Tak Krystyna Pawłowicz szczuje na 10-letnie dziecko. Burmistrz Podkowy Leśnej mocno odpowiada
"W Szkole Podstawowej im. Bohaterów Warszawy w Podkowie Leśnej zapadła oficjalna decyzja, by do 10-letniego transpłciowego ucznia zwracać się imieniem, z którym się utożsamia" – bije na alarm Krystyna Pawłowicz, wymieniając z nazwiska i piętnując dyrektorkę szkoły. Choć była posłanka przyzwyczaiła do "niekonwencjonalnych" zachowań, wiele osób jest zszokowanych jej zachowaniem. Tymczasem szkoła już poddana została kontroli...
Z drugiej strony pojawiły się (nieeksperckie) głosy: "Czy odpowiednie organy nie powinny sprawdzić tych rodziców pod kątem psychicznego znęcania się nad dzieckiem? Wmawianie dziecku, że jest kimś, kim nie jest i wypaczanie jego osobowości chyba pod to podlega? Zaburzenia tożsamości płciowej u dzieci się leczy, a nie powinno się uszanować. To są zawsze zaburzenia: hormonalne, układu nerwowego, bądź wywołane przez samych rodziców, których rola w tej sprawie jest fundamentalna. A więc rodzice dopuścili się zaniedbań wychowawczych".
Postawa szkoły godna pochwały
Badania i rodzice dzieci transpłciowych jednoznacznie wskazują jednak, że "postawa dyrektorki szkoły jest godna pochwały" – podkreśla stowarzyszenie "My, Rodzice", które nie chce szerzej komentować sprawy z uwagi na dobro dziecka.
"Używanie wybranego imienia wiąże się ze zmniejszonymi objawami depresji, myślami samobójczymi i zachowaniami samobójczymi wśród młodzieży transpłciowej" – to tytuł pracy badaczy z Uniwersytetu w Teksasie, Uniwersytetu Kolumbii Brytyjskiej i Uniwersytetu Nowojorskiego.
Czytamy w nim, że "w przypadku młodzieży transpłciowej, która wybrała imię inne niż to, które zostało nadane przy urodzeniu, używanie tego imienia w wielu kontekstach potwierdza ich tożsamość płciową i zmniejsza ryzyko dla zdrowia psychicznego, o którym wiadomo, że jest wysokie w tej grupie".
Często w takich dyskusjach pojawiają się argumenty, że "to tylko imię" i "po co robić problem". Imię jest jednak bardzo istotnym czynnikiem, świadczącym o naszej tożsamości i wpływającym pozytywnie lub negatywnie na kondycję psychiczną. W tej sytuacji mówimy o kondycji psychicznej 10-letniego dziecka.
– Dla osób transpłciowych niesłychanie ważne jest zwracanie się do nich ich imieniem używanym, z użyciem właściwego rodzaju gramatycznego. Nie inaczej jest w przypadku młodych osób trans. Dla nich zapewnienie tego komfortu oznacza, że mają warunki do odkrywania swojej tożsamości płciowej w możliwie spokojnych warunkach, mogą liczyć na akceptację i chęć zrozumienia ze strony otoczenia – mówi w rozmowie z naTemat.pl Emilia Wiśniewska, prezeska Fundacji Trans-Fuzja.
Ekspertka podkreśla, że wsparcie szkoły jest bardzo ważne i pozwala przeciwdziałać transfobicznym zachowaniom w grupie rówieśniczej. – Dla samej osoby transpłciowej stanowi to sygnał, że nie jest sama i że nie jest skazana na doświadczanie transfobii na każdym kroku. Takie wsparcie pomaga radzić sobie ze stresem mniejszościowym i obawami o przyszłość, ułatwia też myślenie o własnych potrzebach, planach związanych z tranzycją i życiem w zgodzie ze swoją tożsamością.
Kwestia prawna
– Sytuacja jest tym bardziej sprzyjająca młodej osobie transpłciowej, że ma ona po swojej stronie także rodziców. Głosy sugerujące, że oto dyrektorka szkoły po prostu wymusiła na nauczycielach zwracania się do transpłciowego dziecka jego imieniem używanym, wskazują na kompletne niezrozumienie tematu. Szkoła powinna być miejscem, gdzie na poważnie myśli się o dobru uczących się w niej osób. Gdy mówimy o osobie transpłciowej, taka decyzja dyrekcji jest właśnie dobrą reakcją ze strony placówki i jej dyrektorki. To nie żaden terror, tylko wyraz odpowiedzialności i troski o młode osoby – mówi moja rozmówczyni.
W komentarzach do sytuacji w szkole pojawiły się również sugestie, że "uchwała pani dyrektor nie ma żadnej mocy prawnej". O wyjaśnienie tej kwestii poprosiłam współpracującą z Trans-Fuzją prawniczkę, Karolinę Więckiewicz.
– Z punktu widzenia prawnego dyrekcja szkoły zachowała się oczywiście w sposób absolutnie właściwy. Nie tylko nie złamała żadnego przepisu – nie ma takich, które zabraniają zwracania się do dziecka w szkole zgodnie z jego tożsamością płciową. Po drugie tak naprawdę przepisy nakazują takie zachowanie. Wszystkie obowiązujące szkołę akty prawne – od ustawy prawo oświatowe (art. 68 zadania dyrektora), przez Kartę nauczyciela i opisane tam obowiązki po statut szkoły – mówią o konieczności zapewnienia uczniom i uczennicom bezpieczeństwa i warunków rozwoju, także w oparciu o ich indywidualne cechy.
Czytaj także: Miasteczko, katolicka rodzina i transdziewczyna. "Wiele się zmienia, ale sobą jest się całe życie"
Prawniczka wprost nazywa misgenderowanie i używanie "dead name", nawet jeżeli płeć nie została metrykalnie zmieniona, przemocą. – Szkoła nie może jej stosować, zatem uznanie tożsamości dziecka i działalność adekwatna jest jedynym możliwym działaniem. Co więcej, gdyby dyrekcja i kadra pedagogiczna nie uznała tożsamości i stosowała tę przemoc, narażałaby tym samym dziecko na przemoc ze strony rówieśników. Płeć, tożsamość płciowa to dobra osobiste. W sytuacji ich naruszenia można wystąpić z powództwem cywilnym do sądu. Zanim dziecko skończy 18 lat, mogą to zrobić rodzice.Ekspertka dodaje, że w przypadku narażenia na utratę zdrowia, możliwe jest również wkroczenie na drogę karną. Podsumowuje, że działanie szkoły z Podkowy Leśnej jest "modelowe, właściwe, wspierające, po prostu dobre", a jednocześnie zgodne z obowiązującymi przepisami. To odwrotne zachowanie byłoby ich naruszeniem.
Reakcja burmistrza
Do wpisu Krystyny Pawłowicz odniósł się również Artur Tusiński, burmistrz Podkowy Leśnej. "Wczoraj pisałem, ile hejt może zrobić złego. I także wczoraj ukazał się obrzydliwy tweet sędzi TK Krystyny Pawłowicz, uderzający w dobro dziecka naszej szkoły i dyrektora Agnieszkę Hein. Dzisiaj odbyła się narzucona 'z góry' kontrola szkoły przez kuratorium, od wczoraj dobijają się dziennikarze. Ze względu na małą społeczność i dobro dziecka staraliśmy się uniknąć rozgłosu, niemniej jednak stało się, mamy już dyskusje w przestrzeni publicznej, także na lokalnych grupach" – napisał na Facebooku.
Burmistrz poinformował, że władze miasta i szkoły są otwarte na potrzeby każdego ucznia. W wyważonym wpisie podkreślił, że "dziecko [do którego odnosił się tweet – przyp.red.] ma mądrych rodziców, przyjaciół, zrozumienie w szkole, jest otoczone opieką psychologiczną".
"Obowiązkiem dorosłych jest ochrona dzieci, o czym zdaje się, zapomina posłanka Pawłowicz i osoba, która wyniosła informację poza szkołę. Nie ma naszej zgody na cyniczne wykorzystywanie dzieci do politycznych rozgrywek. I na koniec – szczegóły z tweeta niewiele mają wspólnego z faktami" – podsumował Tusiński.
Z dyrektorką Agnieszką Hein nie udało nam się skontaktować.
Napisz do autorki: alicja.cembrowska@natemat.pl