Nowe miejskie śniadania w knajpach są seksi. Pandemia uświadomiła nam, jak bardzo tego potrzebujemy

Katarzyna Bednarczykówna
Kawiarnie i bistra w dużych miastach przeżywają śniadaniowy boom, jakiego jeszcze nie było. – Pandemia nie spowodowała, że mieszkańcy miast nagle odkryli poranne jedzenie, tylko uświadomili sobie, że naprawdę za nim tęsknili. Zdali sobie sprawę, jaki to ważny element codzienności – mówi współwłaścicielka Charlotte, Justyna Kosmala.
Śniadanie w Charlotte przy Nowym Świecie w Warszawie. fot. Dawid Żuchowicz/ Agencja Gazeta
Głód na jedzenie śniadań w towarzystwie co dzień, nie tylko w weekendy, jest ogólnoświatowym zjawiskiem, które narodziło się w trakcie pandemii. Raport 100 Wunderman Thompson z 2021 roku prześledził najsilniejsze obecnie trendy w gastronomii, jednym z nich jest wielki renesans śniadania.

Geneza jest dość prosta: gdy w marcu zeszłego roku zostaliśmy zamknięci w domach, nagle odkryliśmy, że można rano normalnie zjeść. Nie zapchać się pseudo-kanapką z mrożonego pieczywa kupioną w sieciówce pod domem i kawą w biegu, byle do lunchu, tylko zjeść naprawdę. I nie w samotności, tylko z rodziną, ze współlokatorami: skoro wszyscy i tak siedzą w domu, a szef nie odhacza w kajeciku, czy jemy 5 minut, czy 25.


Czytaj także: Po pandemii zaskoczyło nas nowe menu w knajpach. "Dwa lata temu to było nie do wyobrażenia"


Ta nowa jakość poranków na home office, zmieniła sposób organizacji i przeżywania dnia: bo bardziej niż o samo jedzenie, chodzi tu o zdrowie i bliskość. O poranne zwolnienie tempa. Dobry nastrój.

Trzecia fala pandemii już nie straszy, ale z poprawy jakości życia, której nauczyliśmy się siedząc w domu, wcale nie chcemy rezygnować. Ta zmiana społeczna spowodowała, że chętnie jak nigdy dotąd, chcemy jeść śniadania w bistrach, w kawiarniach, śniadaniownich, które wiosną otworzyły się na nowo. Ewentualnie paroma kliknięciami w telefon, chcemy je zamówić do łóżka.
Śniadanie w Charlotte przy ul. Nowy Świat w Warszawiefot. Dawid Żuchowicz/ Agencja Gazeta
Ale nie chodzi o zjedzenie czegokolwiek. Wymagania i świadomość kulinarna w narodzie wzrosły. Czas samotnej parówki ze smutną jajecznicą nieuchronnie dobiega końca: teraz śniadania mają być obfite, ale zdrowe, ładnie podane, z opcją bezglutenową i wegańską, mają być opcją towarzyską, możliwością pogłębienia relacji – jak przy wieczornym drinku, tyle że bez drinka. A przede wszystkim: śniadania mają być seksi.

Kawiarnia przyniesie Ci kawę do łóżka

– Trend jedzenia śniadań na mieście jest stary, ale został podchwycony tylko przez pewną grupę osób, miejską niszę. To nigdy nie było masowe zjawisko. Ludzie potrzebują czasu, żeby przyzwyczaić się do nowego zwyczaju, żeby wpisać go w rutynę – komentuje dla naTemat Justyna Kosmala, współwłaścicielka Charlotte, czyli jednego z najbardziej popularnych bistro w Polsce oraz warszawskiego baru Wozownia.

Pierwsza Charlotte przy pl. Zbawiciela powstała10 lat temu, wprowadzając trend miejskich śniadań. Później pojawiły się kolejne lokalizacje, też w Krakowie i we Wrocławiu. - Pandemia nie spowodowała, że mieszkańcy miast nagle odkryli poranne jedzenie, tylko uświadomili sobie, że naprawdę za nimi tęsknili. Za tym wspólnym czasem. Zdali sobie sprawę, jaki to ważny element codzienności – tłumaczy.

Czytaj także: 54 pudła ze starym cateringiem wyrzucone przy Puszczy Kampinoskiej. Kto tak pozbywa się jedzenia?


Bistro, mimo pandemii, radziło sobie świetnie, właściwe bez przesady można stwierdzić, że odniosło duży sukces. Dzięki śniadaniom. Jeszcze dwa lata temu w Polsce śniadania zamawiane do domu były fanaberią nie do zaspokojenia: Charlotte w pandemii zaryzykowała i zaczęła sprzedawać zestawy śniadaniowe, pieczywo, konfitury, kremy na zamówienie i dostarczać pod drzwi samodzielnie albo przez Wolta czy Uber Eats. To był strzał w dziesiątkę: przed drzwiami restauracji ustawiały się kolejki, na dostarczenie jedzenia czekało się 30-40 minut. Nawet kawa zamawiana do domu okazała się atrakcją. – A my zachodziliśmy w głowę, kto kawę zamówi? Przecież każdy ma jakąś kawę w domu! A tu się okazało, że chcemy zapłacić za wygodę, chcemy żeby ktoś nam przyniósł kawę z ulubionej kawiarni i klimat miasta do łóżka. Mam znajomych, którzy mówią mi, że się od tych śniadań uzależnili. Bo, owszem, lubimy gotować, ale gdy mam na gotowanie ochotę. A gdy chcemy się polenić z dobrym śniadaniem z lokalnego bistro w domowych pieleszach, bardzo sobie tę opcję cenimy.

Odkąd restauracje otworzyła się na nowo, liczba zamówień śniadań do domu spadła, ale nie do zera. Wciąż jest ich dużo, biznes się kręci. Justyna Kosmala: – Ludzie zostali zmuszeni do przeformowania myślenia, zwolnili i dostrzegli wygodę technologii. To będzie w gastronomii pozytywna pozostałość po covidzie.

"Brunchfast", nie breakfast i tofucznica na toście gluten-free

W europejskich bistrach coraz modniejsze są tzw. "brunchfast", czyli przedłużone śniadania, które można zjeść w normalny dzień pracujący nawet do godz. 14. O ile w Polsce zdarzają się weekednowe śniadaniownie, które karmią owsianką i jajkami z bekonem nawet do godz. 16, o tyle miejsc z "brunchfastami" jeszcze nie ma zbyt wielu. A to tylko kwestia czasu - światowe trendy przychodzą do nas z opóźnieniem, ale przychodzą.

Czytaj także: Bierzcie i jedzcie z tego wszyscy. Sprawdziłam, co można znaleźć w warszawskich jadłodzielniach


Widać to świetnie na przykładzie superfoods, kuchni gluten-free czy wegańskiej. Jeśli chodzi o tę ostatnią, pisaliśmy już w naTemat, że jedną z najważniejszych zmian w restauracyjnym menu po pandemii jest właśnie wystawienie na piedestał kuchni roślinnej. W kartach jest znacznie mniej potraw z mięsa, niż przed pandemią, a w wegańskich bistrach na śniadania ustawiają się kolejki.

Tak jest w warszawskiej Jaskółce na Żoliborzu. Zdeterminowani, przy braku miejsc w knajpie i ogródku, jedzą śniadanie na wąskim, zewnętrznym parapecie. I to nie jest widok weekendowy, tak jest praktycznie co dzień. – Jesteśmy po callu, robimy sobie przerwę – słyszę tam, albo: – Jesteśmy w pracy – mówią i pokazują na laptopy w torbach. W Jaskółce można zjeść śniadanie nie tylko wegańskie, ale i bezglutenowe: zamówienie zamiennika klasycznego chleba to żaden problem.

Żeby celebrować czas ze znajomymi

Podobne oblężenie przeżywa wegetariańska Cafe Bar Havana, przy tej samej ulicy.

– Od ponownego otwarcia mamy ogromny ruch, jakby pandemii nigdy nie było – mówi właścicielka, Agata Zielińska. Bistro prowadzi wspólnie z mężem.
Agata Zielińska
właścicielka Cafe Bar Havana w Warszawie

"Śniadania już od jakiegoś czasu przed pandemią były popularną formą wspólnego spędzania czasu, ale nie tak jak obiady czy wieczorne drinki. To się zmienia. U nas w ciągu tygodnia na śniadaniach jest jeszcze spokojnie, za to w weekendy pojawia się bardzo dużo grupek, ludzie przychodzą rano celebrować czas ze znajomymi."



Jeśli patrzeć na trendy jedzeniowe 2021 roku, które stawiają na zdrową wegetariańską i wegańską, ładnie podaną kuchnię autorską, śniadania w Havanie wyprzedziły je już dwa lata temu.

Można tam zamówić m.in.: cilbir (wędzony jogurt naturalny, szparagi, dwa eko jajka w koszulce, olej z chili, olej szczypiorowy, szałwia, chlebek naan prosto z pieca) czy jajecznicę na chałce (eko jajka, ser dojrzewający, wegański majonez, pomidorki, szczypiorek/ szparagi, koperek). W tegorocznych trendach śniadaniowych królują także: kuchnia japońska i afrykańska, pieczywo rzemieślnicze (na śniadania najchętniej pełnoziarniste tosty i foccacia), deski śniadaniowe z naleśnikami i owocami na wzór deski serów, kiszone soki i warzywa, kombucha.