Atleci tacy sami jak piłkarze. Tak do Euro 2020 przygotowują się sędziowie
Podczas meczu piłkarskiego sędziowie przebiegają zwykle powyżej 10 km, czyli więcej niż niektórzy zawodnicy. W miesiącach poprzedzających wielkie turnieje czołowi arbitrzy muszą więc przygotować organizmy do atletycznego wysiłku. Tego trudu żałować jednak raczej nie będą, bo podczas zbliżającego się Euro niektórzy z nich zarobią równowartość niemal ćwierć miliona złotych. Ale droga do ścisłej elity, która może liczyć na takie pieniądze, zdecydowanie nie jest łatwa i przyjemna.
Na tegorocznych mistrzostwach Europy zabraknie niestety polskiego akcentu w postaci sędziego głównego. Liczyliśmy, że podobnie jak pięć lat temu, jednym z turniejowych rozjemców będzie Szymon Marciniak. Tym razem arbiter z Płocka nie pojedzie jednak na Euro. Sam przekazał, że zadecydowały względy zdrowotne. I pewnie jest w tym sporo prawdy, jednak bez wątpienia jego notowania stoją nieco niżej niż kilka lat temu.
Sędziowie, którzy znaleźli się w gronie wybrańców UEFA, przed turniejem muszą przejść specjalne przygotowania. O ich kulisach opowiada nam Marcin Borski, były sędzia międzynarodowy, który jako arbiter techniczny uczestniczył w Euro 2012.
Fizyczność konikiem Colliny
– Przypuszczam, że w tej chwili, z uwagi na pandemię, sędziowie są głównie monitorowani zdalnie i nie mają tylu zgrupowań, co przed Euro 2012. Wtedy grupa została wyselekcjonowana na przełomie roku, teraz skład sędziowski ogłoszono dopiero w kwietniu. Dlatego my mieliśmy aż dwa obozy – wspomina Borski w rozmowie z naTemat.pl.
Jak konkretnie wyglądają przygotowania na takich zgrupowaniach? – W 2012 roku nacisk kładziony był głównie na przygotowanie fizyczne. To był konik Pierluigiego Colliny, szefa komisji sędziowskiej UEFA, który podkreślał, że sędziowie to tacy sami atleci jak piłkarze. Badano wykresy pracy serca, zmęczenie przy sprintach czy dłuższych biegach, tempo regeneracji – na to głównie zwracano uwagę – opowiada były polski sędzia międzynarodowy.
Jednocześnie zaznacza, że kwestie merytoryczne też były istotne. Sędziowie otrzymywali mnóstwo nagrań i rekomendacji, z którymi musieli się zapoznać. Kluczem była jednolita interpretacja poszczególnych zagrań przez wszystkich arbitrów.
– UEFA przykładała dużą wagę do tego, żeby na turnieju nie było rozdźwięku między decyzjami różnych sędziów. Przykładowo – aby zagranie ręką w jednym meczu nie wywoływało innej decyzji niż podobne zagranie w innym spotkaniu – tłumaczy Borski.
– Sędziowie techniczni byli traktowani tak samo jak sędziowie główni, bo w razie czego to oni mają ich zastępować. Profilowany trening mieli natomiast sędziowie asystenci. Oni nie muszą być aż tak wydolni, ale większą rolę gra u nich szybkość i zwrotność – dodaje.
Nasz rozmówca uważa, że w trakcie przygotowań zbyt mało czasu poświęcono kwestiom mentalnym. Podczas turnieju było widać tego efekty. Sędziowie, nawet ci ze sporym doświadczeniem, nie radzili sobie z presją. Borski wskazuje, że tego typu problemy miał choćby Björn Kuipers, holenderski arbiter należący obecnie do ścisłej światowej czołówki, dla którego był to wtedy pierwszy duży turniej w karierze.
Czy dziewięć lat później sferze mentalnej poświęca się więcej uwagi – tego Borski nie wie, bo żaden z polskich sędziów nie jest objęty programem UEFA. Można jednak założyć, że coś w tej sprawie drgnęło – przecież właściwie cały świat sportu idzie w tym kierunku.
Długa droga do elity
Przygotowania stricte turniejowe to oczywiście tylko mała część całorocznego treningu sędziów, którzy będą rozjemcami na najważniejszej imprezie piłkarskiej roku.
– Cykle treningowe są zazwyczaj tygodniowe. W poniedziałek sędziowie robią trening regeneracyjny – czyli mniej więcej godzinne bieganie czy pływanie w wolnym tempie – po weekendowym meczu. W kolejnych dniach przechodzimy do treningu wysokiej intensywności, czyli wielu powtórzeń sprintów na odcinku 40/60 metrów albo dłuższej pracy na bardzo wysokim tętnie. Jeśli mecz jest w niedzielę, to taki mocny trening robi się najpóźniej w czwartek. Ostatnie dni to krótkie, 15/20 lub 30-metrowe sprinty na pobudzenie szybkości lub ćwiczenia na koordynację czy spostrzegawczość – tłumaczy Borski, zaznaczając, że jeśli mecz wypada też w środku tygodnia, nie trzeba robić najintensywniejszego treningu.
Spotkania na Euro czy mundialu sędziują arbitrzy z kategorii Elite, pierwszej (najwyższej) z czterech kategorii sędziowskich według podziału stosowanego przez UEFA. Najpierw trzeba wejść do najwyższej ligi w swoim kraju. Po ok. dwóch sezonach związek może wysłać zgłoszenie do FIFA, która z reguły taką kandydaturę zatwierdza.
– Na poziomie międzynarodowym sędzia zaczyna od mini turniejów juniorów czy wstępnych rund eliminacji europejskich pucharów. Później może przeskoczyć do kolejnej kategorii, a więc nie jeździ już na mecze U-17, tylko powiedzmy U-21, sędziuje też mecze dalszych rund eliminacji Ligi Europy. Zaplecze elity (First Category) to już faza grupowa LE i czasem LM oraz spotkania seniorskich reprezentacji, Elite – Liga Mistrzów oraz wielkie turnieje – mówi Borski.
Obecnie jedynym Polakiem w klasie Elite jest Marciniak. Teoretycznie tylko on może być więc brany pod uwagę jako sędzia główny na Euro, jednak, jak podkreśla Borski, w tym roku mamy do czynienia z precedensem. Na mistrzostwa została powołanych dwóch arbitrów z drugiej kategorii – Szwed i Niemiec. W niedalekiej przeszłości trafią oni jednak zapewne do kategorii Elite.
Ćwierć miliona złotych dla najlepszych
Wyróżnienie w postaci nominacji na wielki turniej wiąże się ze sporym zastrzykiem gotówki. Zarobkom sędziów daleko oczywiście do pieniędzy, jakie zarabiają piłkarze, ale na konta najlepszych arbitrów też wpłyną całkiem pokaźne sumy. Pięć lat temu za sam udział we francuskich mistrzostwach Europy UEFA płaciła sędziom po 30 tys. euro, asystenci dostawali po 20 tys. Dochodziła do tego wynosząca 200 euro dieta za każdy dzień turnieju.
Oznacza to, że arbitrzy, którzy sędziowali kluczowe mecze turnieju, zarobili ok. 50 tys. euro. Szymon Marciniak – on udział w Euro zakończył na etapie 1/8 finału – wzbogacił się o 35 tys. euro, a więc ok. 150 tys. zł. We Francji spędził 25 dni.
Z nieoficjalnych informacji wynika, że w tym roku sędziowie zarobią zdecydowanie więcej. Główni arbitrzy za udział w turnieju mają otrzymać dwukrotność kwoty z 2016 roku, czyli aż 60 tys. euro (ponad ćwierć miliona złotych). O takich liczbach informował portal sportekz.com, powołując się na raport przygotowany jeszcze przed wybuchem pandemii. Stawki sędziów asystentów miały nie ulec zmianie. Co ciekawe, więcej od nich, bo 30 tys. euro, dostaną podobno ci, których we Francji nie było – sędziowie VAR.
Będą też premie meczowe. Za każde 90 minut – albo i więcej, w końcu w fazie pucharowej możliwe są dogrywki – spędzone na murawie główni sędziowie dostaną dodatkowe 5 tys. euro. Połowa tej kwoty przypadnie liniowym. Premia meczowa arbitrów "varowych" ma wynosić ok. 2,5-3 tys. euro.
Oto lista sędziów, którzy jadą na tegoroczne Euro (jako główni): Felix Brych (Niemcy), Cuneyt Cakir (Turcja), Carlos Del Cerro (Hiszpania), Andreas Ekberg (Szwecja), Orel Grinfeeld (Izrael), Ovidiu Alin Hategan (Rumunia), Sergei Karasev (Rosja), Istvan Kovacs (Rumunia), Bjorn Kuipers (Holandia), Danny Makkelie (Holandia), Mateu Lahoz (Hiszpania), Michael Oliver (Anglia), Daniele Orsato (Włochy), Artur Dias (Portugalia), Daniel Siebert (Niemcy), Anthony Taylor (Anglia), Clement Turpin (Francja), Slavko Vincić (Słowenia) oraz Fernando Rapallini (Argentyna).