Piękny sen w Tokio i święto polskiego sportu. Tylko zakończenie wyszło jak z horroru

Krzysztof Gaweł
Srebro Karoliny Naji i Anny Puławskiej skoro świt, później kapitalna walka i brąz Tadeusza Michalika. Na dokładkę popisy naszych młociarek i medale Anity Włodarczyk i Malwiny Kopron. I gdy wydawało się, że piękny sen będzie trwał w najlepsze, został brutalnie przerwany. Siatkarze mieli w cuglach zdobyć w Tokio medal, znów nie przebrnęli ćwierćfinału. Sport i życie w pigułce.
Wilfredo Leon robił wszystko, by nasz piękny sen trwał. Niestety, szybko się z niego wybudziliśmy Fot. FIVB
Wtorek 3 sierpnia 2021 roku. Ta data przejdzie do historii polskiego sportu na zawsze i będzie nam się kojarzyć najczęściej pozytywnie. Nie jednoznacznie, bo ci co bardziej pamiętliwi, że tego samego dnia zdobywaliśmy cztery olimpijskie krążki, ale na koniec upadła nasza najlepsza drużyna. I to upadła w sposób kompletnie niewytłumaczalny. Ale po kolei.

Dzień rozpoczął się bardzo wcześnie, bo tuż po godzinie 2:00 czasu polskiego. O tej porze, ok. 9:00 czasu Tokio, na akwen Sea Forest Waterway wypłynęły pierwsze kajaki. A już o godzinie 5:48 - będziemy się w tym opracowaniu trzymać polskich godzin - srebrny medal fetowały w dwójce na dystansie 500 metrów Karolina Naja i Anna Puławska. Ależ one popłynęły, fantastycznie. Na medal.

Dobudziliśmy się bardzo szybko, kawa o poranku, przegląd wiadomości z kraju i ze świata, z naciskiem na te prosto z Tokio i oczekiwanie. To miał być medalowy wtorek - tak zapowiadaliśmy go m.in. w naTemat - i kolejne szanse były przed nami. A w zasadzie przed polskimi sportowcami startującymi w Japonii. Efekty przyszły bardzo szybko.


O godzinie 13:15 do walki w Makuhari Messe Hall wyszedł Tadeusz Michalik, nasz zapaśnik i nadzieja na medal. Polak walczył o brąz z Węgrem Aleksem Gergo Szoke, który przeżył niezły szok. Michalik miotał nim na macie jak szmacianą kukłą, wygrał po niespełna dwóch minutach. Brąz, triumf, spełnienie marzeń i piękna historia chłopaka, który rok temu mógł zostać zmuszony do zakończenia kariery.

Szybko obiad i kolejny punkt dnia, młociarki walczące o medale. Tak, nie o jeden, ale przynajmniej o dwa. Anita Włodarczyk była klasą dla siebie, rzuciła 78,48 metra i wywalczyła tytuł. Malwina Kopron wskoczyła na najniższy stopień podium. Ledwo minęła 14:00, a my już mieliśmy cztery medale na koncie. Perfekcyjny dzień? Nie do końca.

Najlepszym podsumowaniem dnia miał być triumf siatkarzy nad Francją i awans do półfinału igrzysk olimpijskich. Oczekiwania i aspiracje były duże, ale nasz zespół grał po prostu słabo i przegrał sensacyjnie pojedynek pięciolecia 2:3. Marzenia i piękny sen szybko prysły, wdarła się nam do domów szara i brzydka rzeczywistość. Szkoda, bo jeszcze do soboty chcieliśmy śnić i się nie budzić. Prawda?

Czytaj także: Katastrofa, której nie da się racjonalnie wytłumaczyć. Pozostał nam medal z czekolady

Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut