Golf GTI to skuteczny lek na uliczną nudę. Jego największa wada dla niektórych będzie... zaletą
Volkswagen Golf raczej nie należy do aut, które wyławia się wzrokiem z tłumu. Oczywiście, to kultowy model niemieckiej marki, ale przez lata zdążyliśmy się z nim opatrzeć. Inaczej wygląda to w przypadku wersji GTI – zadziornej i usportowionej, która może być lekiem na zwykłą codzienność za kółkiem. Jest jednak pewien problem, bo tym razem konstruktorzy próbowali dogodzić… wszystkim klientom na raz.
Czytaj także: Ten Golf ma 320 koni mechanicznych. Bywa skrajnie nudny, ale jak odepniesz wrotki, zaczyna się magia
W Golfie GTI, którym jeździłem, kluczową rolę odegrały detale. Obłędny czerwony kolor, a właściwie to "Czerwony "King's Red" Metalik" prezentował się tak, że ludzie odwracali głowy. Trzeba za niego dopłacić ponad 3 tys. zł, ale uwierzcie, warto. Poza tym, ciekawych smaczków nadwozia jest więcej. To m.in. przednia LED-owa listwa, czerwona linia, biegnąca w okolicach zderzaka czy dwie końcówki wydechu. Do tego w paru miejscach znalazły się symbole "GTI", co od razu sugeruje, że to nie jest pierwszy lepszy Volkswagen.Fot. naTemat
No i szybko połknąłem haczyk. Zobaczyłem zadziorne, świetnie wyglądające auto. Jeśli to miałoby przełożyć się na osiągi, mielibyśmy szybkiego konkurencyjnego hatchbaka. Volkswagen chwali się, że jego moc wywołuje gęsią skórkę.
Fot. naTemat
Fot. naTemat
Żeby jednak być sprawiedliwym w ocenie, oddam Golfowi GTI co należne. To niezwykle żwawe auto, którym "setkę" wykręcicie w niecałe 6,5 sekundy. Maksymalnie pojedziecie nim 250 km/h. Liczby są obiecujące, ale chyba nie tego oczekiwałem. No bo przecież to miał być agresor, wręcz drogowa żyletka.
Tak, Golf GTI potrafi błyskawicznie wyrwać spod świateł. Świetnie manewruje się nim w mieście, gdzie można wcisnąć się w każdą lukę na sąsiednim pasie. Nawet zdarzy mu się fajnie "zafurczeć", kiedy dociśniecie gaz. Mimo wszystko, brakuje w tym charakteru. Ba, ktoś może poczuć się nawet oszukany, jeśli za bardzo wziął sobie do serca reklamowe chwyty.
Fot. naTemat
Nawet z tyłu było dość przestronnie, więc komfortowa podróż w cztery osoby jak najbardziej wchodziła w grę. Ja miałem tylko jednego pasażera i skromne bagaże, więc nawet nie zdążyłem odczuć żadnej ciasnoty. Bagażnik na 374 l pojemności sprawdził się idealnie.
Fot. naTemat
Fot. naTemat
Fot. naTemat
Fot. naTemat
Fot. naTemat
Fot. naTemat
Zajrzyjmy do cennika. Za Golfa GTI w bazowej wersji aktualnie trzeba zapłacić prawie 147 tys. To ukłon marki w stronę klientów i promocyjna cena, bo normalnie wyłożycie blisko 153 tys. zł. Oczywiście to koszt bez dodatków, a w moim testowym egzemplarzu takich opcji za dopłatą nazbierało się za… ponad 45 tys. zł. Auto, którym jeździłem było warte blisko 200 tys. zł.
Fot. naTemat
Wyobrażam sobie, jak w Volkswagenie mogli pracować nad nowym Golfem GTI. Widzę to tak, że jedni chcieli zrobić rasowego sportowca z adaptacyjnym zawieszeniem i fajnymi osiągami. Drudzy woleli postawić na komfort i sprawić, że każdy przeciętny kierowca poczuje się w nim co najmniej tak dobrze jak w kultowym Passacie. No i ostatecznie upchnięto wszystko w jedno, a ja nie podejmę się oceny, dla kogo ten samochód właściwie powstał.
Fot. naTemat
Na kontrze myślę jednak, że w końcu to Golf R ma być tym prawdziwym dawcą emocji. Może właśnie Volkswagen idealnie dopełnił swoją ofertę autem, które jest takie… pośrednie? To już ocenią potencjalni nabywcy, którzy na rynku mają z czego wybierać. Golf GTI nie ma łatwo, bo np. konkurencyjny i zachwalany z każdej strony Hyundai i30 N jest do zgarnięcia sporo taniej.
Volkswagen Golf GTI na plus i minus:
+ Wizualnie to świetnie narysowany i podrasowany Golf
+ Przestronne i minimalistyczne wnętrze
+ Zaskakująco wygodny w trasie
+ Brzmienie silnika
+ Zwrotność, dynamika jazdy
- Spalanie w mieście
- Mało w nim prawdziwego sportowego charakteru
- Cena z dodatkami jest zaporowa
Czytaj także: Germański paker: nowy Golf Variant urósł tak bardzo, jakby korzystał nielegalnie z siłowni
Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut