Hybrydowe Clio ma swoje wady, ale nadrabia designem. To na pewno nie jest miejski nudziarz

Łukasz Grzegorczyk
To jeden z tych samochodów, których widok na ulicach nikogo nie dziwi. Polacy kochają Renault Clio, zresztą jak większość Europejczyków. Nowa wersja z symbolem "E-Tech" nadal wygląda świetnie i może dać sporo radości z jazdy. Mimo to znalazłem parę wpadek, które dla wielbicieli hybryd mogą być nie do zaakceptowania.
Renault Clio E-tech to zamknięta hybryda o świetnym designie. Tylko spalanie mogłoby być nieco niższe. Fot. naTemat
Wyszło tak, że od razu powinienem wymienić, co mi się nie podobało, ale nic z tego. Renault Clio E-tech za bardzo skradło mój wzrok już przy pierwszym kontakcie, więc nie będę marudził od początku.

W ogóle jestem pod wrażeniem, jak ten miejski samochód z segmentu B zmieniał się przez lata. Druga i trzecia generacja wiała jeszcze nudą, ale w 2012 roku nastąpiła rewolucja. Clio stało się wtedy 5-drzwiowe, a Laurens van den Acker, autor projektu, mówił, że to prosty, ciepły i zmysłowy samochód.

Najnowsze Clio z zewnątrz może nie jest efektowne, ale nie musi takie być. Linia tego auta jest na tyle przyciągająca, że podobało się każdemu, komu pokazałem je w czasie testów. Kolor "niebieski celadon" w tym przypadku też robi swoje, bo dodaje sporo świeżości i może trochę… młodzieżowego charakteru?
Fot. naTemat
Jeśli chodzi o zmiany, to trzeba zagłębić się w szczegóły. Na pierwszy rzut oka nowe Clio przypomina poprzednią generację, ale tak naprawdę stało się nieco krótsze, wyższe i szersze. Nowocześnie wyglądają przednie światła LED Pure Vision dostępne już w podstawowej wersji wyposażenia.
Fot. naTemat
Takich szczegółów rzucających się w oczy jest więcej. To na przykład uwypuklenie w dolnej części przednich i tylnych drzwi. Clio E-tech kojarzy mi się trochę z Volkswagenem Polo, chociaż pod względem designu według mnie wygrywa francuskie auto. Po więcej szczegółów odsyłam was do testu "zwykłego" Clio, który w naTemat zrobiliśmy w styczniu ubiegłego roku.
Zajmijmy się już tylko hybrydową wersją, która jest dostępna w sprzedaży od czerwca 2020 r. Wnętrze tego auta to w zasadzie… normalne Clio. Nie zdecydowano się na żadne kombinacje w stylistyce, ale myślę, że to akurat trafiona decyzja. Środek wykonano z całkiem przyjemnych materiałów. Znajdziecie też twardy plastik, ale to akurat nie stanowiło dla mnie problemu.
Fot. naTemat
Gorzej jest z mocowaniem poszczególnych elementów. Kolumna z podłokietnikiem w moim testowym aucie dosłownie ruszała się na boki. Jeśli ten defekt pojawił się już w czasie użytkowania, to zdecydowanie za wcześnie. Ponadto białe elementy wykończenia co prawda wyglądają ładnie, ale nie chcę wiedzieć, jak prezentują się po roku intensywnego używania samochodu.
Fot. naTemat
To chyba tyle powodów do marudzenia w tej kwestii. W Clio E-tech mamy duży wyświetlacz centralny z intuicyjnym systemem do obsługi multimediów. No i klasyczne pokrętła do obsługi klimatyzacji i poziomu głośności, co osobiście zawsze uznaję za duży plus. Podobał mi się też przejrzysty cyfrowy kokpit, a także opcje dodatkowe, które miałem pod ręką. To m.in. podgrzewane przednie fotele czy dwa wejścia USB, których nigdy za wiele.
Fot. naTemat
Fot. naTemat
Clio zawsze kojarzyło się z miejskim stylem, a hybrydowa odmiana jest… jeszcze bardziej miejska. Ma bagażnik mniejszy o prawie 100 litrów (299 l), więc spokojnie wystarczy na zakupy czy krótki wyjazd. Trzeba się jednak liczyć z tym, że wygodnie w tym aucie mają przede wszystkim pasażerowie z przodu. Podróżowanie na tylnej kanapie na krótkich dystansach jest znośne, ale nie wyobrażam sobie siedzenia na niej przez wiele godzin w trasie. A już na pewno nie w przypadku osób powyżej 1,80 m wzrostu.
Fot. naTemat
Fot. naTemat

Jak jeździ Renault Clio E-tech?

Kluczowy w przypadku tego auta jest napęd. Dla wielbicieli prądu zostaje elektryczne Renault Zoe, z kolei Clio E-tech to wspomniana już zamknięta hybryda, czyli taka, której nie trzeba ładować. Samochód sam odzyskuje energię w czasie jazdy, dzięki czemu – przy umiejętnym prowadzeniu – łapiecie dodatkowe kilometry zasięgu.
Fot. naTemat
Podstawą hybrydowego układu w Clio E-tech jest wolnossący, czterocylindrowy silnik 1.6 o mocy 91 KM, ale do tego mamy dwie jednostki elektryczne. Łączna moc to 140 KM i trzeba przyznać, że da się to pozytywnie odczuć. Renault zachowuje się bardzo żwawo przy rozpędzaniu do mniej więcej 60 km/h.


Nie warto jednak od razu kopać pedału gazu w podłogę, bo automatyczna skrzynia biegów Multi-mode wkręci wtedy silnik na wysokie obroty, ale nie przełoży się to w żaden sposób na osiągi. Mimo to niecałe 10 sekund do setki to i tak niezły wynik.
Fot. naTemat
Kiedy wyjechałem Clio E-tech na ekspresówkę, nastawiałem się na hałas w środku i walkę o przyspieszenie. Tymczasem Renault spisało się zaskakująco dobrze, bo wnętrze było dobrze wyciszone, a prędkości rzędu 120-140 km/h nie stanowią dla niego żadnego problemu. Zapominałem wtedy, że jadę typowo miejskim autem. Podróżując samotnie miałem poczucie, że mógłbym przejechać i 500 km bez większego zmęczenia. Ale samotnie.
Fot. naTemat
No dobrze, ale cały czas mówimy o hybrydzie, więc dla wielu z was najbardziej istotne będzie pytanie: ile naprawdę zaoszczędzę oraz jak realnie wygląda spalanie? Tutaj już nie jest tak kolorowo, chociaż do tego stwierdzenia dodaję gwiazdkę z dopiskiem: wszystko zależy od tego, czy ktoś potrafi jeździć hybrydą.
Fot. naTemat
Clio E-tech przy prędkości do ok. 70 km/h naprawdę pali całe nic – udało mi się zejść nawet do 3,5 litra. Ten wynik to rzecz jasna efekt pracy, albo raczej współpracy układu spalinowego i elektrycznego. Kiedy wybrałem się 200 km za Warszawę, głównie po drodze szybkiego ruchu, zużycie podskoczyło mi do 6 l. W momentach, gdy Clio dostawało ode mnie mocno w palnik, spalanie wynosiło nawet 8 l.
Fot. naTemat
Na stronach Renault przeczytacie, że zgodnie z normą WLTP, średnie zużycie to 4,3 l/100 km. I jest to wynik jak najbardziej osiągalny, ale pod warunkiem, że ogarniecie, o co chodzi z systemem rekuperacji. Skrzynia biegów w Clio E-tech ma specjalne przełożenie "B", które działa na tyle skutecznie, że można przestać używać hamulca. Naprawdę! To kwestia wyczucia i treningu, ale samochód sam dohamowywał i odzyskiwał energię, kiedy tylko odpuszczałem pedał gazu.

Na początku było to dla mnie irytujące, bo wydawało mi się, że działa aż zbyt mocno. Później już wiedziałem, że to właśnie wielka zaleta. Żeby oszczędzać, po prostu trzeba z tego korzystać.
Fot. naTemat
Po tygodniu testów zagadką pozostało dla mnie, jak Clio E-tech zarządza dostępną energią. W teorii podróżowanie tym samochodem nawet przez 80 proc. czasu może odbywać się na prądzie. W praktyce okazało się, że to raczej niemożliwe. Wskazówka pokazywała mi prawie pełne akumulatory, a Renault uparcie pożerało paliwo.

W innej sytuacji miałem tylko jedną kreskę doładowania, a przerzuciło mnie na tryb EV, czyli elektryczny. Kierowca ma nawet przycisk do samodzielnego przełączania się na elektryczną jazdę, ale u mnie zadziałał może… dwa razy. Renault nie dawało za wygraną – wolało korzystać z benzyny.
Fot. naTemat
Wyszło tak, że Clio włączało sobie "EV" w sytuacjach, kiedy wcale się tego nie spodziewałem. Tak było m.in. w trasie przy 120 km/h. Nagle zobaczyłem na wyświetlaczu "EV" i tak jechałem przez jakieś 3 km. Potem kilkanaście minut na benzynie i powtórka – znowu przełączyło mnie na prąd.

Jak teraz sobie podsumowałem, to łatwiej było mi namówić auto do eko-jazdy poza miastem, niż w miejskim ruchu. Nawet w najbardziej oszczędnym trybie "ECO". Do wyboru miałem jeszcze opcje "SENSE" oraz "SPORT". I szczerze mówiąc, najchętniej poruszałbym się przez cały czas w tej ostatniej, bo wtedy auto jest najbardziej dynamiczne.
Fot. naTemat
Ceny Clio E-tech startują od niecałych 90 tys. zł. Mój egzemplarz to wersja "Intens", którą wyceniono na 93 400 zł. Do wyboru jest jeszcze "R.S line e-tech hybrid" za 100 400 zł, a także najbardziej bogata opcja "Initiale Paris e-tech hybrid" (107 400 zł). Kiedy zaczniemy dokładać inne elementy wyposażenia, to nawet bazowa propozycja przekroczy granicę 100 tys. zł. To naprawdę sporo.
Fot. naTemat
Gdybym miał wybierać, pewnie wziąłbym mój testowy egzemplarz, chociaż w rzeczywistości byłby on jeszcze droższy, bo miał parę dodatków spoza listy, jak choćby ładowarka indukcyjna. Clio E-tech nie zawiodło mnie pod względem prowadzenia czy komfortu. Gdyby jeszcze to spalanie było nieco niższe i bardziej przewidywalne, podniosłoby poprzeczkę na rynku.

Przy wyborze auta z tej półki miałbym twardy orzech do zgryzienia, bo tak samo kusiłaby mnie hybrydowa Toyota Yaris, którą testowałem niedawno. Jeśli poruszałbym się tylko po mieście, auto z japońskiej stajni brałbym w ciemno. Tyle że Renault ma szansę szybciej się spodobać. A jak ktoś wybiera samochody bardziej oczami niż kierując się ekonomią, to Clio E-tech może tu mieć solidną przewagę nad konkurentami.
Fot. naTemat

Renault Clio E-tech Hybrid na plus i minus:

+ Świetna stylistyka z zewnątrz i w środku
+ Efektywne odzyskiwanie energii
+ Prowadzenie w mieście i w trasie
+ Dobrze wyciszone wnętrze
- Trochę za wysokie spalanie jak na hybrydę
- Cena

Czytaj także: Nie mogłem uwierzyć, jak zmieniła się kultowa Toyota. Królowa miasta w końcu wygląda dobrze