Billie Eilish przejęła kontrolę nad swoim ciałem. Jej sesja to akt władzy, który daje siłę kobietom

Ola Gersz
Gdy przechadzała się po ulicy w podkoszulku i dresowych szortach, nazywano ją "grubą" i zaniedbaną. Gdy zielone włosy zmieniła na blond, a workowate t-shirty na obcisłe body, usłyszała epitety "pustak" i "hipokrytka". Ale Billie Eilish dobrze wiedziała, że właśnie taką reakcję wywoła. Zaskakująca sesja 19-latki w "British Vogue" to świadomy gest przejęcia władzy nad własnym ciałem – środowy palec pokazany patriarchatowi, opresyjnej kulturze piękna i internetowym trollom.
Billie Eilish pokazała się w brytyjskim "Vogue" w zupełnie nowym wydaniu Fot. okładka "British Vogue" / czerwiec 2021
Kontrola nad swoim własnem ciałem wydaje się czymś naturalnym, ale tak nie jest. Nieustannie jest ci odbierana: przez hejterskie komentarze i oceniające spojrzenia, patriarchalną kulturę piękna i wpisane w nią społeczne oczekiwania, władczych ludzi, którzy "chcą dla ciebie dobrze".


Za bardzo się nie zasłaniaj ("cnotka!), za bardzo się nie odsłaniaj ("dziwka!"). Szeroki sweter – nie, krótki top – nie, hidżab – nie, sukienka mini z dekoltem – nie. Makijaż jest "be", bo "najpiękniejsza kobieta to naturalna kobieta", ale bez makijażu jesteś "fuj", bo masz pryszcze, przebarwienia i cienie pod oczami. Jesteś "za mało kobieca", "za bardzo kobieca", "niekobieca", "za gruba", "za chuda", "patykowata", "biuściasta".

Znamy to wszystkie i znamy to wszyscy, bo – mimo że piszę tutaj wyłącznie z perspektywy kobiety – nie udawajmy, że mężczyzn ten problem nie dotyczy. Efekt? Twoje ciało przestaje być twoje. Czujemy mętlik w głowie, strach i lęk. Jak ktoś zareaguje na to zdjęcie? Na moje włosy, ubranie, cerę? Czy wypada mi założyć tę sukienkę w tym wieku i w tym rozmiarze? Chowamy się, zakrywamy, odchudzamy, nienawidzimy swojego ciała.
Zmagają się z tym 20-latki, 30-latki, 40-latki, 50-latki... I nastolatki, które są szczególnie podatne na hejt i kompleksy, a w rezultacie – zaburzenia odżywiania, depresję, próby samobójcze. Wśród nich jest Billie Eilish, dziś 19-latka, globalna gwiazda pop i ikona popkultury, która rozpoczęła karierę w wieku 14 lat. Odniosła spektakularny sukces i pobiła szereg globalnych rekordów, ale to... o jej ciele rozprawiono najchętniej. W końcu powiedziała "stop" – Eilish w końcu postanowiła odzyskać swój wizerunek.

Gruba, zaniedbana, niekobieca

"W 10 miesięcy wyhodowała ciało matki grubo po trzydziestce" – napisał użytkownik Twittera jesienią ubiegłego roku, gdy fotograf zrobił wokalistce zdjęcia z ukrycia na ulicach Los Angeles.

Zuzanna Tomaszewicz pisała w naTemat:


Piosenkarka przechadzała się po ulicach Los Angeles w samym podkoszulku (spod którego wystawał szarawy biustonosz), dresowych shortach i w klapkach ze skarpetkami, które dla wielu osób są absolutnym faux pas. (...) Dodatkowo na fotografiach Eilish miała włosy związane w luźny koczek, zaś na twarzy nie było widać ani grama makijażu. I tak zaczęło się wyzywanie 18-latki od "grubych" i "zaniedbanych". Ludzie w internecie zareagowali tak, jakby w życiu nie widzieli kogoś w domowych ciuchach.

Eilish wcześniej "chowała się" w luźnych, workowatych ubraniach, dlatego jej sylwetka – normalna, zwyczajna, ludzka – wywołała prawdziwą histerię. Wylał się hejt. Nagle ciało nastoletniej dziewczyny – ikony swojej generacji, niezwykle uzdolnionej artystki, osoby zmagającej się z zaburzeniami psychicznymi – stało się przedmiotem, które można opluć i skrytykować. – Kiedy zakładam coś wygodnego, słyszę, że jestem mało kobieca. Kiedy ściągam z siebie warstwy – że jestem dziwką. (...) Kiedy zakładam na siebie więcej ubrań lub się rozbieram – kto decyduje o tym, kim jestem? Czy moja wartość jest oparta wyłącznie na waszym postrzeganiu mnie? Czy jednak wasza opinia na mój temat nie jest moją odpowiedzialnością? – mówiła nastoletnia Eilish na nagraniu puszczonym podczas ubiegłorocznego koncertu w Miami.

Kilka miesięcy po "aferze" z ciałem Eilish, zdjęcia wokalistki pojawiły się w "British Vogue". 19-latka dobitnie pokazała, że – jak pisała Tomaszewicz w naTemat – " w ocenie wyglądu kobiet nie ma złotego środka. Jesteśmy między młotem a kowadłem. Między body shamingiem a slut-shamingiem".

Kobieca, seksowna, hipokrytka

30 lipca Eilish wydaje nową płytę "Happier than Ever" – w sieci ukazał się już pierwszy singiel "You Power" ("Staraj się nie nadużywać swojej władzy" – śpiewa wokalistka). Nowa płyta oznacza "nową" Eilish. Wokalistka, która farbowała włosy m.in. na niebiesko i zielono, pokazała się w wydaniu blond. Pierwsze zdjęcie w jasnych włosach z 17 marca otrzymało na Instagramie ponad 22,5 miliona polubień. Potem przyszła sesja w brytyjskim magazynie "Vogue", której nikt się nie spodziewał. Eilish nie była już "zaniedbana" i "niekobieca", pozowała w obcisłych gorsetach i szpilkach. Zarówno okładka czerwcowego numeru, jak i trzy kolejne zdjęcia z sesji polubiło na profilu Eilish kilkanaście, kilkadziesiąt milionów osób (obserwuje ją ponad 83 miliony ludzi).

I znowu wszyscy pisali o ciele Billie Eilish. Ciało 19-latki trendowało na Twitterze, stało się przedmiotem analiz, dyskusji, plotek i krytyki. Jedni wychwalali ją za figurę i zmysłowość, inni nazywali hipokrytką, bo przecież zarzekała się, że nie pokaże swojego ciała, a teraz "szczuje cycem". Od ofiary wspomnianego body-shamingu Eilish stała się ofiarą slut-shamingu w mgnieniu oka.

I o to właśnie jej chodziło, o czym mówi w rozmowie w "British Vogue":

Chcesz pokazać swoje ciało i swoją skórę i nagle jesteś hipokrytką. Jesteś łatwa i jesteś dziwką. Jeśli tak, to jestem z tego dumna. Ja i wszystkie dziewczyny jesteśmy dziwkami – i chrzanić to! Pokazywanie swojego ciała i pokazywanie skóry – lub nie – nie powinno odbierać nikomu szacunku.

– Czuję się jakoś bardziej kobieco – powiedziała Eilish. I nie, nie zdradziła swoim nowym imagem dawnej siebie, jak zarzucają jej niektórzy. Ewoluowała, zmieniła się, dojrzała, jak my wszyscy w przeciągu swojego życia. Ale przede wszystkim przejęła kontrolę nad własnym ciałem, swoim wizerunkiem oraz nad publiczną dyskusją o swoim wyglądzie.

Empowerment Billie Eilish

Sesja Eilish to bardzo czytelny środkowy palec dla wszystkich, którzy zafiksowali się na jej wyglądzie. Krytykowali jej t-shirty oversize, kolor włosów, wspomniane szorty i podkoszulek na ulicach Miasta Aniołów. Po latach ukrywania się ze strachu przed seksualizacją i body-shamingiem, gwiazda powiedziała "walić to" i pokazała się w pełnej krasie, mimo że doskonale wiedziała, że wywoła i seksualne, i hejterskie komentarze.

To dla niej olbrzymi krok, bo jak większość nastolatek nie ma łatwej relacji z ciałem. W wywiadzie dla "Vogue'a" przyznała, że to ono było główną przyczyną jej depresji w młodszym wieku. Kompleksy zdominowały życie Eilish, gdy w wieku 13 lat rzuciła taniec z powodu kontuzji – stąd workowate ubrania. Dodaje, że nienawidzi swojego brzucha, a ciało to główne źródło jej niepewności siebie. Dlatego zdjęcia Eilish są tak rewolucyjne – dla wszystkich kobiet i mężczyzn. Niepewna swojego ciała młoda kobieta postanowiła podjąć walkę i z kompleksami, i z hejterami i zrobiła to ekstremalnie – opuściła swoją strefę komfortu, "rzuciła się z klifu". Nie ona pierwsza: niektórzy robią sobie nagie sesje, aby polubić własne ciało, inni czują się wyzwoleni, gdy przestają liczyć kalorie i mierzyć obwód w talii. Jednak w przypadku światowej gwiazdy pop, której ciało wzbudza publiczną dyskusję, to odwaga olbrzymiego kalibru.

I symboliczny, mocny gest. Sesją Billie Eilish w "British Vogue" chce pokazać, że możesz być, jaka chcesz i nosić, co chcesz. Kiedyś nosiła t-shirty oversize, teraz eksponuje sylwetkę (świadomie wybrała do sesji gorsety, najbardziej kontrowersyjny element kobiecej garderoby w historii ubioru) i to jest ok. Możesz zmieniać swój image i styl, odkrywać się i zakrywać, co 19-letnia Eilish mówi wprost:


"Mogę robić, co tylko chcę. Najważniejsze jest to, co sprawia, że czujesz się dobrze. Jeśli chcesz zrobić sobie operację, zrób sobie operację. Jeśli chcesz założyć sukienkę, która zdaniem innych cię pogrubi – pier***l to. Jeśli czujesz, że wyglądasz dobrze, wyglądasz dobrze.

(...) Chodzi o to, by odzyskać swoją władzę, popisywać się nią i jej nie nadużywać. Nie pozwolę już, aby ktoś miał nade mną kontrolę.

Eilish nie tylko redefiniuje pojęcie kobiecości – która, jak wciąż chce patriarchat, wcale nie jest odgórnie ustalona, statyczna i jednorodna – ale wypowiedziała wojnę temu, co zniszczyło jej młodsze koleżanki z branży.
Czytaj także: Muzyczne objawienie czy promotorka depresji? 17-letnia Billie Eilish stała się boginią nastolatków
Britney Spears, Demi Lovato, Christina Aguilera zmagały się ze swoim wizerunkiem, który należał do wszystkich, ale nie do nich. Seksualizowane sesje w nastoletnim wieku bez ich zgody, odchudzanie na siłę, zaburzenia odżywiania – tak wyglądało ich dorastanie.

Eilish, już nie nastolatka, ale młoda kobieta, ma szansę tego uniknąć. Jej ciało należy tylko do niej, a nasze – tylko do nas. I o tym musimy pamiętać i tego się trzymać, mimo że, nie łudźmy się, światu się to wcale nie spodoba.