"Różnica zdań" w Radiu 357. Współzałożyciel stacji sprzedał w niej udziały

Sebastian Kaniewski
Tomasz Michniewicz zdecydował się na sprzedanie swoich udziałów w spółce zarządzającej Radiem 357. Michniewicz zostanie jednak w stacji w dalszym ciągu jako gospodarz audycji. Według informacji przedstawionych przez serwis Wirtualnemedia.pl sprzedaż udziałów spowodowana jest sporą różnicą zmian pomiędzy Michniewiczem a resztą wspólników.
Tomasz Michniewicz zdecydował się na sprzedanie swoich udziałów w spółce zarządzającej Radiem 357. Fot. Dawid Żuchowicz / Agencja Gazeta

Michniewicz sprzedaje udziały w 357

Przypomnijmy, że Tomasz Michniewicz od początku historii Radia 357 był swoistym łącznikiem pomiędzy słuchaczami i patronami a mediami. Był też jednym z sześciu udziałowców spółki wydającej radio obok Pawła Sołtysa, Krystiana Hanke, Piotra Stelmacha, Marcina Łukawskiego oraz Michała Gąsiorowskiego.

– Zaproponowałem zespołowi wizję tego, co później nazwaliśmy Radiem 357 i strategię jej realizacji. Odpowiadałem za komunikację oraz community management, kluczowy w projektach finansowanych społecznościowo. Ale tak naprawdę, jak każdy wie, na wstępnym etapie organizacji projektu pracuje się 24/7, raz kręcąc kołem sterowym, raz gasząc pożar, a raz myjąc pokład – przyznał Michniewicz w rozmowie z Wirtualnemedia.pl, komentując swoją decyzję.

– Takiego start-upu jak 357 nie stać na rynkowe wynagrodzenie dla zarządzającego, więc już na samym początku umówiliśmy się, że moim zasadniczym wynagrodzeniem będą udziały w firmie, które mogę zmonetyzować w dowolnym momencie, gdy radio stanie na nogi. Innymi słowy - w zamian za udziały firma kupiła krytycznie ważne na etapie rozruchu usługi zarządzania i doświadczenie w biznesie, bez których mogłaby nie powstać – wyjaśnił Michniewicz.


– Dziś radio działa, rozwija się, ma nowe pomysły i stabilne finansowanie - to dobry moment na przeprowadzenie takiej operacji. Nie odchodzę z 357, nadal prowadzę swoje audycje, po prostu nie będę już figurować na liście wspólników w KRS-ie – dodał.

Według nieoficjalnych informacji Michniewicz zdecydował się na odejście nie tylko z przyczyn finansowych, a również z powodu sporej różnicy zdań pomiędzy nim a resztą wspólników.

– Tomek chciał robić przyszłościowe cyfrowe medium, którego wizję kreślił od samego początku, a dziś 357 idzie w stronę zachowawczej, konserwatywnej kopii Trójki. Robimy to samo, co na Myśliwieckiej, tylko "do internetu" – przyznał anonimowo jeden z dziennikarzy.

Kontrowersje wokół Radia 357

To nie jedyne kontrowersje w ostatnim czasie wokół stacji założonej przez byłych dziennikarzy Trójki. Gdy we wtorek ogłoszono, że nową prowadzącą audycje została Natalia Przybysz.
Czytaj także: "Wszystko trwało 5 minut, czuję wielką ulgę". Natalia Przybysz opowiada o swojej aborcji dokonanej w klinice na Słowacji

Pod informacją posypało się wiele negatywnych komentarzy. "To teraz trzeba się zastanowić nad dalszym słuchaniem 357 jeśli mają być promowane takie osoby. Wielka szkoda", "Ja niestety jestem zmuszony opuścić z tego powodu grono patronów. Jest mi bardzo, ale to bardzo przykro, z tego powodu. Nie chcę finansować ludzi, którzy promują zabijanie dzieci" – to dwie z licznych podobnych ocen.

Czytaj także: Żenujący wpis byłej szefowej "Wiadomości" TVP. Trudno uwierzyć, jak uderzyła w Olgę Tokarczuk