Anna Mucha niezadowolona z obiadu za 700 zł. Lokal odpowiada: Kelnerowi mówiła, że wszystko smakuje
Kilka dni temu Anna Mucha wybrała się do jednej z warszawskich restauracji, gdzie zjadła obiad za 700 złotych. W relacji na Instagramie opowiedziała, że nie smakowały jej niektóre dania i przekonywała swoich fanów, żeby się tam nie wybierali. Tymczasem lokal dosadnie odpowiedział aktorce.
– Poszliśmy na ostrygi, żeby było tak wiecie, światowo, na bogato... Zapłaciliśmy absurdalnie dużo, absurdalnie drogo w stosunku do jakości. (...) dostaliśmy przystawki i dania główne, z których to przystawek jednej kompletnie nie zjedliśmy, ponieważ była pozbawiona smaku i była żadna, druga była pyszna - te przegrzebki – mówiła artystka.
– Do tego dostaliśmy ostrygi, które były średnie, bardzo średnie. (...) Jeżeli ja mam do wydania 700 złotych na obiad, to ja za te 700 złotych mogę zjeść jak król w wielu miejscach w Warszawie – kontynuowała.
– Na kubku smakowym wylądowały dobre sanżaki, czyli małże Świętego Jakuba i reszta niestety bardzo przeciętna, bardzo słaba. (...) Ryba, czy okoń morski, którego jadłam, był przegotowany, przesuszony – narzekała gwiazda.
Odpowiedź ze strony restauracji na ocenę Anny Muchy
Na odpowiedź ze strony restauracji, którą oceniła aktorka, nie trzeba było długo czekać. Właścicielka luksusowego lokalu Aleksandra Kołtko w oświadczeniu dla "Faktu" nie zgodziła się z opinią Anny Muchy.
"Najwyraźniej Pani Anna nie do końca wiedziała, dokąd się udaje. (...) Tak, jesteśmy najdroższą restauracją w Polsce… Serwujemy homary, kraby królewskie, langusty, które żyją w naszych siedmiu akwariach morskich oraz kawior, ostrygi (w sezonie 12 gatunków) i inne owoce morza, które od lat sami importujemy do Polski, przywożąc je własnym transportem jeszcze w dniu połowu" – tłumaczy restauratorka."Co do jakości ostryg ciekawi nas jakie ostrygi i gdzie jada Pani Anna, u nas zamówiła Gillardeau, Tsarskaya, Pearl Noir oraz specjalnie hodowane ostrygi letnie, wszystkie ostrygi przyjechały tej nocy, więc z całym szacunkiem, nie zjadłaby świeższych ani w Paryżu, Berlinie czy Mediolanie…" – przekonuje kobieta.
Restauratorka odniosła się do krytyki cen ze strony aktorki
"Wszystkie zamówione przez celebrytkę dania są w karcie menu i ceny są widoczne, wiec dziwi nas zaskoczenie kwotą rachunku. Wypada się cieszyć, że Pani Anna nie zamówiła homara z kawiorem z jesiotra bądź kraba królewskiego w całości, bo to dopiero byłby "paragon grozy", który mocno przebiłby ten słynny polskiej rodziny z wakacji z Włoch…" – komentuje Kołtko.
"Co do zarzutów odnośnie przesuszenia ryby to ciężko nam się w tej chwili do tego odnieść, gdyby celebrytka zgłosiła uwagę na miejscu moglibyśmy zareagować. Niestety, nie miała odwagi i kelnerowi mówiła, że wszystko smakuje" – podkreśliła.
Właścicielka restauracji może skorygować rachunek Anny Muchy
"W chwili obecnej wszystko, co możemy zrobić to wystawić korektę faktury (oczywiście poprosiła o fakturę) na kwestionowane danie, cóż jesteśmy tylko ludźmi i również popełniamy błędy, być może tym razem się przytrafiło" – przyznaje.
Na koniec, właścicielka restauracji stwierdziła, że nagranie Anny Muchy było "hejterskie". Kołtko postanowiła także ocenić sztukę, w której zagrała aktorka. "Smutne jest to, że osoba deklarująca walkę z hejtem jeszcze dobrze nie zamknęła drzwi do restauracji, a już wrzuciła klasyczny hejterski materiał..." – dodała.
"Swoją drogą wzruszające były Pani łzy na pierwszym spektaklu w Palladium po zeszłorocznym lockdownie, zresztą ostatnio z naszego polecenia znajomi poszli na "Pikantnych" i byli mocno rozczarowani… No cóż, ponoć o gustach się nie dyskutuje" – podsumowała.