"Dłużej czekają, pomocy szukają, gdy jest bardzo źle". Psychiatra o specyfice męskiej depresji

Alicja Cembrowska
Ogarnij się, nie narzekaj, zajmij się czymś, nie maż się jak baba – to słowa, które są codziennością wielu mężczyzn. Młodszych i starszych. I to one często odpowiadają za budowę wielkiego muru, który uniemożliwia sięgnięcie po pomoc. – Przecież jakby mógł, to by się wziął w garść. Poza tym próbował, ale nie wyszło – mówi psychiatra z Fundacji eF i Ordynator Oddziału Zapobiegania Nawrotom Instytutu Psychiatrii i Neurologii Kropka Joanna Krzyżanowska-Zbucka.
Depresję u kobiet i mężczyzn leczy się tak samo – farmakologicznie i terapeutycznie Gabriela Giegiel/naTemat
Coraz częściej widzę nagłówki o "męskiej depresji". To tylko kwestia nazewnictwa, które odnosi się do płci, czy możemy jednak powiedzieć, że mężczyźni chorują inaczej?

Męska depresja różni się od kobiecej głównie przebiegiem i specyfiką przeżywania zaburzeń psychicznych, co wynika z kwestii kulturowych. Na poziomie biologicznym można powiedzieć, że mężczyźni mają trochę lepiej, jeżeli chodzi o leczenie, ponieważ próby lekowe na ogół robi się na mężczyznach. Jak kobiety włącza się w próby lekowe, to często pojawiają się komplikacje, bo np. nie można być w ciąży. Dlatego damskich grup ochotników na tych pierwszych etapach jest mniej. U mężczyzn nie ma takich ograniczeń.


W sensie biologicznym objawy depresji są jednak porównywalne, bardzo podobne niezależnie od płci. Natomiast stereotyp związany z męskością w naszej kulturze jest tak silny, że mężczyźni zdecydowanie mniej chętnie zgłaszają się po pomoc. I dłużej czekają, już naprawdę muszą się źle czuć, żeby po tę pomoc przyjść.

I wtedy przychodzą z własnej woli?

Często słyszę od pacjentów, że żona im kazała, albo siostra lub matka. Zdaje się, że kobiety pod tym względem mają łatwiej. W naszej kulturze kobieta może płakać, krzyczeć, tupać, może się wygadać. Czasami jest z tego powodu protekcjonalnie traktowana, jednak ma taki potencjał na rozładowanie trudnych emocji. A facet? Przecież "chłopaki nie płaczą", prawda?

Czyli przychodzą, jak jest bardzo źle i nie mają innego wyjścia?

Zależy to oczywiście od mężczyzny. Na szczęście powoli to się zmienia i ten "wzorzec mężczyzny" się uelastycznia, więc coraz częściej zdarzają się faceci, którzy "przychodzą w porę". Natomiast bardzo wielu przychodzi dopiero po różnych próbach poradzenia sobie z tymi trudnościami i przede wszystkim, po wizytach u różnych innych specjalistów, bo mężczyźni często somatyzują. Czyli mają objawy w ciele. A to ciśnienie wysokie, a to wrzody zaczynają dokuczać, a to bóle serca, więc często, zanim do mężczyzny dotrze, że to jest depresja, to szuka przyczyny z lekarzami różnych specjalizacji.

Jakie jeszcze objawy somatyczne mogą się pojawić?

Depresja dotyczy całego organizmu, więc oczywiście często towarzyszą jej objawy somatyczne – ból głowy, brzucha czy mięśni, bezsenność lub właśnie zwiększona senność, nudności, biegunka, chudnięcie lub przyrost masy ciała – ale mężczyźni się na tym koncentrują. Więc idą na przykład do kardiologa, a jak ten, zbadawszy już wszystko, odeśle do psychiatry, to jest to odbierane jako "obraza honoru".

Dzięki różnym kampaniom to podejście do depresji na szczęście trochę się zmienia, ale mężczyźni są wyjątkowo oporni. Chorobę traktują jako "przyznanie się do słabości". I to jest taka konstrukcja językowa, której przekaz jest negatywny: "coś jest ze mną nie tak, jestem słaby" i muszę się do tego przyznać, przyjąć do wiadomości, że wymagam pomocy. Trudno im zrozumieć, że choroba może się przytrafić każdemu i że wtedy rozsądny człowiek szuka lekarza, który się może tym zająć.

Kilka tygodni temu głośno dyskutowany był artykuł o depresji, w którym żona chorego mężczyzny w mocnych słowach opisywała jego zmagania z chorobą. "Zamiast brać się w garść, szantażować żonę depresją? Trzeba kompletnie nie mieć jaj. Włączyłam '300' na Netflixie. W nadziei, że Sparta mu je przywróci" – opowiadała bohaterka tego tekstu. Dodawała, że mąż mówił, że chce popełnić samobójstwo, chciał upozorować wypadek. Brzmiało to, jak krzyk o pomoc. A przecież proszenie o pomoc nie jest słabością...

Dokładnie, nie jest, ale nadal wiele osób ma problem z przyznaniem, że jej potrzebuje. Zauważmy, że z drugiej strony mamy stereotyp kobiety, która prosi o pomoc. Niby łatwiej nam to przychodzi, jednak często oceniane jest to negatywnie, jako protekcjonalne, bezczelne.

Co jeszcze istotne, kobietom łatwiej pójść po pomoc, ale łatwiej też tę pomoc uzyskać. Nawet nie od specjalistów, bo kobiety mają inne mechanizmy radzenia sobie, chcą porozmawiać, szukają wsparcia u przyjaciół, rodziny, znajomych. Mężczyzna jak się spotka z kolegą, to raczej pójdzie na piwo, a nie będzie się zwierzał. Pamiętam taki monodram z Emilianem Kamińskim, w którym mówi: "O uczuciach mi kazała rozmawiać moja żona, no to czuję, że bym się piwa napił".

To są takie żarty niby, ale rzeczywiście wielu facetów kupuje ten skrypt. I to niestety odbija się na ich zdrowiu, bo już nie chodzi tylko o to, że oni się za późno zgłaszają do specjalisty. Depresja męska jest obarczona zdecydowanie większym ryzykiem skutecznego samobójstwa.

Polska niestety jest w czołówce krajów, jeśli chodzi o liczbę samobójstw.

15 osób dziennie odbiera sobie życie, z czego 12 to mężczyźni. Oczywiście samobójstwa nie są popełniane tylko z powodu depresji.

Takie statystyki wzmagają czujność, gdy do gabinetu wchodzi mężczyzna?

Gdy moim pacjentem jest mężczyznę z depresją, znacznie czujniej na niego patrzę. Oczywiście każdym pacjentem zajmuję się z równym zaangażowaniem, ale myślę, że o mężczyzn się chyba bardziej boję.

Praca z nim przebiega inaczej?

Trzeba zdobyć zaufanie mężczyzny, żeby zdecydował się powiedzieć, jak naprawdę się czuje, a nie, że żona kazała mu przyjść, to przyszedł i "po prostu trochę się denerwuje". To nie jest łatwe, żeby przebić się przez uprzedzenia i wstyd i zapewnić, że tutaj może powiedzieć o tym, że ma dość swojego cierpienia.

Płeć lekarza ma tutaj znaczenie? Łatwiej mężczyźnie otworzyć się przed lekarzem mężczyzną?

Myślę, że płeć nie ma znaczenia. Teoretycznie mamy stereotypy, że "kobiecie nie można ufać", ale jeżeli pacjent miał dobrą relację z matką, to najczęściej nie ma z tym problemu. Z drugiej strony przed facetem-lekarzem, to też "nie wypada się ujawnić". Wydaje mi się, że w tym aspekcie mężczyźni mają zdecydowanie gorzej niż kobiety. I ponownie wynika to z kultury.

Wrócę do zaufania. Jedna lekarka powiedziała mi, że w leczeniu mężczyzn działa zasada "im dłużej, tym szybciej", czyli więcej czasu zajmuje dotarcie do mężczyzny i zdobycie jego zaufania, ale jak już się dotrze, to leczenie najczęściej "przyspiesza".

To często kwestia dobrze dobranych leków i tego, jak pacjent na te leki reaguje. Bywa z tym różnie, czasami trochę musi minąć, żeby dobrać jak najlepsze leki i dawki. Natomiast rzeczywiście potrzeba czasu, żeby nawiązać relację z pacjentem płci męskiej. Mam też taką obserwację, że mężczyźni mają większy problem z alkoholem. Trudniej im z alkoholu zrezygnować, a przy wielu lekach nie jest on wskazany. A pacjenci negocjują, dopytują, czy jakąś ilość mogą spożyć. Namawiam, żeby całkowicie odpuścili.

"Problem" oznacza, że z pomocą alkoholu chcą sobie ulżyć?

Tak, w ten sposób próbują regulować emocje, zanim sięgną po bardziej zdrowe narzędzia. Często pojawiają się też inne używki.

Wspomniała pani, że objawy u kobiet i mężczyzn są bardzo podobne. Jednak to mężczyźni częściej sięgają po alkohol w kryzysowej sytuacji. Czy w związku z szukaniem innych narzędzi do walki z chorobą, mogą pojawiać się u nich jakieś specyficzne objawy? Na przykład agresja?

Objawy nie są zróżnicowane pod względem płci. Jednym z nich jest nie tyle agresja, ile drażliwość. Jak najbardziej pojawia się napięcie, a nawet dysforie, czyli takie stany rozdrażnienia. U mężczyzn ten lont jest zazwyczaj krótszy, ale może być maskowany. U kobiet z depresją częściej pojawia się lęk, u mężczyzn natomiast złość. Jest zły na siebie, na świat. Jak patrzę na swoich pacjentów, to rzeczywiście te zaburzenia lękowe czy depresyjne przyjmują charakter drażliwości, napięcia, czasem zachowań dysforycznych.

Problemem jest też libido. Częściej tego objawu doświadczają mężczyźni niż kobiety, ale też mniej chętnie o tym mówią. A to jest ważny problem przy leczeniu, trzeba o to zadbać. Gdy człowiek poczuje się lepiej po pierwszych dawkach leku i chciałby to lepsze samopoczucie przełożyć na życie seksualne, to okazuje się, że wiele z leków to utrudnia.

Tutaj niestety często robi się kwadratura koła, bo człowiek wraca do sił, więc i popęd powoli wraca, a leki hamują libido. To bywa dla mężczyzn dodatkową trudnością czy wstydem. Jednak pacjenci coraz częściej mówią lekarzom, że seks jest ważną częścią ich życia i proszą, żeby brać to pod uwagę przy dobieraniu leków.

Z czego najczęściej wynikają problemy mężczyzn, którzy już zdecydowali się na spotkanie z panią?

Wyjaśnię najpierw, co musi się stać, żeby wystąpiła choroba. Człowiek w różnych momentach życia i przy różnych sytuacjach może odczuwać objawy depresji czy stany depresyjne. Może to być reakcja na stres, trudną sytuację w pracy, stratę bliskiej osoby. A sama depresja może być nawracająca, maskowana, dwubiegunowa... Mamy zatem wiele czynników, które mogą wpływać na rozwój i przebieg choroby.

Trzeba zacząć od predyspozycji genetycznych i tego, czy w rodzinie są choroby psychiczne. Podkreślę, że nie dziedziczy się choroby, ale predyspozycję.

Po drugie znaczenie mają kompetencje społeczne nabyte w dzieciństwie i umiejętności radzenia sobie z emocjami. Każdy rodzi się z jakimś potencjałem, temperamentem, jakimś wyposażeniem genetycznym, a potem w życiu spotykają nas różne rzeczy i się uczymy, jak postąpić, jak się zachować. Tutaj duże znaczenie ma zatem środowisko i kultura.
Czytaj także: Nie tylko kobiety cierpią. Tych osiem zjawisk spotyka także facetów, o czym wciąż zapominamy
Dziewczynki nadal często wychowywane są w lęku przed światem, są uczone, że muszą być ostrożne, nie narażać się, uważać. Myślę, że to może być jeden z czynników, że zaburzeń depresyjnych u kobiet jest więcej. Chłopcy natomiast bardziej są przygotowywani, że muszą sobie ze wszystkim poradzić, "chłopak się nie maże", jak się przewróci, to ma wstać, otrzepać spodenki i iść dalej.

Jeżeli chłopczyk doświadcza przemocy w rodzinie lub przeżyje jakąś traumę, to jego kompetencje społeczne mogą być skoncentrowane na przetrwaniu, na radzeniu sobie. Z jednej strony może go to wzmocnić, ale to zależy od jego potencjału wyjściowego. Bo z drugiej strony mogą go te doświadczenia bardzo osłabić.

I tak nie nauczy się mechanizmów prozdrowotnych, a to może wypłynąć na to, że w wieku młodzieńczym lub dorosłym życiu dojdzie do kryzysu. I w jego obliczu zacznie brakować narzędzi, by sobie poradzić.

Oczywiście czasami pojawia się jakiś wyzwalacz, ale zdarza się, że ludzie po prostu chorują. Zastanawiamy, czy był jakiś konkretny czynnik, ale nie zawsze można to znaleźć, bo bywa, że to kwestia genetyczna czy rozwojowa. Najogólniej jednak mówimy o trzech czynnikach, które mogą być źródłem choroby: genetycznym, społecznym i stresowym, który wynika z jakiegoś wydarzenia. Może to być jednorazowa bardzo stresująca sytuacja, ale też stres przewlekły.

Filip Chajzer przyznał ostatnio, że ma depresję. Wielu komentujących uznało, że to niemożliwe, bo pracuje i się uśmiecha do kamery. Inni pisali, że to "depresja maskowana". Czym właściwie jest ten rodzaj depresji?

Depresja maskowana jest wtedy, gdy człowiek sam sobie nie do końca zdaje sprawę, że ma depresję. Może pan Chajzer tak miał, ale na pewno nie internauci są od stawiania diagnoz. Ja natomiast pamiętam, że Filip Chajzer zasłynął takim incydentem, jak demonstrował dla żartu ataki paniki, a później za to przepraszał.

Teraz myślę, że może w ten sposób próbował sobie poradzić ze swoimi lękami. W odniesieniu do tych komentarzy muszę podkreślić, że osoby z depresją często wykonują swoją pracę pomimo choroby. Lekarze też chorują, psychiatrzy, aktorzy, których oglądamy w filmach również.

Pewnie nawet nie zdajemy sobie sprawy, ile osób wokół nas boryka się z tą chorobą...

Ależ oczywiście. Myślę, że o większości nie wiemy, bo ze statystyk wynika, że ¼ populacji okresowo korzysta z pomocy psychiatrycznej lub psychologicznej. Co czwarty z nas. I to zwykle są objawy lękowe czy depresyjne, nie zawsze jest to depresja jako choroba. Co ważne – jeżeli ktoś leczy depresję, to nie ma objawów cały czas.

Ma objawy w zaostrzeniu, w kryzysie, potem one ustępują, jednak nadal trzeba brać leki. Depresja nie jest z nami cały czas. Ona może wracać, dlatego leczy się ją długo, nawet gdy nie ma już objawów. Pacjenci nieraz się niecierpliwą, bo już "czują się dobrze", ale zawsze przypominam, że leki trzeb brać długo, żeby poprawa się utrwaliła.

Gdy szukałam informacji o męskiej depresji, trafiłam na niewiele miejsc, w których pomoc dedykowana jest mężczyznom. Podejrzewam, że dlatego, że do tej pory uznawało się, że to choroba raczej kobieca, a mężczyźni często ukrywali swoją słabą formę. Czy w obliczu narastającego problemu uważa pani, że powinniśmy zacząć tworzyć miejsca przeznaczone dla mężczyzn? Ośrodki, grupy wsparcia? Czy to niepotrzebne tworzenie podziałów?

Myślę, że każdy pacjent może oczekiwać czegoś innego. Ośrodek to raczej zbyt wiele, ale męska grupa wsparcia – wyobrażam sobie coś takiego. Myślę, że dla mężczyzn byłoby to dobre, jakby się spotkali w swoim gronie i mogli swobodnie ponarzekać. Jak są grupy mieszane, to faktycznie nieraz włącza się cenzura.

Ogólnie uważam, że takie marudzenie, narzekanie w przeznaczonym do tego gronie może przynieść ulgę. Tak jak są rozmaite grupy wsparcia dla kobiet, tak i faceci warto by mieli coś takiego. I pewnie są tacy, którzy by z tego skorzystali, a są tacy, którym odpowiada grupa mieszana.

Jak wspierać mężczyznę z depresją? Czego najbardziej potrzebuje facet w kryzysie?

Faceci nie lubią, gdy ktoś się nad nimi użala. Myślę, że mężczyzna potrzebuje powiedzieć: "To jest choroba i trzeba to rozwiązać". To takie podejście zadaniowe, które w tej sytuacji może się przydać.
Zachęcam również zawsze do psychoterapii, bo uważam, że leczenie depresji, niezależnie od płci i wieku, powinno być skojarzone, czyli łączące leki i terapię. Depresja, szczególnie gdy długo trwa, ma ogromny wpływ na życie. I nie widzę różnicy w sposobach wspierania mężczyzn i kobiet z depresją, bo jedno i drugie potrzebuje zrozumienia problemu, bliskości i poczucia, że nie są w tym sami.

Powiedziała pani, że mężczyźni "działają zadaniowo". Czy to oznacza, że na terapii dopuszczalny jest inny język, sposób rozmawiania z pacjentem? Często czytam w internecie takie złote rady "weź się w garść", "ogarnij się", "nie przesadzaj".

Nikomu, kto choruje na depresję, nie powinno się tak mówić. Mężczyźnie, wbrew niektórym takim właśnie "złotym radom" nie powinno się pokazywać słabych punktów, bo to może negatywnie na niego wpłynąć. Teraz jest w ogóle taka tendencja w terapii, żeby skupić się na zasobach, na tym, co w tym momencie i sytuacji może pomóc.

Posłużę się uogólnieniem i stereotypem, ale często kobiety potrzebują powiedzenia, że "mają ciężko, że mają dość". Chcą to głośno wyrazić, żeby przynieść sobie ulgę. Mężczyźni raczej nie mają takiej potrzeby. Działają raczej na zasadzie: "Dobra, coś nie wyszło, więcej teraz muszę to naprawić". Ale to podejście bywa tak bardzo różne, że pacjentowi trzeba dać przestrzeń na określenie indywidualnych potrzeb.

Jednak nigdy nie mówimy "weź się w garść", bo jakby mógł, to by się wziął. Poza tym próbował, ale nie wyszło. Przy każdym pacjencie należy dowiedzieć się, co mu jest potrzebne na początek, bo zdarzają się faceci, którzy chcą marudzić, ale stereotyp "prawdziwego mężczyzny" im nie pozwala. I to trzeba wyczuć, bo może gabinet terapeuty będzie jedynym miejscem, w którym sobie na to pozwolą.

Gdzie szukać pomocy:
116 123 – bezpłatny kryzysowy telefon zaufania dla dorosłych w kryzysie emocjonalnym, czynny przez 7 dni w tygodniu w godzinach 14–22
(22) 855 44 32 – Ośrodek Interwencji Kryzysowej – pomoc psychiatryczno-pedagogiczna, czynny 7 dni w tygodniu całodobowo
(22) 484 88 01 – Antydepresyjny Telefonia Zaufania fundacji ITAKA, czynny cały tydzień z wyjątkiem soboty, godziny dostępne na stronie stopdepresji.pl
(22) 594 91 00 – Antydepresyjny Telefon Forum Przeciwko Depresji, czynny w każdą środę i czwartek od 17 do 19

Napisz do autorki: alicja.cembrowska@natemat.pl