Urzędnik Dudy kręci nosem na plany UE. Chodzi o zakaz chowu klatkowego

Diana Wawrzusiszyn
Unia Europejska chce zakazać chowu klatkowego do 2027 roku. "Konsekwencją zakazu chowu klatkowego będzie wzrost cen żywności" – ocenił szef prezydenckiej Rady ds. Rolnictwa i Obszarów Wiejskich Jan Krzysztof Ardanowski w rozmowie z "Naszym Dziennikiem".
Zakaz chowu klatkowego. Fot. 123rf.com/ Shahin Mammadov
Komisja Europejska zapowiedziała przygotowanie do 2023 r. wniosku w sprawie zakazu stosowania klatek w hodowli zwierząt. To odpowiedź na europejską inicjatywę obywatelską "End the Cage Age" (Zakończmy epokę klatek) - jej zwolennicy wskazują na to, że trzymanie zwierząt w klatkach to okrucieństwo, a więc skrajna forma łamania praw zwierząt. Komisja Europejska wskazała, że zakaz taki mógłby obowiązywać od 2027 roku.

Głos w sprawie zabrał Jan Krzysztof Ardanowski, były minister rolnictwa i szef prezydenckiej Rady ds. Rolnictwa i Obszarów Wiejskich.

Zakaz chowu klatkowego coraz bardziej realny

Jan Krzysztof Ardanowski negatywnie ocenił plany Unii Europejskiej dotyczące zakazu hodowli zwierząt w klatkach. Zdaniem byłego ministra rolnictwa konsekwencją zakazu chowu klatkowego będzie wzrost cen żywności. W rozmowie z "Naszym Dziennikiem" zaznaczył:


– Gdy zwierzęta będą hodowane luzem, to będzie ich dużo, dużo mniej. Także jaja od kur z wolnego wybiegu są dużo droższe. Jednocześnie wiele gospodarstw nie będzie w stanie spełnić stawianych przed nimi warunków. Te gospodarstwa po prostu zbankrutują. To będzie krzywda i nieszczęście ludzi, którzy zainwestowali ogromne pieniądze w swoje gospodarstwa – powiedział.
Czytaj także: Przemysł mięsny czeka rewolucja? 1,4 mln podpisów za zmianą prawa ws. hodowli zwierząt

Brak kontroli nad jakością

Ardanowski zauważył także inny problem. Zdaniem byłego ministra, Unia Europejska nawet jeśli nie będzie produkować wystarczającej ilości żywności, to ją sobie kupi, jednak kontrola jakości będzie utrudniona.

– Nie będzie miała nad nią żadnej kontroli. Nie będziemy w stanie zweryfikować, czy producenci w najdalszych zakątkach globu spełniają normy - dodał.