Gerd Müller nie pogratuluje Robertowi Lewandowskiemu. "Nie mogę mu o tym nawet powiedzieć"

Krzysztof Gaweł
Gerd Müller nie pogratuluje w sobotę Robertowi Lewandowskiemu wyrównania jego rekordu. Nie pogratuluje mu również w niedzielę i poniedziałek, a nawet za tydzień, gdy Polak prawdopodobnie pobije osiągnięcie legendy. 75-letni dziś "Bomber", ikona niemieckiej kadry i Bayernu Monachium, jest w zaawansowanym stadium Alzheimera i nie jest świadomy, co dzieje się dookoła niego.
Gerd Müller nie złoży gratulacji Robertowi Lewandowskiemu, wszystko przez chorobę. Fot. FIFA
Smutny to był dzień dla sympatyków Gerda Müllera i dla ludzi, którzy podziwiali snajpera pięć dekad temu w barwach Bayernu Monachium i reprezentacji Niemiec. Smutny nie dlatego, że Robert Lewandowski dorównał legendzie i zapewne wkrótce pobije jej wyczyn. Smutny, bo wielki "Bomber" nawet nie wie, że po tylu latach znalazł się ktoś, kto dorównał mu strzeleckim geniuszem.
Czytaj także: Piękny gest Roberta Lewandowskiego. Hołd od piłkarzy i trenerów Bayernu Monachium

Gerd Müller - tak opowiedziała jego żona Uschi dziennikarzom "Bilda" - czekał na kogoś, kto zdoła go prześcignąć i nie mógł się nadziwić, że przez lata jego rekord był nieosiągalny. A teraz, gdy Robert Lewandowski dokonał tej sztuki, przebywający w ośrodku opieki snajper toczy swoją walkę z chorobą Alzheimera, która pozbawiła go nie tylko wspomnień, ale też świadomości tego, co dzieje się dookoła.

– Niestety, nie mogę mu o tym nawet powiedzieć. Jest cichy i spokojny. Śpi przez większość dnia, czuje się dobrze. On czeka już na swój koniec – przyznała Uschi Müller, dla której wyczyn Polaka to wielkie przeżycie. Ukochany piłkarz Niemców w ostatnich latach nie był już bohaterem mediów, usunął się w cień. Wyczyn "Lewego" sprawił, że znów jakby bardziej zaboli. Gdzieś ukłuje w serce. Wrócą wspomnienia Gerda i epoki, w której był bożyszczem tłumów.


"Nigdy nie sądziłem, że tego dokonam i wciąż nie mogę w to uwierzyć. Cieszę się też, że udało mi się pójść śladem legendy, jaką jest Gerd Müller" - napisał i powiedział "Lewy" tuż po meczu. Dla naszego snajpera Müller to nie tylko facet, który strzelił Polakom gola w słynnym "Meczu na wodzie" podczas mundialu 1974, czy najlepszy strzelec Bundesligi (365 bramek) oraz mistrz świata i Europy. To także gość, dzięki któremu Bayern Monachium jest dziś w tym miejscu, w którym jest. "Bomber" prowadził go na szczyt wpisując się na listę strzelców aż 515 razy, co jest oczywiście rekordem. Dla całych Niemiec stał się symbolem zwycięstwa, sukcesu i powodzenia. Po prostu.

Co piękne i krzepiące w tej historii, Robert Lewandowski i cały Bayern Monachium nie zapomnieli o ikonie, a Polak złożył Müllerowi hołd. Po strzelonej bramce odsłonił koszulkę meczową, a pod nią zaprezentował drugą, z podobizną słynnego snajpera i napisem "4ever Gerd". Pewnie Uschi Müller ten gest chwycił za serce, przecież Gerd by się cieszył. Tak mówiła dziennikarzom.

– Gerd nie byłby zazdrosny. Nie narzekałby, gdyby stracił swój rekord. Wręcz przeciwnie, on byłby pierwszym, który by pogratulował i powiedział: dobra robota. Jestem tego pewna – cytują żonę legendarnego "Bombera" w "Bildzie". Robert Lewandowski jest w tym miejscu, gdzie jej mąż był 49 lat temu. Być może wkrótce go przeskoczy, bo taka jest kolej rzeczy. Ale to nic złego, przecież Gerd by się cieszył.