaga zachowania poufności to samo przez się możemy czuć się bezpieczni. Tak to niestety nie działa. Nie wszyscy są uczciwi. Znając czyjś PESEL, który nie jest informacją niedostępną, i znając nazwisko panieńskie matki, możemy zalogować się na czyjeś konto. Ze złośliwości możemy podać nieprawdziwe dane i zrobić komuś krzywdę, bo będzie musiał zapłacić karę.
Czy sam ma obawy jako obywatel? – Tak, mam. Im więcej wiem o ochronie informacji, bo zajmuję się tym zawodowo, jestem bardziej świadomy zagrożeń. Wiem też, jak cenne są dane osobowe. W końcu to złoto XXI wieku leżące na wyciągniecie ręki rachmistrza czy GUS. Do tego dochodzi czynnik ludzki. Zawsze ktoś ma dostęp do informacji może ulec pokusie ich monetyzacji. Tego niestety nie można wykluczyć. – odpowiada.To tylko kwestia socjotechniki i można się spodziewać, że takie rzeczy będą. Lekarstwem na to jest podnoszenie świadomości ludzi i uczulanie ich na takich "sumiennych rachmistrzów".
Rzeczniczka GUS zapewniła, że dane przekazywane podczas spisu są bezpieczne i chroni je określona w ustawie o statystyce publicznej tajemnica statystyczna.