Przedsiębiorcy – ród przeklęty. PiS nie lubi biznesu i go nie rozumie

Karolina Lewicka
dziennikarka radia TOK FM, politolog
Jarosław Kaczyński, to tajemnica poliszynela, na gospodarce nie zna się wcale. Kiedyś przez ten tajemniczy obszar prowadziła PiS Zyta Gilowska, a w 2015 roku prezes wynalazł sobie Mateusza Morawieckiego. Milioner, bankier i wieloletni doradca liberała Tuska szybko stał się socjalistą, byle tylko utrzymać władzę. Aktualnie tworzy „bardziej sprawiedliwy system podatkowy”, który uderzy w polskich przedsiębiorców.
Jeden z polskich przedsiębiorców podczas niedawnych strajków. Fot. Jacek Marczewski / Agencja Gazeta
Zamiast zryczałtowanej składki na zdrowie, będą oni płacić 9-procentową daninę od dochodu. Ten, który zarabia około 12 tysięcy złotych brutto, straci na tej operacji miesięcznie circa 700 zł. To ewidentna podwyżka podatków, eufemistycznie nazywana przez wicepremiera Jarosława Gowina „likwidacją dotychczasowej ulgi”.

Jakby tego było mało, osób mających jednoosobową działalność gospodarczą nie obejmie podwyższona kwota wolna od podatku, jeśli rozliczają się podatkiem liniowym. Bo tak. Już zaczęto dowcipkować, że mający się rozwinąć przed polskim biznesem czerwony dywan (zapowiadany właśnie przez wicepremiera od gospodarki i rozwoju), powiedzie ich prosto w ramiona fiskusa.
Czytaj także: Nowy Ład czy Polski Ład? Oto, co trzeba wiedzieć o zmianie nazwy programu PiS
PiS musi mieć pieniądze na kolejną transzę benefitów socjalnych (oficjalnie: na służbę zdrowia) i jasne jest, że najłatwiej wydusić je od przedsiębiorców. Ale problem tkwi głębiej. Warto pytać: czyja będzie Polska? – mówił na prezentacji Polskiego Ładu premier – Czy będzie należeć do wszystkich, czy wyłącznie do oligarchów? Mateusz Morawiecki, historyk z wykształcenia, dobrze odrobił lekcje dotyczące przeszłości Prawa i Sprawiedliwości. Takie pytania już kiedyś z ust polityków tej partii padały, dokładnie przed wyborami do parlamentu w 2007 roku, i były nośne.


Kaczyński wykreował wówczas negatywnego bohatera – wszechpotężną oligarchię, która rozkradała kraj. To przez podejrzanych możnych przeciętny Kowalski nie miał szans na awans finansowy. W słynnym spocie wyborczym, kręcący ewidentnie lewe interesy biznesmeni, siedzieli przy jednym stoliku ze skorumpowanymi politykami, gangsterami i służbami specjalnymi. Ów stolik prezes PiS-u obiecywał wywrócić , by zapewnić polskim rodzinom godziwy byt. Miał stoczyć zwycięską walkę z „Rzeczpospolitą dla bogatych”.

Było w tym – charakterystyczne dla populistów pod każdą szerokością geograficzną – odwołanie do niskich instynktów, czyli ludzkiej zawiści wobec tych, którym udało się odnieść sukces finansowy. Teraz ta narracja powraca. Wraca szczucie na bogatych, którzy – i tu znowu cytat z Morawieckiego – „korzystają z naszych dróg i szkół, a nie łożą na to odpowiednio do swoich zarobków. To nieuczciwe”.

Zauważyli Państwo? Drogi i szkoły są „nasze”, w domyśle pewnie „normalnych, polskich rodzin”, a jacyś, chyba „obcy” bogacze z nich korzystają. W dodatku są nieuczciwi. I już mamy sygnał do nagonki. W dodatku dał go człowiek, którego majątek teoretycznie opiewa na pięć milionów złotych, ale praktycznie jest znacznie większy, tyle, że przepisany na żonę. Cóż, i Donald Trump dawał radę jako rzekomy rzecznik i reprezentant interesów najbiedniejszych.

Ta nagonka ruszyła w chwili dla przedsiębiorców bardzo trudnej. Powoli zbierają się po pandemii. Utrzymanie niektórych biznesów przy życiu, zwłaszcza tych niewielkich, rodzinnych, pochłonęło oszczędności. Pomoc państwa była, ale nie dla wszystkich i nie zawsze wystarczająca. A teraz z marszu szykują się dodatkowe obciążenia.

To nie jest przepis na gospodarczy sukces. Każdy podręcznik ekonomii uczy, że bogactwo bierze się z pracy, oszczędności oraz inwestycji. Nie ma innej drogi. Jeśli zabierzemy tym, którzy mają trochę więcej, żeby dać tym, którzy mają trochę mniej, to ci pierwsi niczego nie zaoszczędzą i w rezultacie nie zainwestują. Trudno też dostrzec w Polskim Ładzie takie rozwiązania, które premiowałyby pracę i przedsiębiorczość. A przecież PiS chce, byśmy doszlusowali w ciągu dekady do poziomu życia zachodnich Europejczyków. Jakim cudem? Za co?

Przedsiębiorcy zawsze są na ustach polityków, kiedy trwa kampania wyborcza. Nieba chciał przychylić małym i średnim przedsiębiorcom, soli naszej gospodarczej ziemi, i Aleksander Kwaśniewski, i Donald Tusk, i wielu innych. Po kampanii wszystko wracało w utarte koleiny: skomplikowane i niestabilne prawo, wysokie podatki, arbitralne decyzje urzędników, nieudolne sądy, nadmiar biurokratycznych obowiązków. Żadna z tych barier rozwojowych za czasów PiS-u nie zniknęła, pojawiło się za to sporo podatków, zwanych eufemistycznie „daninami”, a teraz przybędzie kolejny „domiar”.

Przy okazji PiS niszczy wspólnotę, wywołując frustrację i społeczne napięcia. Już toczy się w mediach społecznościowych wojenka tych, którzy mają na zmianach stracić z tymi, którzy mają zyskać. Ale to akurat PiS-owi w graj. Przecież Jarosław Kaczyński od zawsze z dzielenia ludzi i szczucia ich na siebie czerpał polityczną energię.