Zapomniana taśma polskiego dziennikarza z zamachu na Kennedy'ego. Rzuca nowe światło na zabójstwo
Redakcja "Focusa" przeprowadziła wywiad ze Stanisławem Pruszyńskim - polskim dziennikarzem, który 53 lata temu przypadkiem zarejestrował na taśmie zabójstwo kandydata na prezydenta Roberta Kennedy'ego. Jego nagranie, rzucające nowe światło na wydarzenia, zostało lata później zaanektowane przez CIA.
W 1968 roku ogłosił, że ma zamiar wystartować w zbliżających się wyborach prezydenckich.
Choć początkowo nikt nie dawał zaledwie 43-letniemu senatorowi ze stanu Nowy Jork większych szans, szybko okazało się, że porywa tłumy, nie bez udziału swoich bardzo liberalnych jak na owe czasy poglądów i walce o prawa człowieka (dokonał m.in. największej desegregacji rasowej administracji w historii Kapitolu i to mimo że Afroamerykanie nie mieli jeszcze pełni praw obywatelskich).
5 czerwca 1968 Robert Kennedy świętował oficjalne ogłoszenie go kandydatem Partii Demokratycznej. Wygłosił z tej okazji mowę w hotelu Ambassador w Los Angeles. Tam jego drogi na krótko przecięły się ze Stanisławem Pruszyńskim.
33-letni wówczas dziennikarz, syn Ksawerego Pruszyńskiego - również dziennikarza, a także prawnika i bohatera II wojny światowej - od czterech lat mieszkał w Kanadzie i był korespondentem "Montreal Gazette", która wysłała go na materiał do Los Angeles.
Po przemówieniu Kennedy'ego, Pruszyński zabrał z mównicy swój magnetofon, jednak nie wyłączył nagrywania. Następnie, podobnie jak inne osoby zgromadzone w hotelu, udał się w ślad za kandydatem na prezydenta Stanów Zjednoczonych.
"Nie szliśmy szybko, bo tam była chmara ludzi. Zamach nastąpił jakieś kilkadziesiąt sekund później. Nawet nie słyszałem strzału – hałas był straszny, w sali było jeszcze trzysta-czterysta osób" - relacjonuje Pruszyński redaktorowi Adamowi Węgłowskiemu z Focus.pl przebieg zdarzeń.
Mimo że część osób zaczęła uciekać, Pruszyńskiemu nie przyszło do głowy, że doszło do zamachu, dlatego podszedł bliżej. Zauważył Kennedy'ego leżącego na ziemi i obezwładnianego przez ochroniarza Sirhana Sirhana, który strzelał.
W rozmowie z Focus.pl Stanisław Pruszyński wspomina, że w Stanach nie mówiło się wówczas, że Sirhan jest Palestyńczykiem, jako że legitymował się paszportem Jordanii. Tak też przedstawiały go media. Taśma Pruszyńskiego zawierała dowody, że w hotelu Ambassador mogła strzelać więcej niż jedna osoba, jednak dziennikarz długo nie zdawał sobie z tego sprawy.
"W jakiś sposób dowiedziało się o mnie FBI i pewnego dnia przyszli do mnie kanadyjscy policjanci z pytaniem, czy mógłbym pożyczyć im tę taśmę. To był chyba grudzień 1968 roku. Odpowiedziałem, że nie ma problemu. Potem tę taśmę mi zwrócili. Więc kiedy jakieś dziesięć lat temu zadzwonił w jej sprawie facet z CNN, odpowiedziałem: O, mam ją gdzieś w pudle”. Ale tam jej nie było. Co się stało, nie wiem" - relacjonuje Pruszyński dalsze losy swojego nagrania w rozmowie z Focus.pl.
Czy Sirhan Sirhan, który odsiaduje karę dożywocia, działał sam, do dziś nie wiadomo. Nagranie Pruszyńskiego jest jednak dowodem, że feralnej nocy w hotelu Ambassador w Los Angeles strzelało najprawdopodobniej kilka osób.
Stanisław Pruszyński w 1992 roku przeprowadził się do Polski. Obecnie 85-latek mieszka w Warszawie.
źródło: Focus.pl
Stanisław Pruszyński w 1994 roku. Po powrocie do Polski dziennikarz zajął się prowadzeniem lokali gastronomicznych m.in. Klub Aktora czy Radio Cafe•fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta
Czytaj także: Wiadomo, kim była 12-latka pochowana z czaszką ptaka w ustach w Jurze Krakowsko-Częstochowskiej