Skoda na prąd może być jedynym autem w rodzinie. Tylko wątpię, że w Polsce szybko ją docenimy
W życiu nie pomyślałbym, że to za kierownicą elektrycznej Skody pierwszy raz powiem: te auta na prąd w Polsce mogą mieć sens. Machnąć ręką, że na razie brakuje u nas ładowarek. Czesi zrobili samochód przełomowy dla własnej marki. Tylko upłynie sporo czasu, zanim naprawdę go docenimy.
Fot. naTemat
Czeska marka do tej pory nie miała takiego samochodu. Enyaq to pierwszy w pełni elektryczny model Skody, zbudowany na platformie MEB, którą znajdziecie choćby w Volkswagenie ID.3 czy ID.4. Wygląda jak podwyższone kombi, ale to bardziej połączenie minivana z SUV-em. Można się spierać, jednak nie da się ukryć, że prezentuje się jak spore rodzinne auto. W tym jasnym kolorze cały design zgrywa się bardzo na plus. Według mnie stylistycznie prezentuje się lepiej niż Kodiaq czy Karoq.
Fot. naTemat
Zacznę od spraw kluczowych z perspektywy posiadacza elektryka. Jeździłem Enyaqiem iV 60, czyli teoretycznie tym z niższej półki, bo Skoda ma w ofercie mocniejsze, i co za tym idzie droższe warianty tego modelu. Moje auto miało akumulator o pojemności 62 kWh oraz – według producenta – 412 km zasięgu WLTP.
Fot. naTemat
Tu nie było zaskoczenia. Przyzwyczaiłem się, że deklarowany zasięg nie ma nic wspólnego z rzeczywistością. To nie pierwszy elektryk, którym jeździłem i prawda zwykle bywała brutalna. W mieście jeszcze widać efekty rekuperacji, a średnie zużycie waha się w granicach akceptowalnych 20 kWh. Kiedy wyjedziecie autem na prąd za miasto, na autostradę, zasięg będzie uciekał wam w oczach. Dlatego przechwałki producentów trzeba zawsze traktować z dużym dystansem.
Fot. naTemat
Wiem, że oszczędnym dieslem przejedziecie na jednym baku całą Polskę. To jest nadal argument, z którym trudno dyskutować, nawet podając całą listę zalet elektromobilności. Gdybyśmy jednak mieli solidną sieć mocnych ładowarek, zasięg Enyaqa byłby zadowalający. Jeśli chodzi o samą jazdę, nowa Skoda dostarczyła mi samych najlepszych odczuć, które znałem już z innych elektryków.
Fot. naTemat
Gdybym miał wskazać coś, co absolutnie zachwyciło mnie w Enyaqu, to zwrotność. Promień skrętu w tym aucie jest absurdalnie mały, a przecież to całkiem spora "zabawka". W miejscach, gdzie czasami nie mieściłem się mniejszymi samochodami, Skodą zawijałem bez zawahania, że przytrę o coś zderzakiem albo niebezpiecznie zbliżę się felgą do krawężnika. Ktoś wykonał kawał dobrej roboty w tym elemencie.
Fot. naTemat
Fot. naTemat
Fot. naTemat
Fot. naTemat
Fot. naTemat
Fot. naTemat
Fot. naTemat
Fot. naTemat
Wersja iV 60 jest do kupienia od 184 400 zł w podstawie. W skład takiej standardowej opcji wchodzi m.in. system nawigacji, automatyczna dwustrefowa klimatyzacja, wspomniany już 13-calowy ekran czy tylne czujniki parkowania. Wystarczy jednak wybrać sobie ciekawsze felgi, dołożyć przeszklony dach i momentalnie przeskakujemy granicę 200 tys. zł.
Fot. naTemat
Fot. naTemat
Patrząc na konkurencję, nowa elektryczna Skoda wcale nie jest tania. Jej brat ze stajni Volkswagena, czyli ID.4, w podstawie kosztuje ponad 10 tys. zł mniej. Dla tych, którzy ostatecznie skuszą się na elektryka z tej półki, to może być twardy orzech do zgryzienia.
Fot. naTemat
Nie mam wątpliwości, że Skoda ze swoim pierwszym elektrykiem wyszła poza własny utarty schemat. Ba, zrobiła co mogła, żeby tylko pokazać szerzej, że elektromobilność może być rozwiązaniem dla każdego. Problem w tym, że zmienić przyzwyczajenia w kwestii napędu nie jest łatwo, a my w Polsce trochę nie nadążamy, jeśli chodzi o jazdę na prądzie.
Skoda Enyaq iV 60 na plus i minus:
+ Może być pierwszym autem w rodzinie (przy uwzględnieniu ograniczeń)
+ Ciekawy design
+ Komfort i wykończenie wnętrza
+ Zasięg
+ Imponująca zwrotność
– Cenowo przegrywa z konkurencyjnymi modelami
Fot. naTemat
Czytaj także: Samochód na właściwie każdą okazję. Skoda Kamiq spełni zachcianki prawie każdego kierowcy
Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut