Były rzecznik MON znów ma problemy z prawem. Jest oskarżony o sprzedawanie wódki bez zezwolenia

Sebastian Kaniewski
Były rzecznik MON Bartłomiej M. odpowie przed sądem za reklamowanie i sprzedawanie wódki "Misiewiczówka" bez zezwolenia. Do Sądu Rejonowego w Warszawie trafił już akt oskarżenia przeciwko byłemu współpracownikowi Antoniego Macierewicza.
Były rzecznik MON Bartłomiej M. odpowie przed sądem za reklamowanie i sprzedawanie wódki "Misiewiczówka" bez zezwolenia. Fot. Screen / Twitter
– Sprawa została zarejestrowana, obecnie akta sprawy znajdują się u sędziego referenta celem wyznaczenia terminu rozprawy lub posiedzenia – czytamy w komunikacie Samodzielnej Sekcji Prasowej Sądu Okręgowego w Warszawie.

Bartłomiejowi M. zostały postawione zarzuty z ustawy o wychowaniu w trzeźwości i przeciwdziałaniu alkoholizmowi. W akcie oskarżenia napisano, że Bartłomiej M. "w okresie od 31 stycznia 2020 roku do 17 września 2020 roku na ogólnodostępnym profilu na portalu twitter.com i stronie internetowej misiewiczowka.pl publicznie reklamował wódkę "Misiewiczówka" poprzez zamieszczenie grafiki oraz opisu, w których rozpowszechniał nazwę producenta, znaki towarowe oraz symbole graficzne, służące popularyzowaniu znaków towarowych napoju alkoholowego".
Na stronie, na której reklamowano wódkę, mogliśmy przeczytać, iż jest to "najdelikatniejsza wódka w Polsce", a sama receptura "oparta jest na starannie pielęgnowanych kłosach pszenicy". Ostatni wpis w social mediach opublikowany został 4 listopada ubiegłego roku. Serwis misiewiczowka.pl, co ciekawe, nadal jest aktywny, jednak sklep internetowy nie funkcjonuje.


Policji udało się ustalić, że Bartłomiej M. sprzedawał wyżej wspomnianą wódkę bez zezwolenia. Przypomnijmy, że w 2019 roku M. został zatrzymany przez CBA w związku z prowadzonym przez prokuraturę w Tarnobrzegu śledztwem dot. niegospodarności oraz powoływania się na wpływy i fałszowanie dokumentów przy okazji zawierania umów przez PGZ S.A, gdzie pracował jako pełnomocnik ds. komunikacji i jako członek rady nadzorczej. Bartłomiej M. w areszcie spędził wówczas pięć miesięcy.

Czytaj także: Misiewicz reaguje na zarzuty ws. "układu wrocławskiego". Zapowiada pozwy