Spocicie się ze strachu. 10 letnich horrorów idealnych na gorące noce
Chociaż przyjęło się, że najlepszą porą na oglądanie horrorów jest jesień i okolice Halloween, fanów kina grozy nie trzeba przekonywać, że każdy dzień jest dobry, by się trochę pobać. Dla tych, którzy chcą poczuć dreszcze na plecach i klimat nadchodzącego lata, polecamy 10 horrorów idealnych na gorące noce.
- Slashery to idealne filmy na lato, gdyż akcja większości z nich dzieje się właśnie tą porą roku.
- Jednym z nich jest "Koszmar minionego lata", którego chociażby ze względu na tytuł nie mogło zabraknąć na liście.
- Jeśli nie po drodze Wam ze slasherami, na liście znajdziecie też inne rodzaje kina grozy, m.in. "Anihilację", czyli mroczny horror science-fiction, który jest dostępny na Netflixie.
10 najlepszych horrorów na lato
10. Płomienie (reż. Tony Maylam, 1981)
Czy istnieją jakieś bardziej letnie horrory niż slashery? Większość przedstawicieli tego gatunku kina grozy dzieje się na wakacyjnych kempingach i nie inaczej jest w przypadku "Płomieni". Wskutek głupiego żartu grupki nastolatków, dozorca obozu zostaje paskudnie poparzony. Po latach wraca, by siać spustoszenie wśród nowych uczestników kempingu."Płomienie" to dość klasyczny slasher swoich czasów, więc raczej nie spodziewajcie się niespodzianek. Jest jednak coś, co wyróżnia go na tle innych produkcji tego nurtu, a mianowicie nie zobaczymy w nim postaci final girl.
9. Koszmar minionego lata (reż. Jim Gillespie, 1997)
Na tej liście nie mogło zabraknąć horroru z gorącą porą roku w tytule. "Koszmar minionego lata" powstał już po największym boomie na slashery i jak większość przedstawicieli tego gatunku nakręconych w latach 90., balansuje na granicy pastiszu.Grupka nastoletnich przyjaciół potrąca samochodem człowieka. Myślą, że mężczyzna nie żyje i chcąc zatuszować dowody zbrodni, wrzucają go do wody. Rok później, uczestnicy wypadku otrzymują niepokojące karteczki z wiadomością "Wiem, co zrobiłeś minionego lata". Wszystko wskazuje na to, że ktoś zaczyna na nich polować...
8. Klucz do koszmaru (reż. Iain Softley, 2005)
Caroline jest pielęgniarką, która odwiedza duszne bagna Missisipi, by opiekować się schorowanym Benem. W jednym z pomieszczeń kobieta odkrywa przedmioty wykorzystywane do rytuałów hoodoo. Wkrótce Caroline odkrywa, że poczciwi staruszkowie nie są tym, kim się wydają..."Klucz do koszmaru" to horror w stylu southern gothic, więc jeśli lubicie klimaty mrocznego oblicza Amerykańskiego Południa oraz jego ekscentrycznych mieszkańców, to horror z Kate Hudson zrobi na Was wrażenie.
7. To my (reż. Jordan Peele, 2019)
Zwykły wyjazd do domku na plaży zamienia się w prawdziwy koszmar, gdy na mieszkającą w nim rodzinę napadają ich...sobowtóry. Od tego momentu zaczyna się niebezpieczna gra z demonicznymi bliźniakami, w której stawką będzie nawet życie bohaterów.Jordan Peele to twórca zaangażowany społecznie i podobnie jak w swoim nagrodzonym Oscarem horrorze "Uciekaj!", również w "To my" dotyka niewygodnych dla amerykańskiego społeczeństwa kwestii. Samemu filmowi smaczku dodają liczne nawiązania do klasycznych tytułów, wśród których wymienia się m.in. "Koszmar z ulicy wiązów", "Lśnienie" czy "Coś paskudnego tu nadchodzi".
6. Długi weekend (reż. Colin Eggleston, 1978)
Peter i Marcia to małżeństwo w kryzysie. On zabiera ją na kemping w środku lasu, na co ona ewidentnie nie ma ochoty, przez co sytuacja pomiędzy nim jest jeszcze bardziej napięta. Para traktuje z wrogością nie tylko siebie nawzajem, ale także otaczającą ich przyrodę, która odpowie im tym samym..."Długi weekend" to kameralny, australijski eco-horror, z napięciem wyczuwalnym od pierwszej do ostatniej minuty tragicznego finału. Film zgrabnie łączy wątki dramatu małżeńskiego z kinem grozy i jest metaforą nie tylko związków międzyludzkich, ale także niesymetrycznych relacji człowieka z naturą.
5. Anihilacja (reż. Alex Garland, 2018)
Alex Garland to reżyser, który niedawno stworzył dla HBO jeden z najlepszych współczesnych seriali science-fiction, czyli "Devs". Parę lat wcześniej stał się rozpoznawalny dzięki filmowi "Ex Machina", a w międzyczasie stworzył jeszcze produkcję dla Netflixa."Anihilacja" to mroczny horror science-fiction na podstawie powieści Jeffa VanderMeera. Grupa badaczek wyrusza do tajemniczej Strefy X, której przyroda potrafi nie tylko zaprzeć dech w piersiach, ale także doprowadzić do prawdziwego szaleństwa. Film Garlanda to oryginalne, wizualne widowisko, kryjące pod powierzchnią ekologiczne przesłanie.
4. Uśpiony obóz (reż. Robert Hiltzik, 1983)
"Uśpiony obóz" to kolejny slasher na tej liście, a jednocześnie jeden z najlepszych reprezentantów tego gatunku. Dwójka rodzeństwa wybiera się na obóz niedaleko miejsca tragicznej śmierci swojego ojca. Wkrótce na kolonii w tajemniczych okolicznościach zaczynają ginąć ludzie...Nawet jeśli na co dzień trzymacie się od slasherów z daleka, "Uśpiony obóz" warto obejrzeć chociażby dla samego zakończenia, które uważane jest za jedno z najbardziej szokujących w historii kina grozy.
3. Straceni chłopcy (reż. Joel Schumacher, 1987)
Dwójka nastolatków przeprowadza się wraz z matką do sennego miasteczka. Okazuje się jednak, że Santa Carla skrywa mroczną tajemnicę – zamieszkuje ją gang wampirów, który szybko wciąga jednego z braci w swoje szeregi."Straceni chłopcy" to niezwykle klimatyczny horror przygodowy na lato. Podczas seansu raczej nie spocicie się ze strachu, ale uśmianie do łez jest już całkiem możliwe. Film ma w sobie wszystko, co najlepsze w kinie lat 80., a całości dopełnia rewelacyjny rockowy soundtrack.
2. Dom w głębi lasu (reż. Drew Goddard, 2011)
"Dom w głębi lasu" zaczyna się jak typowy slasher. Grupka znajomych postanawia spędzić weekend w chatce na odludziu, bardzo szybko jednak okazuje się, że sam domek oraz okolica, w której zamieszkali, jest co najmniej dziwna...Film Drew Goddarda to jazda bez trzymanki po różnych kliszach i schematach gatunkowych. W tym szaleństwie jest metoda, ale produkcja zbierała skrajne recenzje. Jeśli jednak lubicie tropić filmowe smaczki, "Dom w głębi lasu" powinien Was usatyfakcjonować.
1. Teksańska masakra piłą mechaniczną (reż. Tobe Hooper, 1974)
Na tej teksańskiej prowincji nie spotkacie kowbojów, a rodzinę popapranych kanibali, której celem ataku staje się grupka przybyłych z miasta hipisów. Dodajcie dwa do dwóch, a będziecie wiedzieć, co reżyser chciał powiedzieć widzom tym filmem.O "Teksańskiej masakrze piłą mechaniczną" Tobe'ego Hoopera krążyło wiele plotek, m.in. że jest niewiarygodnie krwawa, jednak w rzeczywistości posoki jest tam bardzo niewiele, a grozę wywołuje obskurność filmu oraz obrazy generowane przez przerażony umysł widza. Strach ma również bardzo ludzką twarz i przybiera postać Leatherface'a – opóźnionego w rozwoju mordercy, kryjącego się za maską z ludzkiej skóry.