Zakaz zagranicznych filmów w Korei Północnej. Za ich posiadanie grozi kara śmierci

Agata Sucharska
Władze Korei Północnej mają próbować za wszelką cenę wyrugować z kraju wpływy innych kultur. Jak podało w poniedziałek BBC, zaostrzono przepisy dotyczące zagranicznych filmów. Za ich oglądanie można trafić do obozu pracy na 15 lat, a za posiadanie takich materiałów grozi nawet kara śmierci.
Nowe prawo w Korei Północnej. Wprowadzono karę śmierci za zagraniczne filmy. Fot. 123RF / Zdjęcie Seryjne

Zakaz zagranicznych filmów w Korei Północnej

Jak podaje brytyjski wydawca, Korea Północna wprowadziła niedawno nowe prawo, które ma na celu wyeliminowanie wszelkiego rodzaju wpływów zagranicznych. Reżim surowo każe każdego, kto zostanie przyłapany na posiadaniu zagranicznych filmów, ubrań, a nawet używa zagranicznego slangu.

BBC określa życie w Korei Północnej jako nieustanny lockdown, bez dostępu do internetu oraz mediów społecznościowych i jedynie z kilkoma kanałami w telewizji, które są całkowicie kontrolowane przez państwo. Ich zadaniem jest przekazywanie tylko tych informacji, które jego przywódcy chcą przekazać obywatelom.
Czytaj także: Słynna Pink Lady znika z ekranu. Kim Dzong Un reformuje media

Teraz Kim Dzong-Un wprowadza kolejne ograniczenie wymierzone w "myśli reakcyjne". Każdemu, kto został złapany z dużą liczbą filmów z Korei Południowej, Stanów Zjednoczonych czy Japonii, grozi teraz kara śmierci. Natomiast przyłapani na oglądaniu zagranicznych materiałów mogą trafić do obozu pracy na 15 lat.


"Miliony ludzi w Korei Płn. chodzą prawdopodobnie głodne, a Kim chce się upewnić, że w dalszym ciągu będą karmieni starannie opracowaną propagandą i nie zobaczą życia przedstawianego w efekciarskich produkcjach filmowych Korei Płd., osadzonych w Seulu, jednym z najbogatszych miast Azji" – przekazało BBC.
Władzy nie chodzi jednak tylko o zagraniczne filmy. Jak informowaliśmy w naTemat Kim Dzong Un wystosował ostatnio list w państwowych mediach, w którym wzywał krajową Ligę Młodzieży do rozprawienia się z "nieprzyjemnym, indywidualistycznym, antysocjalistycznym zachowaniem" wśród młodych ludzi. Przywódcy państwa chodziło m.in. o tzw. skinny jeans, "niestandardowe" fryzury oraz kolczyki.

Przy innych działaniach Kim Dzong Una, wprowadzenie zakazanej listy i tak zdaje się być błahe. Dyktator na co dzień regularnie stosuje wobec społeczeństwa najróżniejsze regulacje prawne, których nieprzestrzeganie grozi karą grzywny czy więzienia.

W połowie maja informowaliśmy w naTemat.pl o doniesieniach koreańskiego reportera, który ujawnił, że Kim Dzong Un miał rozstrzelać dyrygenta, bo ten odważył się skrytykować jego przyjęcie urodzinowe. Podczas egzekucji obecny miał być cały chór.
Czytaj także: Kim Dzong Un rozstrzelał dyrygenta? Przywódca Korei Północnej miał dokonać publicznej egzekucji