Zarzucają mu, że pomógł PiS-owi utrzymać władzę. Poseł KO wyjaśnia, dlaczego się wyłamał

Aneta Olender
– Obawiam się (konsekwencji), ale miałem do wyboru dyscyplinę partyjną albo lojalność wobec interesu społecznego i oczekiwań UE – mówi w rozmowie z naTemat Franek Sterczewski, który jako jedyny z KO zagłosował za ratyfikacją unijnego Funduszu Odbudowy.
Franek Sterczewski poparł ratyfikację Funduszu Odbudowy. Fot. Jędrzej Nowicki / Agencja Gazeta
Dlaczego podjął pan taką decyzję, skoro KO wstrzymała się od głosu?

Wiedziałem, że nie będzie to prosta decyzja, zwłaszcza z powodu dyskusji wokół tego tematu. Rozmawiałem z moimi wyborcami przez media społecznościowe. Wiele osób krytykowało decyzję Lewicy, ale mimo tego uważało, że trzeba poprzeć ten projekt, ponieważ jest to kwestia fundamentalna, ponadpartyjna, której skutki odczuwać będziemy dłużej niż przez jedną kadencję. Przynajmniej 80 proc. osób, z którymi rozmawiałem, doradzało mi oddać głos za.

Rozmawiałem też z naszymi europosłami, którzy również głosowali za. Róża Thun wczoraj na swoim Facebooku mówiła, że zagłosowałaby tak jak ja, ponieważ to nie jest budżet pisowski, lecz budżet unijny, budżet na lata.


Ludzie są zmęczeni pandemią, zmęczeni ostatnimi miesiącami, dlatego oczekują konstruktywnego planu odbudowy. Nie interesuje ich pyskówka na Twitterze, tylko to, że te fundusze będą wielkim zastrzykiem dla naszej gospodarki.

Oczywiście nie mam zaufania do rządu, trzeba patrzeć na każdą złotówkę, która będzie wydana, trzeba walczyć o transparentność. Jednak poparcie ratyfikacji unijnego Funduszu Odbudowy nie oznacza końca dyskusji. Wciąż KPO można poprawić, dlatego apeluję do liderów opozycji, żeby się spotkali, porozumieli i wypracowali wspólne postulaty, które będzie można realnie wprowadzić w Senacie.

Tylko współpracując, opozycja będzie mogła skutecznie uzyskać jakiekolwiek gwarancje. Tylko mając jeden front, możemy skutecznie zawalczyć o postulaty samorządowców i organizacji społecznych.

Bardzo nie podoba mi się dyskusja, która toczyła się przez ostatni tydzień. Opozycja musi współpracować, musi traktować się po partnersku. Musimy myśleć o tym, że będziemy swoimi koalicjantami, kiedy będziemy rządzić po wyborach. Nie wygramy, jeśli nie będziemy potrafili ze sobą rozmawiać.

Sporo osób uważa jednak, że gdyby teraz nie zabrakło współpracy opozycji, to nie trzeba by czekać aż do wyborów na koniec tego rządu.

Uważam, że jest to pułapka zastawiona przez Kaczyńskiego, który w jednym z wywiadów powiedział, że jeśli Fundusz Odbudowy nie przejdzie, to rząd upadnie. Nie można wierzyć Kaczyńskiemu. Tych ludzi wciąż łączy zbyt wiele interesów, zbyt wiele haków mają na siebie, żeby takie chwilowe nieporozumienie w Zjednoczonej Prawicy mogło im zaszkodzić. Choć oczywiście jednocześnie widać, że Zjednoczona Prawica się sypie.

Można rozważać różne strategie głosowania. Tu nie było wyjścia idealnego, zarówno głosowanie, za jak i przeciw, ma swoje plusy i minusy, ale głos opozycji jest silny tylko wtedy, kiedy jest spójny. Skoro w tym przypadku tak nie było, to uważam, że należało zagłosować zgodnie z tym, co leży na stole, a leżał wielki unijny budżet, którego przyjęcie jest w interesie Polek i Polaków.

Są też tacy, którzy piszą na Twitterze czy też mówią tak w mediach, że "pomogliście PiS-owi rządzić przez kolejne lata". Czy to oznacza, że nie mamy też płacić podatków, bo PiS je rozkradnie i przekaże 2 mld na TVP?

Powinniśmy myśleć propaństwowo, myśleć o tym, że to my zaraz wygramy wybory i to my będziemy ten budżet dzielić. Stworzymy lepszy Krajowy Plan Odbudowy. Narracja anty PiS już nie wystarczy. Opozycja potrzebuje pozytywnej opowieści, walki o ludzkie sprawy.

Poza tym nie wyobrażam sobie głosować ramię w ramię z Ziobrą, ryzykować, że mój wstrzymujący się głos może spowodować, że głosy przeciw by przeważyły. W kwestiach fundamentalnych nie ma miejsca na partyjne gierki. Gdybyśmy nie przystąpili do tego funduszu, Polskę ominęłyby miliardy euro. UE zintegrowałaby się, pomijając nas, dlatego moim zdaniem głosowanie przeciw byłoby krokiem w stronę polexitu.

Głosowanie za i wpisanie nas do tego wielkiego europejskiego systemu finansowego jest głosem za praworządnością i głosem przeciwko temu, co robi Ziobro. Zatrzymam się przy praworządności, ponieważ są i takie głosy, że wczorajsze głosowanie ramię w ramię z PiS-em jest zielonym światłem dla tego, co się dzieje z sądami, prawami kobiet, prawami człowieka, z mediami.

Nie zgadzam się z tym. Gdybym zagłosował przeciw lub się wstrzymał i ryzykował tym, że przystąpienie do Funduszu Odbudowy nie będzie przegłosowane, to przyczyniłbym się do osłabienia współpracy z Europą. Dlatego Ziobro był przeciwko temu.

UE widząc, że mamy wspólny dług, wspólne finansowe interesy, tym bardziej będzie wiązać te fundusze z praworządnością. To pośrednio będzie miało pozytywny wpływ na sytuację prześladowanych sędziów i niezależność sądownictwa w Polsce. Głosowanie za zbliża nas do Europy i powoduje, że oddalamy się od Rosji.

Mówi pan też o przyglądaniu się każdej złotówce, ale jest wiele obaw, że "PiS pieniądze rozkradnie", bo zgoda na to, co zaplanował rząd, przyczyni się do centralizacji państwa, a na pewno ograniczy finansowanie samorządów. Wielu samorządowców wyraziło negatywne stanowisko ws. zapisów KPO.

Swoją decyzję konsultowałem też ze znanymi mi samorządowcami i oni niestety też mówią, że ci, którzy twierdzą, że powinniśmy negować głosowanie za ratyfikacją FO, wywieszają białą flagę – nie wierzą, że wybory wygramy.

Moim zdaniem wybory wygra ten, kto będzie miał więcej wyobraźni, niż PiS ma pieniędzy. Musimy myśleć przede wszystkim o ludziach i dać im nadzieję, że zwyciężymy, choćby sam Kaczyński sypał nam piach w szprychy.

Dziś władza źle dysponuje środkami, rozpoczyna złe inwestycje, trzeba to krytykować. Środki są defraudowane, są różne historie obajtkowe, ale to nie oznacza, że mam emigrować, że mam przestać płacić podatki. To nie oznacza, że nie mamy szukać środków, korzystać z mechanizmów unijnych, aby odbudować gospodarkę po pandemii. Jestem patriotą, dlatego podejmuję decyzje propaństwowe.

Uważam, że naprawdę możemy rozmawiać o różnych strategicznych posunięciach i na złość Kaczyńskiemu i Ziobrze zagłosować przeciw, ale to wszystko byłoby ciekawe tylko wtedy, kiedy opozycja byłaby razem. Jeśli taki scenariusz polityczny nie jest możliwy, to na stole zostaje interes społeczny.

Czyli nie ma pan obaw, że PiS wątpliwie podzieli te pieniądze?

Oczywiście, że nie mam zaufania do PiS-u. Nie można ufać temu rządowi, trzeba patrzeć mu na ręce, trzeba kontrolować, monitorować i korzystać z uprawnień poselskich, tak jak robią to np. poseł Szczerba, poseł Joński.

Podstawą do wszelkich dobrych mechanizmów, które by spowodowały, że te środki byłyby zdecentralizowane, wydane lepiej, skierowane do ludzi, a nie na beton i surowe inwestycje, jest wspólny głos opozycji.

W takiej sytuacji, jak teraz, kiedy każde ugrupowanie poszło w swoją stronę, mamy na stole dobrą umowę ratyfikacyjną, ale nie mamy bezpieczników. Krajowy Plan Odbudowy nie jest idealny, ale wciąż są to miliardy na kolej, na ochronę zdrowia i na wiele innych bardzo ważnych celów.

Zgadzam się z różnymi głosami krytycznymi, ale krytykom mogę tylko zadać pytanie, co zrobiliście, żeby opozycja miała w tej sprawie wspólny front? Moim zdaniem liderzy zrobili za mało, ale wciąż mają szanse naprawić tę sytuację w Senacie.

Jeszcze raz apeluję do nich, żeby się spotkali, żeby zajęli wspólne stanowisko i na tej podstawie wprowadzili takie zabezpieczenie, takie poprawki do KPO, które faktycznie spowodują, że środki będą dobrze rozplanowane.

Musimy pamiętać także o tym, że jest to budżet na lata. Jeśli wygramy wybory, to zmienimy KPO w taki sposób, że będzie odpowiadał na postulaty samorządowców i organizacji społecznych. O tym też trzeba myśleć. Trzeba patrzeć trochę szerzej niż chwilowy interes partyjny.

Ile to wspólne stanowisko na tym etapie może zmienić? Krajowy Plan Odbudowy 3 maja trafiła do Komisji Europejskiej. Borys Budka napisał dziś na Twitterze: "To mógł być punkt zwrotny. Opozycja, grając wspólnie do jednej bramki, mogła narzucić uczciwe, jasne i sprawiedliwe zasady #KPO. Być do końca z samorządami i stroną społeczną. Przejąć inicjatywę. Szkoda".

Pamiętajmy, że wysłana została pierwsza wersja. Polska jest bardzo zapóźniona w tworzeniu KPO. Inne państwa pierwsze wnioski wysłały już w styczniu, zdążyły otrzymać odpowiedzi od KE, więc teraz przesyłają wersje zaktualizowane, poprawione.

Ten plan jest napisany na kolanie, nie jest idealny, ale musimy odróżnić kwestie szczegółów technicznych od oczekiwania ludzi, a ludzie oczekują, że powstaną szpitale, że powstaną lepsze połączenia kolejowe, że będzie zastrzyk finansowy dla gospodarki, dzięki, któremu się dźwigniemy.

Wpuszczenie takich środków w europejski obieg będzie po prostu dobry. Ważną kwestią jest to, by wszystkie gminy na tym skorzystały i by środki były rozłożone sprawiedliwie, ale najważniejsze jest to, że te środki tak czy inaczej poprawią życie ludzi.

Ale co z zapisami w KPO?

Zobaczymy, co odpowie KE. Ona na pewno to oceni i odeśle. Okaże się np., czy 37 proc. projektów zawartych w KPO spełnia cele proklimatyczne. Na pewno będą różne błędy i niedociągnięcia.

Ustawa ratyfikacyjna trafi do Senatu i to jest dobre miejsce, w którym opozycja ma realną szansę wywarcia presji na rządzących, żeby np. te poprawki do KPO wprowadzić. To jest jedna z okazji, bo później ta ustawa trafia do Sejmu. Opozycja powinna szukać przestrzeni do współpracy, bo tylko razem jest w stanie cokolwiek ugrać.

Nie można liczyć na zgodę opozycji w kwestiach gospodarczych, podatkowych, ale w kwestiach fundamentalnych, jak Rzecznik Praw Obywatelskich, Senat, jak praworządność, jak kwestie unijne, opozycja musi mówić jednym głosem, bo ludzie tego oczekują.

Nie obawia się pan konsekwencji takiego głosowania?

Obawiam się, ale miałem do wyboru dyscyplinę partyjną albo lojalność wobec moich wyborców i wartości prounijnych. Nie wyobrażam sobie w przyszłości rozmawiać z jakimkolwiek wyborcą, czy europejskim politykiem, i mieć świadomość, że głosowałem przeciwko integracji europejskiej.

A ponieważ miałem świadomość, czego oczekują obywatele i obywatelki, z którymi konsultowałem tę decyzję – wyborcy i eksperci, senatorowie i europosłowie, którzy zagłosowali za tą ratyfikacją – wiedziałem, że nie podejmuję tej decyzji sam, lecz że mam tu mocne wsparcie. Uważam, że najważniejszy jest głos ludzi i myślenie długofalowe, a nie chwilowy interes partyjny."Wyraz solidarności z wyborcami". Rozenek wyjaśnił, dlaczego głosował inaczej niż reszta Lewicy