Zmarł ostatni z The Everly Brothers. Ich piosenki wszyscy znamy z filmów

redakcja naTemat
Bez The Everly Brothers nie byłoby rock and rolla, który dziś znamy. Wczoraj w Nashville w wieku 84. lat odszedł drugi z braci - Don Everly. Choć dziś zespół, w przeciwieństwie choćby do Elvisa Presleya czy Franka Sinatry, jest raczej zapomniany, nie ma osoby, która nie kojarzyłaby ich melodyjnych piosenek - od lat 60. do dziś nie ma roku, w którym któraś nie trafiłabym do filmowego soundtracku.
Phil Everly i Don Everly, którzy tworzyli duet The Everly Brothers fot. Reporter / London Features
John Lennon i Paul McCarthney nigdy nie kryli, że pomysł na harmoniczne zestrojenie swoich głosów w balladach, który z czasem znacznie dopracowali, zaczerpnęli prosto od starszych kolegów z The Everly Brothers.

Nieoczekiwana kariera filmowa The Everly Brothers


Inspirowali się też nimi jednak nie tylko The Beatles, ale też duet Simon & Garfunkel, którzy koniec końców zrobili w latach 60. większą karierę od Dona i Phila Everlich. Ale to właśnie ci ostatni stali się zespołem, którego piosenki są nieustannie używane przez reżyserów i producentów filmowych.


Począwszy od 1959 roku trudno znaleźć rok, w którym choć jeden utwór nie zagościłby choć w jednej produkcji (i wyjątkiem nie jest tu bynajmniej 2021).

Dziś brzmienie The Everly Brothers oddaje amerykański optymizm i lekkość lat 50. i początku 60., a powolne, miłosne ballady budzą nostalgię.

Na przestrzeni lat Dona i Phila można było usłyszeć m.in. w oscarowych "Służących" i "Pierwszym kroku w kosmos", "Indianie Jonsie i Królestwie Kryształowej Czaszki", serialach "Masters of Sex", "Ostre przedmioty" czy "Beverly Hills 9020010", a nawet horrorze "Koszmar z ulicy wiązów".

Drogi braci rozeszły się na dobre na początku lat 70., po głośnej kłótni na koncercie, na który Don przyjechał pijany. Wściekły Phil Everly roztrzaskał wówczas swoją gitarę i zszedł ze sceny. Bracia próbowali grać potem solo, ale bez większych sukcesów. W latach 80. i 90. dawali okazjonalnie wspomnieniowe koncerty, w tym z Simonem i Garfunkelem.

Młodszy z braci, urodzony w 1939 roku Phil zmarł w 2014 roku na zapalenie płuc. W sobotę dołączył do niego o dwa lata starszy Don. Informację o śmierci muzyka opublikowano na łamach "Los Angeles Timesa" w porozumieniu z rodziną.

The Everly Brothers - grzeczna alternatywa Elvisa



Kariera dwóch braci - Dona i Phila była typowym amerykańskim snem. Ich matka wyszła za o ponad dekadę starszego górnika w latach 30., gdy miała zaledwie 15 lat. Często jeździli ze stanu do stanu za pracą. Nie byli typową robotniczą rodziną - kochali muzykę i to z wzajemnością. Rodzice występowali nawet czasem w lokalnym radio.

Gdy chłopcy zakładali The Everly Brothers byli jeszcze nastolatkami i już pod tym względem byli rewolucyjni - w latach 50. nastolatkowie tworzący dla nastolatków byli raczej kuriozum niż standardem.

W tym samym czasie zaczęła się też na dobre kariera o kilka lat Elvisa. On był tym niegrzecznym, obrazoburczym, zaś The Everly Brothers prezentowali spokojne i "akceptowalne" dla starszego pokolenia wcielenie wczesnego rock and rolla.

Pod koniec lat 50. i na początku 60. kilka ich hitów, jak między innymi "Wake up Little Susie" lądowało na pierwszym miejscu zestawienia Billboard 100 nie tylko w Stanach, ale też w Kanadzie i Wielkiej Brytanii, gdzie byli bardzo popularni (i stąd znali ich Beatlesi).

W 1986 roku The Everly Brothers trafili do Rock and Roll Hall of Fame, dla którego był to pierwszy rok działalności. W tym samym roku do zaszczytnego grona dołączyli też m.in. Elvis Presley, James Brown, czy Buddy Holly z którym The Everly Brothers koncertowali i się przyjaźnili.







Czytaj także: Okładki Playboya, skandale, własna partia. Wnuczka Mussoliniego od lat nie daje o sobie zapomnieć


Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut