Wieczne trwanie. Nawet gdy PiS już odejdzie, to i tak z nami zostanie

Karolina Lewicka
dziennikarka radia TOK FM, politolog
Na naszej scenie politycznej dominują tej zimnej wiosny dwa tematy. Pandemiczny, od roku niezmiennie i przerażająco obecny, aktualnie przybierający formę rywalizacji szczepionkowej między rządem a samorządem. Lokalne władze chciałyby pomóc w tworzeniu kolejnych punktów wakcynacji, ale PiS jest zazdrosny o spodziewany sukces i absolutnie nie chce się nim z nikim dzielić. Chodzi o to, by to Mateusz Morawiecki – niemal własnymi rękoma – zaszczepił społeczeństwo, nie wespół w zespół z jakimś Trzaskowskim czy Zdanowską.
Karolina Lewicka o przyszłości po rządach PiS Fot. Albert Zawada / AG
W efekcie rozwinęła się w Polsce turystyka szczepionkowa, rząd zaś jednego dnia deklaruje, że Pfizera i Moderny mamy po kokardki, trzeba tylko moce przerobowe zwiększyć, ale jak tylko gotowość deklarują samorządowcy ze swoimi stadionami, to słyszymy inną płytę. Oto fiolek wciąż przybywa do nas za mało, a obecny system nie pracuje nawet na pół gwizdka. A prawda jest taka, że nawet nie wszyscy seniorzy zostali już ukłuci, co tu mówić o reszcie.

Poza tym krążymy uporczywie wokół pytania o przyspieszone wybory, co ma związek z napiętą sytuacją w Zjednoczonej Prawicy. Ziobro i Gowin prężą muskuły, a Kaczyński ich ostrzega, że "dopóty dzban wodę nosi, dopóki mu się ucho nie urwie”. Wymianie uprzejmości przygląda się z uwagą opozycja, mająca nadzieję, że koalicja wkrótce się wywróci. Bo jeśli nie teraz, to po napływie do Polski środków unijnych, pozbawić PiS władzy może być trudno.


Czytaj także: Kaczyński zmiażdżył partię Ziobry w wywiadzie. Wskazał, kiedy dojdzie do rozpadu koalicji

Tym oczekiwaniom na koniec władzy PiS-u towarzyszy naiwne przekonanie, że gdy PiS odejdzie, to się parę spraw po nim wyprostuje i będzie można odetchnąć z ulgą jak po wybudzeniu się z sennego koszmaru. Nic bardziej mylnego. To, co zostało przez Kaczyńskiego wprawione w ruch, trudno będzie zatrzymać i/lub zawrócić. Konsekwencje tych rządów pójdą z nami w kolejne dekady. Posiane zatrute ziarno wciąż będzie wydawać nowe plony.

Spójrzmy na kolejną rocznicę katastrofy smoleńskiej. Po jedenastu latach od uruchomienia narracji o wybuchu, w zamach wciąż wierzy jedna czwarta społeczeństwa. Mimo tego, że PiS niczego nie udowodnił i nie wyjaśnił, choć nawet wyciągał z grobu zwłoki ofiar. Wytworzone latem 2010 roku i w latach kolejnych głębokie podziały mają się doskonale. Spuścizna Antoniego Macierewicza jest jak ze spiżu.

A czy po utracie przez PiS władzy zmieni się społeczne nastawienie do mniejszości seksualnych? Nie sądzę. Wytworzone przez aktualnie rządzących lęki przed gejami i lesbijkami, którzy mają rzekomo "seksualizować nasze dzieci” nie znikną jak za dotknięciem magicznej różdżki, kiedy z resortu sprawiedliwości wiatr zmian wywieje Ziobrę i Wójcika. Potrzeba byłoby lat wytężonej pracy, by zredukować nad Wisłą homofobię czy ksenofobię. Wątpię, by kolejne ekipy miały do tego głowę i akurat na tym koncentrowały swoją uwagę.
Czytaj także: Szokuje was atak Pawłowicz na 10-letnie dziecko? Znęcanie się nad słabszymi to znak firmowy PiS

Czy następcy Zjednoczonej Prawicy będą mieli w sobie dość siły, by twardo oprzeć się pokusom pójścia podobną drogą co PiS? Czy aby na pewno będą chcieli niezależnej telewizji publicznej? A może jednak, odchodząc od tępej propagandy w wydaniu Jacka Kurskiego, zostawią sobie pakiet kontrolny?

Żadna władza nie lubi, jak się jej patrzy na ręce, żaden polityk nie przepada za dociekliwymi i krytycznymi dziennikarzami. Może zatem nowa władza tylko ubierze białe rękawiczki i odrzuci cep. A czy łatwo będzie przekonać własnych działaczy, którzy przez lata napatrzyli się, jak PiS doi państwo przy braku sprzeciwu sporej części społeczeństwa, że tak robić nie należy? Przyboczni Jarosława Kaczyńskiego wyważyli sporo drzwi, nie wszystkie ich następcy będą chcieli na powrót osadzić w futrynach.

Na pewno nie wszystko uda się po rządach PiS-u odwrócić lub przywrócić. Niekoniecznie Janów Podlaski znów będzie znakomitą stadniną na światowym poziomie, jeśli tylko wykurzy się stamtąd nieudolnych dyrektorów-amatorów. I tak moglibyśmy przejść przez każdą instytucję, dotkniętą ręką "fachowców” i przez każdą państwową spółkę, zarządzaną przez żony, wujów, ciotki i kierowców działaczy PiS. Przywrócenie dawnej świetności lub choćby normalności może się udać lub nie. Na pewno proces ten będzie kosztowny, a wynik niepewny.

Także zmiany w mentalności wyborców mogą mieć charakter trwały. Jeśli się raz nauczyło społeczeństwo postawy roszczeniowej, to ciężko będzie je namówić na „"ot, krew i łzy”, by odbudować budżet, by zredukować zadłużenie. Licytacja "kto da więcej?” będzie stałą pozycją w politycznym repertuarze już po wsze czasy. Nie wyparuje demoralizacja, z jaką mamy do czynienia za czasów Jarosława Kaczyńskiego. Można firmować lub bronić każdego zła tej władzy? Można, pod warunkiem, że nam za to dużo płaci. Na takie postawy ludzie patrzą, a że są wszechobecne, to mogą zostać uznane za jakąś tam nawet normę.

Socjolog Radosław Markowski zwraca też uwagę na to, że wyrasta nam pod rządami PiS-u nowe pokolenie, które nie zna Polski innej niż niepraworządna i że to "socjalizacyjny kop w świadomość społeczną”. Także tego nie da się odkręcić na pstryk, z wtorku na środę. Część negatywnych konsekwencji rządów PiS wciąż jest przed nami. Władza PiS-u przeminie, a brudy PiS-u z nami zostaną. Niestety.

Czytaj także: Zamiast walczyć z pandemią, rząd walczy z opozycją. Wstyd i hańba!