Banaś szykuje bombę na PiS. Do końca miesiąca powstanie kluczowy raport
Jak powiedział prezes Najwyższej Izby Kontroli Marian Banaś, do końca miesiąca zostanie ogłoszony raport, który ma świadczyć o "pewnej dysfunkcji funkcjonowania państwa". Banaś był gościem Polsat News i wyliczał zaniedbania rządu w wielu dziedzinach.
Dopytywany o raport o stanie państwa Marian Banaś zaznaczył, że dotyczy on "generalnie dodatkowej pracy, którą wykonujemy równolegle z realizacją planowych kontroli". Sprecyzował, o jakie kontrole chodzi.
– Planujemy kontrole tarczy antykryzysowej. Mamy sygnały, że sytuacja nie wygląda najlepiej i na epidemii najbardziej cierpią mali i średni przedsiębiorcy. Ustalenia z tej kontroli będą później – mówił szef NIK.
Prezes Izby odniósł się także do szeroko komentowanej sprawy Elektrowni Ostrołęka. Jak informował serwis INN:Poland, w ramach tej inwestycji zmarnowano ogromne pieniądze.
– Kroi się nam sytuacja bardzo poważna jeśli chodzi o elektrociepłownię, która miała być na węgiel. Wyłożono 1 mld 300 mln zł i nagle została zamknięta. Tak być nie może. Będziemy zmuszeni zawiadomić prokuraturę – zapowiedział Marian Banaś.
– Kolejną poważną sprawą jest gospodarka leśna w Puszczy Białowieskiej. Tam niszczeje bardzo zdrowe drewno. To milionowe straty, bo ktoś nie dopilnował sprawy jeśli chodzi o dyrektywy unijne – wyliczał prezes NIK.
"Oddzielam sprawy prywatne od służbowych"
Dziennikarz Grzegorz Kępka zwrócił uwagę, iż wobec Mariana Banasia pojawiają się zarzuty, że "straszy PiS, rządzących i w ten sposób chce powstrzymać przed postawieniem mu zarzutów".– Oddzielam sprawy prywatne od służbowych. Pojęcie zemsty jest mi obce. Jestem bezpartyjnym urzędnikiem państwowym. Moim głównym celem jest dbanie o bezstronność instytucji, którą kieruję. Naszym obowiązkiem jest dbanie o interes obywateli. Wskazujemy nieprawidłowości i rozwiązania – zapewnił Marian Banaś.
Szef NIK skomentował także liczne publikacje medialne na swój temat. – Nie było afery Banasia, ale prowokacja, która dążyła do dyskredytowania mojej osoby. Podobnie jak to miało miejsce w przypadku osoby Romualda Szeremietiewa, który dopiero po 10 latach został uniewinniony przez sąd, a w międzyczasie miał dwa zawały serca – ocenił.
– Może niektórym chodziło o to, żebym i ja takie zawały miał, a może zszedł z tego świata. Być może wtedy na moim stanowisku byłaby lepsza osoba, która by była dyspozycyjna. Ja taką osobą nie byłem i nie będę – skomentował.