"Wszyscy są zażenowani". Europosłowie PiS jak na wojnie, tak znów zarzucili PE swoją retoryką

Katarzyna Zuchowicz
"Lewicowa, agresywna inżynieria społeczna jest cywilizacyjnym zagrożeniem", "Dla katolików prawdziwa miłość to więcej niż pożądanie" – takie słowa padały z ust europosłów PiS w PE 7 lipca. Było też o lewicowej ofensywie i radykałach, którzy próbują atakować Polskę. – Co to w ogóle jest? – krzyknęła w pewnym momencie Beata Szydło. Jak ich wystąpienia odbierają europosłowie opozycji? I w ogóle w PE?
– Na jakiej podstawie używacie państwo tutaj sformułowań "reżim Orbana", "brunatna Europa budowana przez konserwatystów”? Co to w ogóle jest?– pytała w PE Beata Szydło. Fot. screen/Facebook/Beata Szydło


Przypomnijmy. 7 lipca w Parlamencie Europejskim odbyła się debata dotycząca Węgier i ustawy zakazującej "propagowania homoseksualizmu" w szkołach. Ustawa została przegłosowana w połowie czerwca i wzbudziła ogromne kontrowersje w całej Europie.


– Ludzka godność, równość i poszanowanie praw człowieka. W tych kwestiach nie możemy pójść na kompromis – mówiła w środę wiceszefowa Komisji Europejskiej Vera Jourova. Podkreśliła, że przy wdrażaniu prawa unijnego państwa członkowskie muszą w pełni szanować Europejską Kartę Praw Podstawowych i spełniać zasady rynku wewnętrznego Unii Europejskiej. – Węgierski akt prawny narusza w związku z tym przepisy zakazujące dyskryminacji ze względu na płeć i orientację seksualną zapisane w art. 21 karty – dowodziła.

W PE nikt nie jest już zdziwiony


Do obrony Węgier szybko ruszyli europosłowie PiS. A że debata skupiła się
również na kwestii przestrzegania praworządności oraz praw podstawowych w Polsce i na Węgrzech, zasypali PE pisowską retoryką.

– Myślę, że już nikt w PE nie jest zdziwiony wystąpieniami europosłów PiS-u. Ich narracja jest bardzo podobna. My jesteśmy ci dobrzy, których skrzywdzić chcą ci źli, czyli Unia Europejska, czyli Niemcy itd. Na forum PE przecież prezentuje się różne poglądy, opinie, często nie zgadzamy się ze sobą i można to robić w sposób kulturalny, bez takich negatywnych emocji, pouczania, oskarżania. Poziom języka i dyskusji, PiS przyniósł z polskiego Sejmu i do niedawna prawie był nieznany w PE – reaguje w rozmowie z naTemat posłanka PO Elżbieta Łukacijewska.

– Taka narracja w stylu Le Pen czy Orbana, jest wodą na młyn dla Putina. Nie mógłby znaleźć sobie lepszych rzeczników – dodaje. Ale i sam Orban nie mógł marzyć o lepszych obrońcach. Bo do obrony Węgier i ich ustawy o LGBT posłowie PiS ruszyli niemal szturmem.

Patryk Jaki grzmiał o tym, że UE udaje, że chodzi o tolerancję dla osób LGBT. – Tymczasem, jak wiecie, w Polsce jest mniej przemocy wobec osób LGBT niż w waszych krajach i wasze statystyki to wykazują. Ale wy kłamiecie, aby ludzie nie dowiedzieli się o co chodzi naprawdę. A chodzi o to, że my uważamy, że są dwie płci, a wy uważacie, że jest dwieście pięćdziesiąt ileś. Biologia jest po naszej stronie, a wy uważacie, że to skandal – przemawiał. Dlaczego PiS, czy Węgry nie chcą "wczesnej seksualizacji dzieci"? – Bo dla katolików prawdziwa miłość to coś znacznie więcej niż pożądanie – argumentował Jaki. Wytknął rosnącą liczbę rozwodów, samotnych osób, przemocy seksualnej, mówił o niszczeniu tradycyjnych wartości i rodziny. Na koniec rzucił: – Wstyd!

– Wszyscy są zażenowani i zachowaniem, i poziomem dyskusji europosłów z PiS. Nie widać, żeby chcieli wchodzić w merytoryczną dyskusję, nie są otwarci na argumenty, a sytuacje z "rozliczeniem" środków przez Czarneckiego, niestety rzucają cień na nas wszystkich – rzuca tylko jeden z europosłów opozycji, który prosił o zachowanie anonimowości.

Europosłowie PiS w narożniku


Debaty dotyczące Polski odbywają się w PE od 2016 roku. Nie mają mocy sprawczej. Tym razem dotyczyła ona rezolucji potępiającej węgierskie prawo. Ale obnażyła też kolejną linię frontu starcia PiS-UE.

– Te debaty ustalają opinie świata demokratycznego wobec tego, co dzieje się w Polsce i na Węgrzech. Oczywiście głównym powodem jest zwrot autorytarny, który dokonał się w obu krajach. Ale coraz mocniej wybrzmiewa wątek tolerancji i poszanowania mniejszości seksualnych, praw kobiet. On zaczyna być równorzędny z kwestią niszczenia rządów prawa, ataku na media, czy na samorządy. Europosłowie PiS nie mają jakichkolwiek szans, by zyskać wiarygodność na forum PE – zaznacza Janusz Lewandowski, europoseł PO od pięciu kadencji, komisarz UE ds. budżetu i planowania finansowego w latach 2010-2014.

On również twierdzi, że takie wystąpienia europosłów PiS nikogo już nie zdziwią. – Oni są w narożniku, który niestety skupia i neofaszystów (jak Bracia Włosi, VOX), i zadeklarowanych przyjaciół Putina, (jak Marie Le Pen czy Orban). To na szczęście wciąż jest margines PE, ale to bardzo kłopotliwy narożnik. Tak jak PiS, przypominają szaleńca, który jedzie autostradą w przeciwnym kierunku i uważa, że wszyscy inni pomylili kierunki. Jeśli europosłowie PiS dostają oklaski, to z tego narożnika. Obserwowałem, że nikt inny ich nie oklaskiwał – mówi.

Tu oklasków też nie było widać.

Wystąpienie Szydło i Wiśniewskiej


Beata Szydło w którymś momencie chyba straciła nerwy. – Padło tutaj bardzo dużo wzniosłych i pięknych słów, o równości, wartościach i wzajemnym szacunku. Ale o jakie wartości i o jaki szacunek chodzi? Te wartości i szacunek są ważne tylko wtedy, kiedy dotyczą światopoglądu lewicowo-liberalnego – przemawiała.

– Europejczycy o poglądach konserwatywnych według was nie mają prawa głosu. Na jakiej podstawie używacie państwo tutaj sformułowań "reżim Orbana", "brunatna Europa budowana przez konserwatystów"? Co to w ogóle jest? Dlaczego nie ma reakcji? – pytała, zarzucają UE hipokryzję i zakłamanie. Europosłanka Jadwiga Wiśniewska poszła jeszcze dalej. – Lewicowo-liberalna większość PE chce nawet ingerować w węgierską konstytucję, kwestionując oczywisty zapis potwierdzający, że to kobieta jest matką, a mężczyzna ojcem. Lewicowa, agresywna inżynieria społeczna, którą forsujecie, jest cywilizacyjnym zagrożeniem – usłyszał Parlament Europejski. Joachim Brudziński odniósł się do zarzutów ws. praworządności. – Gdzie są granice absurdu? – pytał. W jego wystąpieniu znalazły się odniesienia do niemieckiego obozu zakłady Auschwitz Birkenau, do tego, że w Polsce homoseksualizm nigdy nie był karany, a Polki jako jedne z pierwszych w świecie miały prawa wyborcze. – Polscy żołnierze ratowali Europę przed nawałą bolszewicką i przelewali krew na wszystkich frontach II wojny światowej, a następnie oddaliście Polskę w Jałcie i Poczdamie pod sowiecką okupację na dziesięciolecia, odbierając nam szansę na ekonomiczny rozwój – przemawiał. Podczas konferencji prasowej, którą po debacie zorganizowali europosłowie PiS, Jadwiga Wiśniewska zarzuciła jeszcze PE, że to on łamie praworządność. – To absolutnie kuriozalna rezolucja – mówiła o potępieniu przez UE węgierskiego prawa.

Wpływ na wizerunek Polski


Europosłowie PiS rzucają gromy po adresem lewicowej UE, a koledzy z innych ugrupowań ostro ich punktują.

– Nie rozumieją albo nie chcą zrozumieć mechanizmów dyskusji w UE, że o dyplomacji nie wspomnę. Nie rozumieją, że ciągłe atakowanie, krytykowanie, oskarżanie osłabia pozycję naszego kraju. Dzisiaj Polski nie ma przy stole, gdzie rozmawia się o ważnych kwestiach i podejmuje się ważne decyzje. Odpowiedzialny za rolnictwo komisarz Wojciechowski jest praktycznie w niewidoczny. Nie widzę tak obiecywanej walki o polskie rolnictwo i rolników – zauważa Elżbieta Łukacijewska.

Jak takie debaty i wystąpienia odbijają się na odbiorze naszego kraju i polskich polityków w ogóle? Każdy chyba wie. Ale pytamy doświadczonych europosłów, którzy w PE zasiadają od lat, jak to wygląda tam. I jak się z tym czują.

– To jest wizerunek Polski. Te wszystkie debaty i rezolucje to są godziny wstydu za Polskę. To rodzaj oślej ławki w UE. Proszę sobie uprzytomnić, że PE to było miejsce, gdzie Polak Jerzy Buzek jako pierwszy z krajów zza dawnej Żelaznej Kurtyny objął funkcję przewodniczącego PE, w dodatku z rekordową liczbą głosów. Donald Tusk reprezentował RE, to też funkcja nieosiągalna, poza marzeniami innych krajów naszej części Europy. To miejsce, gdzie mieliśmy ogromne powody do dumy. A teraz są to godziny wstydu – odpowiada Janusz Lewandowski.

– Na pewno wcześniej z podziwem patrzono, jak Polska się rozwija, jak jest otwarta, jak dużo w EU możemy wynegocjować. Byliśmy ważnym graczem, z którym się liczono, formowaliśmy swoje pomysły. Proszę mi wierzyć, że wielu nam zazdrościło, że tak potrafimy wykorzystać naszą obecność w UE. Nikomu nie przyszłoby do głowy, że nastąpią czasy, kiedy ktoś tak mocno będzie krytykował Wspólnotę – mówi europosłanka PO.
Elżbieta Łukacijewska
europosłanka PO

Przecież nikt nikogo na siłę nie trzyma w tej, według niektórych, zlej UE. Przecież w proteście zawsze można zrezygnować z mandatu, zrezygnować z diet i wynagrodzenia.Niestety, odnoszę wrażenie, że nie o wartości chodzi ale o zwykłą kasę.

"Występują na potrzeby TVP i TV Trwam"


Europosłowie, z którymi rozmawiamy, uważają, że europarlamentarzystom z PiS nie zależy na reakcji kolegów w PE. Oni to wszystko robią dla publiki w Polsce.

– Od 2016 roku występują na potrzeby telewizji publicznej i TV Trwam. To są wyraźnie przemówienia skierowane do nich, w ogóle nie obchodzą ich reakcje PE – uważa Janusz Lewandowski.

Elżbieta Łukacijewska: – Odnoszę wrażenie, i nie tylko ja, że te wystąpienia są skierowana tylko do wyborców Zjednoczonej Prawicy i na potrzeby ,"setek" dla TVP. To próba pokazania jak odważni są europosłowie PiS, to wspieranie narracji tego ugrupowania w Polsce, czyli, że UE to coś złego, że to wróg, z którym trzeba walczyć. W swoim wystąpieniach często odnoszą się do Niemiec, czyli znowu jest to wskazywanie na "jakiegoś" wroga. To retoryka z czasów socjalizmu. Wtedy mówiono, że wszystko, co złe może nas dotknąć z Zachodu. PiS stosuje podobną retorykę, czyli dzisiaj zły jest Zachód, zła jest Unia Europejska

I ciągle z powodu takich wystąpień wydaje się, że mamy pod górkę. – Jest już rodzaj zniecierpliwienia Polską i Węgrami. UE nie była przygotowana na taki rozwój wydarzeń. Było przyjęte, że jak kraj zostanie przyjęty do UE, to raczej będzie doskonalił warsztat demokracji. Nikt się nie spodziewał, że ten mandat będzie służył jej niszczeniu. Dziś ci, którzy nam pomagali, w wielu rezolucjach i debatach widzą własną bezradność. Ja przestałem być ich zwolennikiem, bo kolejne są objawami bezradności instytucji europejskich – mówi Janusz Lewandowski.

Polaków, jak zauważa, z tego powodu nie wrzucają jednak w PE do tego samego worka. – My mamy swoją wiarygodność. Żadnej wiarygodności nie mają europosłowie PiS – twierdzi były komisarz.

Kto z europosłów PiS najbardziej dał się zauważyć? – Najwięcej emocji chyba budzi Patryk Jaki. Najbardziej hardo odpowiada na zarzuty. Szydło też – odpowiada.

Można krytykować, ale widać, że takie wystąpienia padają w Polsce na podatny grunt. Pod postami Patryka Jakiego rozlegają się brawa. Zresztą, pod postami innych europarlamentarzystów PiS też. Chciałoby się zapytać, jak dziś część europosłów, zwłaszcza ci, którzy dostali się do PE w 2019 roku, radzi sobie w UE. Jak się zachowują w kuluarach, z kim trzymają bardziej, a z kim nie.

Ale pandemia spowodowała, że miesiącami nikt z nikim nie miał bezpośredniego kontaktu. Nawet dziś, gdy powoli wszystko wraca do normy, na salę posiedzeń – jak słyszymy – wchodzą tylko ci, którzy mają zabrać głos. Reszta ogląda ich na ekranach.

Pozostają tylko wystąpienia. I inne działania, które też mogą dawać do myślenia. – To europosłowie, którzy doświadczają wiecznej klęski. Pani Szydło aspirowała do wielu stanowisk i wszystkie przegrała. Także Ryszard Czarnecki był pierwszym w historii UE wiceprzewodniczącym PE, który został usunięty z funkcji za niegodne zachowanie. Tego wcześniej nie było – zauważa Janusz Lewandowski.
Czytaj także: Czarnecki wyleciał z Komitetu Politycznego PiS. Pytamy europosła, czy to kara za dorabianie w PZPS