Wszystkie drogi prowadzą do Londynu. Włosi przed szansą na angielski dublet

Maciej Piasecki
Matteo Berretini na trawiastych kortach Wimbledonu, a reprezentacja Italii na murawie równie legendarnego stadionu Wembley. Niedziela 11 lipca może być podwójnie szczęśliwa dla włoskiego sportu. Finał Wimbledonu oraz Euro 2020 dla Italii, czy to realne?
Włoscy kibice mogą mieć w niedzielę wiele powodów do uśmiechu Fot. Matteo Gribaudi / East News
Jako pierwszy w grze zaprezentuje się Berretini przed którym trudne zadanie w wielkoszlemowym finale. Włoch będzie walczył w finale z Novakiem Djokoviciem. Serbski lider rankingu ATP jest zdecydowanym faworytem do zwycięstwa. Tenisista z Belgradu stanie przed szansą na 20 zwycięstwo w turnieju Wielkiego Szlema. Berretini to debiutant w finale turnieju tej rangi. Włoski tenisista prezentuje się jednak podczas tegorocznego Wimbledonu wyjątkowo dobrze. Berrettini ma za sobą łącznie 11 zwycięstw z rzędu na kortach trawiastych. Pięciokrotnie wygrywał w czerwcowym turnieju w Queens, a do tego dołożył sześć wygranych w angielskim szlemie.


Ostatnim na liście pokonanych Włocha jest Hubert Hurkacz. Polak przegrał z Berretinim w czterech setach 3:6, 0:6, 7:6 (3), 4:6. We Włoszech żyją sukcesem swojego rodaka, tenisista dostał życzenia powodzenia nawet od Roberto Manciniego, trenera piłkarskiej kadry Italii. Włoscy piłkarze pod batutą Manciniego kontynuują świetną serię oficjalnych meczów bez porażki. Przed niedzielnym finałem mają ich aż 34. Kibice Italii liczą, że zadziała zasada "do trzech razy sztuka". Ostatnie dwa finały mistrzostw Europy w których brali udział kończyły się porażkami. W 2000 przegrali po dogrywce 1:2 z Francją, natomiast w 2012 roku zostali rozbici 0:4 przez Hiszpanię.
Czytaj także: Włosi chcą zmazać plamę sprzed lat. Triumf w Euro 2020 okazją, by napisać historię