"Właściciele robią ze swoich psów narkomanów". To już prawdziwa plaga

Joanna Stawczyk
"Nie ma tygodnia, żeby nie trafił do mnie pies napasiony ludzkimi psychotropami" – mówi naTemat behawiorystka Aneta Awtoniuk, która ostrzega przed patologicznym zjawiskiem, przybierającym na sile z dnia na dzień. Doświadczona behawiorystka opowiada o tym, co dzieje się za drzwiami jej gabinetu, gdy trafiają do niej psy i koty, które są faszerowane lekami dla ludzi. Tak - to dzieje się naprawdę!
Behawiorystka Aneta Awtoniuk o problemie faszerowania psów psychotropami. "Pandemia bardzo zaostrzyła ten proceder" Fot. unsplash.com
Sezon wakacyjny ma to do siebie, że niestety co roku powraca ten sam problem, który dotyka naszych małych przyjaciół. Bezduszni właściciele pozbywają się swoich psów i kotów, bo rzekomo stanowią dla nich przeszkodę w spokojnym wczasowaniu. Bezbronne czworonogi tułają się po lasach i polanach, a niektóre co gorsza są przywiązywane w odludnych miejscach, nie mając możliwości ucieczki. Są skazane na powolną śmierć w męczarniach.

Jeszcze inną kwestią, która wiąże się z bestialskim traktowaniem zwierząt, jest pozostawianie ich w nagrzanych autach albo przywiązywanie do budy bez pozostawienia kropli wody w misce. Okazuje się jednak, że to nie koniec ekstremalnych sytuacji, które ludzie są w stanie zafundować zwierzętom.
Plaga, która zalewa Polskę. Właściciele robią ze swoich psów narkomanówFot. unsplash.com



Naćpany pies? W Polsce to już standard

Niektóre pomysły wydają się nam tak absurdalne, że aż niemożliwe. Przynajmniej dla zdrowo myślących ludzi. Wyobrażasz sobie, żeby podać swojemu pupilowi antydepresanty lub leki uspokajające, które są przeznaczone dla ludzi? Okazuje się, że właścicieli czworonogów, którzy wpadli na taki "złoty pomysł", jest całkiem sporo.

Aneta Awtoniuk (behawiorystka zwierząt i trenerka psów z 14-letnim doświadczeniem w zawodzie, certyfikowany ewaluator psów agresywnych) bije na alarm i uświadamia, że w ostatnich miesiącach regularnie trafia do niej coraz więcej psich podopiecznych, którzy są faszerowani ludzkimi psychotropami. W naTemat ujawniła kulisy procederu.

Zjawisko podawania ludzkich psychotropów dotyczy tylko psów, czy właściciele kotów mają równie głupie pomysły?

Myślę, że opiekunowie kotów są bardziej ostrożni. Wynika to chyba z błędnego przekonania, z którym niestety spotykam się w swojej pracy od lat, że "koty są, jakie są", i że rzekomo nie da się z nimi behawioralnie wypracować zbyt wiele. Z moich spostrzeżeń wynika, że opiekunowie kotów poddają się częściej niż opiekunowie psów - akceptują problem i decydują się na życie z nim. Możliwe też, że niewielu kociarzy ma świadomość, że mogą udać się ze swoim problemowym zwierzakiem na terapię behawioralną.
Plaga, która zalewa Polskę. Właściciele robią ze swoich psów narkomanówFot. pexels.com
Z psami jest zupełnie inaczej. Świadomość i wiedza o tym, że można pracować z psem jest bardziej powszechna. Szczególnie, jeśli mówimy o większych miastach. Niestety w kwestii podawania psom ludzkich leków, skala też jest nieporównanie większa, a właściwie gigantyczna. Spotykam psy regularnie dostające ludzkie leki i nie są to wyłącznie substancje uspokajające. Nagminne są suplementy i witaminy dla ludzi podawane na własną rękę, które teoretycznie mają wspomagać funkcjonowanie mózgu zwierzaka. Ludzie kupują te preparaty w Internecie czy w drogeriach i pasą nimi zwierzęta bez opamiętania i - co najgorsze - bez konsultacji ze specjalistą.

Z jaką częstotliwością trafiają do Pani czworonogi, które są faszerowane tego typu lekami?

Pandemia bardzo zaostrzyła ten proceder. Właściwie stał się on masowy. Ludzie przestali radzić sobie ze zwierzętami. Trzeba powiedzieć, że do pierwszego lockdownu takich sytuacji było zdecydowanie mniej, natomiast od półtora roku zmieniło się to diametralnie. Ludzie zaczęli podawać psom leki uspokajające, które sami zażywają. Nagle uznali, że pies jest nadpobudliwy albo agresywny albo smutny. Ocenili to na podstawie swoich wyobrażeń, jak ich zdaniem powinien się zachowywać pies. W 99% przypadków nie ma to absolutnie nic wspólnego z faktami i profesjonalna diagnoza behawioralna psa jest inna niż wymyślił sobie opiekun. Pies często dostaje leki tygodniami, zanim człowiek uzna, że to nie działa i zwróci się do eksperta po pomoc. Ostrożnie szacując, mogę powiedzieć, że średnio raz w tygodniu trafia do nas do Azorres psiak nafaszerowany przez swojego właściciela ludzkimi psychotropami.

Jakie leki najczęściej właściciele podają swoim pupilom? Domyślam się, że może to być np. popularna wśród ludzi Hydroksyzyna.

Dokładnie tak jest. W Polsce właściwie Hydroksyzyna może mieć już miano leku psiego, weterynaryjnego z uwagi na to, jak często właściciele podają ją czworonogom. Oczywiście mówię to sarkastycznie w celu zobrazowania zatrważającej skali użytkowania tego leku w ramach pseudo leczenia psów. Hydroksyzyna faktycznie jest takim klasykiem na liście tego, co ludzie podają własnym psom. Poza tym ludzie dzielą się swoimi lekami antydepresyjnymi i wcale nie jest to rzadkość w porównaniu do Hydro. Jestem dogłębnie wstrząśnięta, że ci ludzie są w ogóle w stanie wpaść na pomysł, aby dać psu leki, zmieniające całkowicie biochemię, funkcjonowanie mózgu i układu nerwowego.

Zdarza się, że podają coś jeszcze silniejszego?

Zdarza się. Ludziom wydaje się, że skoro oni są oswojeni z pewnym lekiem i czują się po nim dobrze, to tak samo zadziała on na ich psa. To jest bzdura. Przypadkowo podawane substancje psychoaktywne są dla organizmu zwierząt jak tornado. Sieją spustoszenie zdrowotne i wcale nie rozwiązują problemu behawioralnego. To jest ślepy strzał, właściwie nie ślepy, tylko zamiast trafiać w problem, ten strzał trafia w organizm psa.

Na jakie wewnętrzne zmiany jest narażone zwierzę, gdy jest karmione takimi lekami lub suplementami?

Niedopasowane leki i suplementy zaburzają homeostazę organizmu psa. Nie mówię już tylko o układzie nerwowym, ale i nerkach, trzustce, wątrobie, żołądku i jelitach. Metabolizowanie takich substancji jest dla organizmu psa niebywałym wyzwaniem, z którym często nie jest sobie w stanie poradzić. Właściciele obciążają swoje zwierzę ogromnymi, negatywnymi skutkami zdrowotnymi. Mogę odpowiedzialnie powiedzieć, że każde nieuprawnione podanie leków swojemu psu, to skrócenie jego życia. Organy nie będą funkcjonowały prawidłowo tak długo, jak mogłyby bez takiej ingerencji chemicznej. Tak samo, jeżeli dawka jest nieodpowiednio dobrana, to jest to nic innego jak trucizna.

Nie jestem lekarzem weterynarii, żeby precyzyjnie określić te wewnętrzne zmiany. Dzielę się wiedzą, którą mam od zaprzyjaźnionych lekarzy weterynarii, z prywatnych obserwacji i doświadczenia w prowadzeniu moich psich podopiecznych. To są także informacje od opiekunów psów, których zaraz na starcie współpracy kieruję na badania do lekarza weterynarii, żebyśmy wiedzieli, w jakim stanie zdrowotnym jest pies. Lekarz wtedy ocenia jaka jest skala spustoszenia fizjologicznego wywołanego podawaniem danego leku i dopiero wtedy ja mogę przystąpić do terapii zachowania.
Plaga, która zalewa Polskę. Właściciele robią ze swoich psów narkomanów
Proszę pamiętać, że psy rzadko pokazują ból, bo to jest z ich perspektywy nieopłacalne ewolucyjnie. Bolący żołądek, jelita czy wątroba dają konkretne zmiany w zachowaniu zwierzęcia, wpływają na ich reakcje. Behawiorysta nie może uznać nieadekwatnej reakcji psa na bodziec za zaburzenie behawioralne, gdy wynika ona z bólu. To trzeba wiedzieć i ja to sprawdzam. W dłuższej perspektywie samowolne podawanie ludzkich leków psom może skończyć się chorobami nowotworowymi, wyniszczeniem organizmu. Ludzie pamiętają o osłonie dla siebie, gdy biorą jakikolwiek antybiotyk, ale w przypadku psów już o tym nie myślą i pchają w nie leki garściami. Narządy psa osłabiają się i niszczeją. Zupełnie nie rozumiem, dlaczego wiele osób uznaje, że tabletka psychotropowa jest mądra, niczym syropek z reklamy, co płynie prosto do płuc i także popłynie prosto do główki i ją naprawi. A tu niespodzianka - i syropek i tabletki przechodzą przez układ pokarmowy, wydalniczy i wpływają na nie!

A co z psią padaczką?

Właściciele psów, które zmagają się z epilepsją, są bardziej świadomi. Gdy już padaczka jest zdiagnozowana, to bardzo uważają na to, co podają psu. Faktycznie korzystają z pomocy weterynarza prowadzącego i nie próbują podawać czegokolwiek na własną rękę. Muszę dlatego pochwalić tę grupę opiekunów, bo o wiele rzadziej dopuszczają się robienia głupstw.

Co po odstawieniu takich leków? Ile czasu potrzebuje organizm psa, aby zregenerować się po przyjmowaniu takich substancji?

To, jak długo będziemy wyprowadzać psa z chaosu po samowolnym podawaniu ludzkich leków zależy od tego, jak długo pies je dostawał. Im dłużej pies był nimi truty, tym dłużej pies będzie dochodził do równowagi. Wówczas jego problemy behawioralne pogłębią się i nasilą się ich objawy.

Czy kiedykolwiek w Pani karierze była sytuacja, że właściciel przyprowadził psa tak zniszczonego lekami, że nie dało się go uratować?

Na szczęście nie, natomiast przez cały ten czas boję się takiej sytuacji. Obawiam się, że zaraz może dojść do takiego momentu, jeśli właściciele się nie opamiętają. Proceder podawania recepturowych ludzkich leków zwierzętom przybiera na sile w zatrważającym tempie. Apele dotychczas niestety nie działały. Mam nadzieję, że im częściej będziemy o tym mówić, tym bardziej ludzie nabiorą świadomości, że nie wolno podawać zwierzętom niczego bez konsultacji ze specjalistą. Leki nie rozwiążą problemów behawioralnych. Wbijmy sobie to do głowy.

Jeżeli pies ma problemy z zachowaniem, to musimy się z nim udać na terapię behawioralną. Ona nauczy go nowego sposobu reagowania w konkretnych sytuacjach, które dotychczas był dla niego kłopotliwe. Owszem, my behawioryści sięgamy niekiedy po leki, jako "wspomagacze" terapii. Robimy to, żeby obniżyć poziom lęku lub poprawić nastrój u psa, wtedy kiedy jest to wymagane i nieosiągalne innymi metodami, bez użycia farmakologii. Wtedy pies może zacząć się uczyć nowych zachowań. Behawioryści nie są przeciwko lekom. W pewnych przypadłościach, takich jak depresja, która u psów nazwana jest dysforią, wskazane jest podanie określonych substancji w celu wyrównania biochemii w mózgu. One mogą być wybawieniem pod warunkiem, że podaje je ktoś, kto ma realną wiedzę.

Co zrobić, gdy zauważymy, że ktoś stosuje takie praktyki?

Nasze prawo niestety nie chroni zwierząt w tym zakresie. Jedyne, co można zrobić, to edukować, przedstawiać i wyjaśniać ludziom skutki takiego działania. Jeżeli ktoś naprawdę kocha swojego psa i mu na nim zależy, to chyba nie chciałby skracać mu życia, a tak się dzieje, gdy praktykuje częstowanie go lekami dla ludzi. Większość ludzi nie ma złych intencji. Przychodzą do mnie z psem zaniepokojeni i tłumaczą, że chcieli rozwiązać problem "szybko". Tak się nie da. Terapia behawioralna nie jest szybka. Ona może być skuteczna w stosunkowo krótkim okresie, jeśli mamy do czynienia z niedużym lub nieutrwalonym problemem. Im szybciej opiekun się zgłosi, tym czas terapii będzie krótszy.

Na pierwszej konsultacji behawiorysta jest w stanie bez problemu ocenić, jak szybko uczy się pies. Na ogół psy bardzo chętnie rezygnują z niepożądanego zachowania. Dlaczego? Bo ono też dla nich jest problematyczne! To nie jest tak, że pies się źle zachowuje i przy tym się świetnie czuje. To tak nie działa. Mogę to porównać do krzyku o pomoc nastolatka, który łobuzuje. Robi to, żeby zwrócić na siebie uwagę i pokazać, że nie wszystko jest ok. Pokazać, że coś nie gra. U psów jest bardzo podobnie dlatego, że zachowania, które sprawiają problem ludziom, są też męczące dla nich samych.
Plaga, która zalewa Polskę. Właściciele robią ze swoich psów narkomanówFot. pexels.com
Pies naturalnie dąży do homeostazy, do równowagi. Jeśli ma spełnione potrzeby i skanalizowane instynkty, to nie ma problemów behawioralnych. A jeśli nie, to każde zachowanie, które jest odstępstwem od normy, jest sposobem na poradzenie sobie z tymi deficytami. Złe zachowanie psów nigdy nie wynika z tego, że one chcą się źle zachować. To trzeba zrozumieć. Psy, które mają jakiś długotrwały problem, bardzo chętnie i szybko z niego rezygnują na rzecz prawidłowego zachowania, bo to daje im ulgę.

Błagam, abyśmy zapamiętali na koniec, że nie trzeba psychotropów, które demolują psie zdrowie, żeby poprawić kondycję, zachowanie czy samopoczucie psa. Nie faszerujmy ich na własną rękę chemią, która skraca im życie. Naprawdę można to zrobić inaczej. Psy niezwykle chętnie współpracują i nie musimy uciekać się do tak ekstremalnych i chorych rozwiązań. Zapamiętajmy: NIC NA WŁASNĄ RĘKĘ!
Czytaj także: Nie tylko dla ludzi! Olejek CBD potrafi realnie pomóc naszym psom i kotom

Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut