Paulo Sousa bardzo na niego liczył, ale się przeliczył. O Euro 2020 będzie chciał zapomnieć

Krzysztof Gaweł
Bartosz Bereszyński to jeden z głównych winowajców fatalnej postawy polskiej kadry w defensywie. Piłkarz Sampdorii Genua miał swój udział przy wszystkich sześciu bramkach dla naszych rywali, które zespół stracił w finałach Euro 2020 – czytamy w "Przeglądzie Sportowym". A miał być jednym z liderów Biało-Czerwonych.
Bartosz Bereszyński zdecydowanie będzie chciał zapomnieć o Euro 2020 Fot. MAXIM SHEMETOV/AFP/East News
Wśród winnych słabych występów polskiej reprezentacji w finałach Euro 2020 jednym tchem wymienia się Wojciecha Szczęsnego, Grzegorza Krychowiaka, Piotra Zielińskiego czy selekcjonera Paulo Sousę. Mamy jednak w zespole piłkarza, który był zamieszany we wszystkie stracone przez nasz zespół bramki. I który miał być liderem defensywy, ale nie poradził sobie ze swoją rolą. To Bartosz Bereszyński.

Finały mistrzostw Europy miały być przepustką dla 29-letniego piłkarza do lepszego klubu i szansą na transfer z Sampdorii Genua. "Bereszyński był zamieszany w każdą z sześciu bramek, jakie Polacy stracili na Euro 2020, jest jednym z największych rozczarowań tego turnieju" – czytamy w "Przeglądzie Sportowym". Skąd taka surowa ocena?


– Z naszych piłkarzy, którzy na co dzień grają w lidze włoskiej, on zawiódł najmocniej – uważa Piotr Czachowski, były reprezentant Polski, a dziś ekspert Eleven Sports. Jego zdaniem Bereszyński lepiej radzi sobie w ustawieniu z czterema obrońcami, a nie trzema, jak próbowała grać nasza kadra.

Z tą opinią zgadza się Marcin Baszczyński, kolejny były reprezentant Polski. – Wydaje mi się, że on bardziej sprawdza się jednak w roli czwartego w linii czy wahadłowego, bo ma po prostu więcej walorów ofensywnych. Potrzebuje asekuracji. Może to nie ta pozycja? – zastanawiał się w rozmowie z "PS".

Faktem jest, że Bartosz Bereszyński zawinił przy obu golach Słowaków – w tym przy słynnej bramce Milana Skrinara, którego miał pilnować. Nie popisał się też przy bramce Hiszpanów oraz przy golach dla Szwedów. Sam przyznał w jednym z wideoblogów zza kulis kadry, że ponosi odpowiedzialność za gole stracone na początek ME.

– Myślę, że w tym systemie jest to moja pozycja. Ja się na niej czuję bardzo dobrze, grywałem tak w Sampdorii, od pierwszych minut czułem, że to fajne dla mnie miejsce na boisku – mówił przed pierwszym meczem Euro 2020 o swoim miejscu w obronie sam piłkarz. Wychodzi na to, że boisko zweryfikowało jego plany dość brutalnie.

Źródło: "Przegląd Sportowy"
Czytaj także: Bolesne dorastanie do wielkiej piłki, czyli co się udało naszej reprezentacji w Euro 2020