Nosić czy odpuścić i nie słuchać "urażonych"? Ginekolog mówi, czy Polki potrzebują majtek w upały

Helena Łygas
Włożyć czy nie wkładać — oto jest pytanie. Zwolnienie z odpowiedzi od rodziców (którzy wszak nosić kazali) ma tu tylko jedna część garderoby. Majtki. Rzecz ze wszech miar użyteczna, gdy z nieba leje się coś innego niż żar, a zamiast luźnych spódnic nosimy jeansy. Podczas upałów skarżymy się na odparzenia, obtarcia, nieprzyjemne uczucie wilgoci, ale mało komu przychodzi do głowy najprostsze rozwiązanie — żeby majtek po prostu nie zakładać.
Nienoszenie majtek rzeczywiście może być niehigieniczne, ale w ściśle określonych okolicznościach fot. Mohammad Rezaie / Unsplash
Wojny sutkowe toczymy w Polsce nie pierwszy i pewnie nie ostatni sezon. I choć z roku na rok jest mniej samozwańczych sędziów rozstrzygających, którym piersiom (jędrnym, małym) i kobietom (młodym, bezdzietnym) wypada paradować bez stanika, wciąż trzymają się mocno.

Drżyjcie jednak stróże sutków, bowiem przy okazji pierwszej tegorocznej fali upałów część kobiet przymierza się do bardziej wywrotowego przedsięwzięcia — zrzucenia i dolnej części bielizny.

Nonszalancja w tak zdawać by się mogło prywatnej sprawie jak noszenie bielizny, nie od dziś jest łączona z moralnością. Oczywiście wyłącznie, gdy dotyczy kobiet.

Bielizna podporą moralności

Na początku ubiegłego wieku opinia publiczna grzmiała, że kobiety odmawiające zakładania gorsetów pozbywają się przy okazji kręgosłupa moralnego. Dość pokrętna analogia, tym bardziej, że co jak co, ale na kręgosłup (i to wcale nie ten metaforyczny) zrzucenie gorsetów akurat ratowało.


Nie inaczej było w latach 60., gdy amerykańska klasa średnia drżała z oburzenia słysząc o paleniu staników przez feministki. Choć w rzeczywistości we wspomnianym happeningu nie ucierpiał żaden biustonosz (aktywistki wyrzuciły je tylko do kosza na śmieci), to właśnie bielizna przykuła uwagę opinii publicznej, mimo że w koszu wylądowały wówczas również patelnie, kosmetyki do makijażu, lakiery do włosów czy lokówki.

Lata mijają, a niechęć do wypowiadających konwenanse wciąż trzyma się mocno. Na szczęście jednocześnie umacnia się trend zgoła przeciwny — moda na dbanie o własną wygodę, którą Aga z Bożenką nazwałyby pewnie "modą na brzydotę".
Tym, co wciąż trzyma nas w kagańcu staników przy 35 stopniach w słońcu, jest przyzwyczajenie. Nawet nie do samego zakładania biustonosza, ale do oglądania w nim własnych piersi. Stanik zrósł się w naszych głowach z biustem. Piersi podtrzymane, bezsutkowe i upchnięte w ramy wydają się — przynajmniej w przestrzeni publicznej — naturalniejsze niż te (sic!) naturalne.

Widok biustu bez stanika budzi emocje na podobnej zasadzie, co widok cellulitu. To o tyle paradoksalne, że większość kobiet ma i jedno i drugie.

Tyle że na billboardach, w gazetach i w mediach społecznościowych przez lata próżno było szukać takich obrazków. A tam, gdzie nie ma reprezentacji, nie ma i akceptacji.

Na szczęście swoje w kwestii zrzucania staników zrobiła pandemia. Dziś deklaracja "stanika nie noszę" nie budzi już w kobiecych środowiskach większego sprzeciwu, a nawet spotyka się z zazdrością ze strony dziewczyn z większymi piersiami, którym bez biustonosza bywa niewygodnie z powodów niezwiązanych z temperaturą.

Majtki rzecz święta

Dla odmiany koncept niezakładania majtek podczas upałów wciąż oburza. I cóż z tego, że koleżanki żalą się na odparzenia, otarcia i na to, że się pocą. Porządna kobieta majtki nosi. Dlaczego? Nie do końca wiadomo, ale tak jak mama uczyła myć zęby, uczyła też zakładać majtki. Niektóre przyzwyczajenia są z nami tak długo, że po prostu ich nie kwestionujemy.

Alternatywnie na kobiecych grupach powstają się więc całe bazy know-how radzenia sobie podczas upałów. Przede wszystkim: tylko bawełna. Zapamiętuję. Ale już po chwili okazuje się, że jednak nie tylko, bo dla niektórych dziewczyn znacznie bardziej przewiewna jest koronkowa bielizna z bawełnianą wkładką. Czytam dalej.

Część kobiet doradza kupić majtki o rozmiar większe niż zazwyczaj — nie wrzynają się i nie obciskają, gdy jest gorąco, a spaść nie spadną, bo i tak trzymają się na pupie i biodrach.

Inne forum to kolejne pomysły. Na przykład zaopatrzenie się w męskie, bawełniane bokserki. Jest nawet poradnik dotyczący rozmiarówki. W tym przypadku robimy na odwrót, czyli kupujemy majtki o rozmiar mniejsze.

Kolejna propozycja: bielizna z włókien bambusowych. Rzeczywiście chłonie wilgoć znacznie lepiej niż bawełna, a dodatkowo ma właściwości bakteriobójcze, ale dostać ją w Polsce trudno. To znaczy inaczej — może i łatwo, ale jeśli chodzi o kroje, kolory i modele wybór jest nie za ciekawy.

Skoro nie bawełna, nie koronki, nie bielizna za duża, bambusowa lub męska, to może profesjonalne majtki do biegania? Mają mini dziurki, a na domiar przysięgają uroczyście wyrzucać wilgoć na zewnątrz i oddychać, jak gdyby nie o krocze, a o płuca chodziło.

Stringi? Tutaj panie dzielą się już na dwa wyraźne obozy (stringi — lajk, wszystko-tylko-nie-stringi — serduszko). A może jednak majtki bezszwowe? Z bardzo cienkiej bawełny?

Na tym etapie wydaje mi się już, że zabrnęłam w dalekie odmęty kombinatoryki bieliźnianej. Jak nie takie to śmakie, jak nie tamte to owamte. Wydaj kobieto trzy stówy, bo a nuż któreś z powyższych majtek sprawdzą się u ciebie podczas upałów.

Przychodzi baba do lekarza


A gdyby tak majtek po prostu nie zakładać? Nie że do jeansów czy mini. Ale do długich sukienek? Luźnych, bawełnianych szortów? Lnianych spódnic za kolano?

Zdezorientowana dyskusjami, może i dla przyszłości świata niezbyt istotnymi, ale budzącymi olbrzymie emocje wśród pań, dzwonię do dr-a nauk medycznych i ginekologa Tadeusza Oleszczuka.

— Ależ od lat zalecam pacjentkom, żeby w upały nie nosiły majtek do dłuższych spódnic i sukienek. Przecież przez setki lat bielizny po prostu nie było, a kobiety zachowywały mikroflorę pochwy — śmieje się Oleszczuk, słysząc moje podłapane na grupach pytanie, czy nienoszenie majtek nie jest "niehigienicznie".

Lekarz i autor książki "Czego ginekolog ci nie powie" zdaje sobie oczywiście sprawę, że wiele kobiet ma opory przed wychodzeniem bez bielizny, więc uczula, żeby w gorące dni unikać majtek chociaż w domu i gdy śpimy, pamiętając przy okazji o częstym zmienianiu pościeli.

— Nie jest tajemnicą, że drobnoustroje namnażają się najlepiej w cieple i wilgoci. Jeśli dodamy do tego ograniczony dostęp powietrza, tworzymy świetne warunki do rozwoju bakterii beztlenowych — co do zasady bardziej niebezpiecznych, ale też odpowiadających za nieprzyjemny zapach — wyjaśnia dr Tadeusz Oleszczuk.

Pytam również o kobiety, które nie wyobrażają sobie chodzenia bez majtek nawet po domu ze względu na obfitą wydzielinę z pochwy.

— Problem polega na tym, że mamy ogólne wyobrażenie o kobiecych drogach rodnych jako o miejscu szczególnie wilgotnym. Tymczasem jeśli poza okresem i momentami podniecenia seksualnego mamy bardzo obfitą wydzielinę, prawdopodobnie mamy problem z tzw. nadżerkami, czyli nadmiarem gruczołów produkujących śluz. Wagina w pełni zdrowej ginekologicznej kobiety powinna przez większość miesiąca produkować na tyle mało wydzieliny, że chodzenie bez bielizny nie powinno być żadnym problemem. Śluzu w drogach rodnych powinno być odrobinę, obrazowo mówiąc około kropli w świetle ujścia zewnętrznego szyjki macicy— mówi Oleszczuk.

Dodatkowo, jeśli już mamy problem z nadmiarem wydzieliny, oczywistym jest, że noszenie bielizny w upały tylko zwiększy poziom wilgoci w okolicach krocza, szczególnie kiedy mamy problem z wysokim poziomem glukozy i skłonność do nawracających infekcji grzybiczych. To trochę tak, jak gdybyśmy latem zakładały podkoszulek pod sukienkę, żeby jej nie zapocić — słowem: bez sensu.

— Pomijając już kwestię wygody, nieprzewiewna bielizna w połączeniu z wysoką temperaturą i osłabioną odpornością czy odwodnieniem to idealny przepis na infekcję. A dodajmy do tego jeszcze na przykład jeans albo obcisłą poliestrową spódnicę. Oczywiście codziennie zmieniana bielizna bawełniana nie powinna stanowić problemu w przypadku zdrowej dziewczyny — tłumaczy ginekolog.

Dodaje, że przecież nawet po porodzie zaleca się przyspieszanie gojenia krocza przez ułatwienie kontaktu okolic intymnych z powietrzem.

Aleją gwiazd, aleją gwiazd idziemy

Wydaje się więc, że tak niemieszczący się w wielu głowach pomysł jak "baba bez gaci chodząca" jest nie tylko niegłupi, ale też dla rzeczonej baby po prostu zdrowy. Do zachowania słynnej higieny, do której tresuje się nas od małego, wystarczy odrobina rozsądku w doborze ubrań, pod które majtek nie założymy.

Straży Polski Bezsutkowej nie ma się tu akurat, co lękać. Koniec końców wynalazki takie jak stringi czy bielizna bezszwowa od lat przygotowywały co bardziej "wrażliwych" na domniemany brak bielizny. Strofować nie powinny się wzajemnie i panie, wśród których dominuje przekonanie, że odznaczająca się linia majtek jest po prostu nieelegancka.

Niepisane prawo możemy więc łamać cichaczem. Choć warto byłoby tu nie popełnić błędów Sharon Stone (i akurat nie zabicie filmowego męża mam na myśli), a także plejady gwiazd od Britney Spears po Anne Hathaway, które wysiadanie z samochodu przypłaciły czerwonymi nagłówkami z dużą liczbą wykrzykników.

Chcesz podzielić się historią, opinią, albo zaproponować temat? Napisz do mnie: helena.lygas@natemat.pl
Czytaj także: Pożegnaj lampę do hybryd. Nadchodzi era wystudiowanej naturalności i manicure'u japońskiego