Kuriozalne zakończenie rywalizacji w Formule E. W bolidach skończyły się baterie

Krzysztof Gaweł
W sobotę w Walencji odbył się wyścig o Grand Prix Hiszpanii w Formule E, w której ścigają się bolidy elektryczne. Tuż przed zakończeniem rywalizacji doszło do sytuacji, która nie miała precedensu. Antonio Felix da Costa, lider rywalizacji, stanął na torze i nie ukończył zmagań. Powód? Skończyły mu się baterie zasilające samochód. Taki los spotkał kilku innych kierowców.
Kuriozalny wyścig odbył się w sobotę w Walencji, Formuła E musi jeszcze się wiele nauczyć Fot. Formuła E
Wyścig w Walencji na Circuit Ricardo Tormo był piątą eliminacją tegorocznych mistrzostw świata Formuły E. Istniejąca od 2012 roku seria gromadzi ekipy, które ścigają się bolidami elektrycznymi. Rywalizacja odbywa się pod egidą FIA, a ekip startuje więcej niż w Formule 1. No i sporo jest w rywalizacji twarzy znanych z królewskich serii, m.in. Pascal Wehrlein, Stoffel Vandoorne, Jean-Eric Vergne czy Sebastian Buemi.
Czytaj także: Kraksa, bluzgi i agresja. Wielki talent F1 przeprosił rywala za atak na torze

W sobotę doszło do kuriozalnej sytuacji tuż przed finiszem zmagań. Dwa okrążenia przed metą zabrakło prądu w bateriach kilku bolidów, w tym u lidera zmagań Antonio Felixa da Costy. Portugalczyk ścigający się w chińskiej ekipie DS Techeetah stracił zwycięstwo, które zgarnął Nyck de Vries z Mercedesa. Za nim do metry dotarli Nico Mueller (Dragon/Penske Autosport) i Stoffel Vandoorne (Mercedes). Obaj awansowali w stawce o 20 miejsc w porównaniu ze startem.


Skąd taka sytuacja w "formule przyszłości", jak nazywa się zmagania Formuły E? Zespoły przygotowując samochody i kierowców do walki dokonały złych obliczeń, co spowodowało zatrzymanie pojazdów na torze. A to oznacza koniec wyścigu. Margines błędu był niewielki, wszak zawodnicy ścigają się przez 45 minut plus jedno okrążenie po upływie tego czasu. Tempo wyścigu było wysokie, stąd zabrakło energii - i to dosłownie - na udany finisz.

Dziennikarze i obserwatorzy nazwali wyścig "kuriozalnym", a całą sytuację "absolutną katastrofą". Pojawiły się głosy, że "Formuła E musi się jeszcze wiele nauczyć". Tymczasem drugi wyścig w Walencji odbył się już w niedzielę i tym razem do mety nie dotarł tylko jeden bolid. I to przez awarię, a nie z powodu braku prądu. Jak widać nie zawsze łatwo jest zapanować nad nowoczesnymi ale i nieprzewidywalnymi pojazdami.