"Gdy sen nie nadchodzi" to film, w którym nikt nie może zasnąć. Widzowie jednak z nudów zamkną oczy

Zuzanna Tomaszewicz
Netflix już wcześniej podejmował próbę przedstawienia ludzkości w obliczu zagłady innej niż epidemia zombie. "Nie otwieraj oczu" był średniakiem, ale nie można o nim powiedzieć, że nie angażował widza w historię. "Gdy sen nie nadchodzi" to natomiast film, w którym postapokaliptyczny świat leży i kwiczy, mimo ogromnego potencjału. Bohaterowie nie mogą zasnąć, a ja wręcz przeciwnie.
"Gdy sen nie nadchodzi" to film, przy którym można usnąć. Fot. materiał prasowy / Netflix
Kiedy pierwszy raz zobaczyłam zwiastun "Gdy sen nie nadchodzi", pomyślałam sobie, że ten film będzie albo totalną klapą, albo dziełem ponadprzeciętnym jak na standardy Netfliksa. Niestety spełniło się pierwsze z moich przypuszczeń.

Choć produkcja może pochwalić się naprawdę dobrym aktorstwem, tak scenariusz rozczarowuje. Brak budowanego napięcie przez 3/4 fabuły i dość uboga analiza zastanej rzeczywistości stanowią główny problem filmu. Przed ekranem dosłownie drzemałam lub siedziałam na telefonie, a gdy z powrotem zerkałam na telewizor, żaden wątek - tak po prawdzie - mi nie umknął. Wiedziałam, co się dzieje.

Gdy sen nie nadchodzi, ludzie wariują

Akcja filmu rozpoczyna się sekwencją, w której główna bohaterka Jill, grana przez Ginę Rodrigez, wraz z dwójką dzieci uczestniczy w wypadku samochodowym. Auto wpada do jeziora. Córka kobiety umiera w wodzie, ale zostaje później przywrócona do życia.


Nagle wszystkie urządzenia elektryczne w okolicy zaczynają działać nieprawidłowo, a sieć pada. Z nieba spadają satelity, a ludzie zamiast lamp używają świeczek do rozświetlania pomieszczeń. Dziwnemu zdarzeniu towarzyszy nieoczekiwany symptom objawiający się brakiem snu.
Ariana Greenblatt w roli Matildy w filmie "Gdy sen nie nadchodzi"Fot. materiał prasowy / Netflix
Z kolejnymi dniami na ulicach gromadzą się tłumy ludzi, którzy dewastują sklepy farmaceutyczne w poszukiwaniu psychotropów oraz leków nasennych. Jedyną osobą, która może zasnąć jest córka Jill, Matilda. Zdesperowani żołnierze, lekarze oraz fanatycy religijny ruszają w pogoń za dziewczynką.
Deprawacja snu, Wikipedia

Deprywacja snu, znana również jako niewystarczalność snu lub bezsenność, jest stanem braku odpowiedniego czasu trwania i lub jakości snu. Może mieć charakter przewlekły lub ostry oraz może mieć bardzo różne nasilenie. (...) Przewlekły stan ograniczonego snu niekorzystnie wpływa na mózg i funkcje poznawcze. (...) Całkowity brak snu przez długi czas nie jest częsty u ludzi (chyba że cierpią na śmiertelną bezsenność lub specyficzne problemy spowodowane operacją)

Nudy na pudy

W niespełna 10 minut fabuła "Gdy sen nie nadchodzi" wrzuca widza w wir chaosu panoszącego się po ulicach. Przez tak szybką akcję budowaną bez napięcia nie jesteśmy w stanie poznać bliżej bohaterów filmu; jakie są ich motywacje, konflikty, i jaką mają osobowość. W podobnej sytuacji znajduje się tło wydarzeń ukazanych w filmie.

Powód, dla którego ludzie nie mogą zasnąć, jest nieczytelny i trudny do wyłapania. Poza tym tak szybkie zamieszki po niecałej dobie bez snu wydają się być mało wiarygodne i posuwają fabułę dalej, aby potem gwałtownie zwolnić tempo w możliwie najnudniejszych momentach.

Do tego dochodzi także szablon identycznych zachowań wśród wielu drugoplanowych postaci, które doświadczają stanu psychozy oraz omamów przez bezsenność. Takie tworzenie powtarzających się wzorców behawioralnych daje widzowi uczucie kręcenia się w kółko wokół tego samego przedmiotu.
Gina Rodrigez, Ariana Greenblatt i Lucius Hoyos w filmie "Gdy sen nie nadchodzi.Fot. materiał prasowy / Netflix
Wyróżniające okazały się zwłaszcza role matki oraz córki. Gina Rodrigez, którą widzieliśmy dotychczas raczej w komediowych rolach, spisała się bardzo dobrze w roli matki, która zrobiłaby wszystko dla swoich dzieci.

Jednak to Ariana Greenblatt w roli Matildy skradła cały film. Dzieci, które potrafią wiarygodnie grać przed kamerą, są rzadkością. Mimo że produkcji "Gdy sen nie nadchodzi" bliżej jest do katastrofy niż arcydzieła, po tym występie ta trzynastolatka nie będzie mogła odpędzić się od telefonów z najprzeróżniejszych wytwórni filmowych.

"Gdy sen nie nadchodzi" nie jest filmem, który komukolwiek bym poleciła. Pewnie za parę dni kompletnie o nim zapomnę i nie będę go wspominać, chyba że ktoś zapyta mnie o opinię. A teraz idę spać, ponieważ dzieło reżyserii Marka Raso zanudziło mnie na śmierć. Dobranoc!
Czytaj także: Horror o demencji starczej, przy którym uroniłam łzę. "Relikt" to przejmująca metafora tej choroby