To samochód z najbardziej kontrowersyjnym grillem świata. Czy naprawdę jest tak brzydki?
„Nie ważne jak, ważne by mówili i nie przekręcali nazwy”. W BMW wzięli sobie tę zasadę do serca i stworzyli model, o którym było głośno jeszcze na długo zanim pojawił się w salonach. Choć „głośno” to pewien eufemizm, bo nowa „czwórka” podpaliła internet. Wszystko za sprawą dyskusyjnego grilla. Sprawdzamy w praktyce samochód z tym najbardziej kontrowersyjnym grillem świata. I to w wersji cabrio.
Chwilę po odebraniu auta podjeżdżam na parking i widzę dwóch młodych mężczyzn, którzy zwrócili uwagę na samochód.
– Piękny ten kolor, tyłek też świetny, ale ten przód to przegięty – usłyszałem ich rozmowę. No dobra, tak naprawdę to nie użyli słowa „przegięty”, ale musiałem ocenzurować wulgaryzm.
Ta brzydota to właśnie najczęstszy zarzut. I faktycznie, na zdjęciach wygląda... osobliwie, ale w rzeczywistości jest dużo lepiej. Fakt, jest odważny, ale na pewno nie brzydki. Jest „jakiś”, wyróżnia się w tłumie, ale z perspektywy kierowcy po paru dniach staje się – jak każdy grill (niespodzianka!) – obojętny. W ogólnym rozrachunku dla mnie naprawdę na plus.
Czwórka w wersji cabrio jest promowana w zielonobutelkowym kolorze, który jest... ciekawy. Gdybyście zapytali mnie, czy zdecydowałbym się na zielone auto, postukałbym się w głowę, ale gdy na żywo widzisz taki odcień, ta odpowiedź wcale nie jest już taka oczywista. Dodatkowo żywo reaguje ze światłem, przez co zależnie od pory dnia potrafi wyglądać inaczej, momentami wpadając nawet w lekką czerń.
Choć BMW serii 4 z założenia jest bardziej sportowe przez swoją stylistykę coupe, to kabriolet ma w sobie więcej elegancji. Pakiet stylistyczny M oczywiście podbija akcenty tam gdzie trzeba, ale gdy po kilku dniach od zakończenia testu przywołuję sobie wspomnienia z tego samochodu, to pierwsze myśli lecą w stronę elegancji i stylu, a nie sportu i dynamiki.
Sam silnik zaskoczył mnie swoją ekonomicznością. Bez problemu na jednym baku zrobiłem trasę Warszawa-Mazury-Warszawa, w międzyczasie sporo jeżdżąc na miejscu. Spalanie po takim weekendzie to 7l/100km.
Pewnym zaskoczeniem była ilość miejsca. Choć z początku wydawało się, że realnie to auto dwuosobowe, a tylna kanapa to de facto drugi bagażnik, okazało się, że z tyłu wchodzą dwie dorosłe osoby i nawet nie jest źle jeśli chodzi o komfort podróży i ilość miejsca.
Ceny za „czwórki” cabrio zaczynają się od 223 tys. złotych. Doposażenie i wybór silnika jednak dorzuci do tej ceny kolejne dziesiątki tysięcy i sensowniejszy wybór to już wydatek rzędu 280-300 tys. złotych.
Jeśli singiel lub bezdzietna para pójdzie na pewne kompromisy, może na upartego być to ich tzw. „daily car”, ale ja bym się na to nie zdecydował. Co innego w przypadku weekendowej zabawki, na którą BMW serii 4 w wersji cabrio nadaje się idealnie. A grill? Strach ma wielkie oczy i w rzeczywistości jest naprawdę w porządku. No i dzięki niemu mamy „jakieś” auto, a nie kolejne, które zniknie w tłumie.