Gwiazdy Googlebox uratowały zaginione dziecko w Mielnie. "Ludzie żyją w takiej znieczulicy"

redakcja naTemat
Telewidzowie znają Agnieszkę i Artura Kotońskich z programu "Googlebox". Para spędza obecnie urlop w popularnym nadbałtyckim kurorcie w Mielnie, gdzie ostatnio na plaży zaginęła sześcioletnia dziewczynka. Małżeństwo wzięło udział w akcji poszukiwawczej dziecka. Jak sami twierdzą, nie wszystkie osoby były chętne do pomocy.
Agnieszka i Artur Kotońscy pomogli w znalezieniu sześciolatki w Mielnie. Fot. Instagram.com/agnieszkakotonska
Mielno to raj dla polskich urlopowiczów. Niedawno w mediach społecznościowych rozgłos zdobył wpis jednej z wczasowiczek, która była obecna podczas pierwszych chwil akcji poszukiwawczej sześciolatki. Komentarz zamieszczono na Instagramie Agnieszki Kotońskiej.

"Dziś byłam w Mielnie, gdzie była akcja poszukiwawcza małej Andżeliki i Artur był jednym z nielicznych, który przebiegł kawał drogi w poszukiwaniu małej, a wielu wysportowanych młodzików leżało na kocach, popijali zimnego Lecha i obserwowali czy znaleziono dziecko" – napisała internautka.

W rozmowie z portalem Dzień Dobry TVN gwiazdy "Googlebox" zostały zapytane o zdarzenie, którego były uczestnikami. Agnieszka i Artur Kotońscy przyznali, że matka zaginionego dziecka najpierw szukała swojej pociechy na własną rękę. – Była w mocno zaawansowanej ciąży, drugie dziecko miała na ręku, około 3-letniego chłopczyka – zdradził celebryta.


– Odłożyłem to, co miałem w ręce i pobiegłem do wody, wołając innych mężczyzn. Ruszyło się dwóch, trzech – oznajmił Kotoński. – Szpilki nie szło wbić, ale ludzie żyją w takiej znieczulicy, w tej pandemii tak się poróżnili, tak są nastawieni źle jeden do drugiego. (…) Dziecko idzie 4 kilometry przed siebie, woła: "mama, mama", siedzą matki z własnymi dziećmi i zero instynktu – podkreśliła jego żona.

Ostatecznie dziewczynka się odnalazła i z powrotem spotkała się z mamą oraz rodzeństwem. Kotońscy nie kryli wzruszenia. – Oddaliliśmy się, bo nie chcieliśmy przeszkadzać. Nie oczekiwałem podziękowań ani oklasków, bo nie czuję się bohaterem – skwitował uczestnik show TTV.

Czym jest Googlebox?

W każdym odcinku "Gogglebox.Przed telewizorem" kilka par bądź grup uczestników spontanicznie komentuje programy telewizyjne z danego tygodnia, jak np. "Rolnik szuka żony" czy "Kuchenne rewolucje", siedząc po prostu na kanapie we własnym mieszkaniu.

No właśnie - czy wypowiadane opinie aby na pewno mówione są bez scenariusza? I czy dzieje się to w prawdziwych domach czy zaaranżowanych na takowe studiach? Nasze wątpliwości rozwiewa Mariusz Kozak, jeden z barwniejszych i bardziej lubianych uczestników "Gogglebox'a".

– Nagrywamy we własnych mieszkaniach. Nie mamy scenografa, makijażystki ani reżysera. Mówimy to, co chcemy, bez żadnego scenariusza. Odcinki nagrywamy na bieżąco, zajmuje nam to mniej niż 10 godzin tygodniowo – opowiada.
Czytaj także: Polacy pokochali program o... oglądaniu telewizji. Uczestnicy stali się celebrytami

Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut